Organizacja Reporterzy bez Granic (RSF) oświadczyła, że "informacje Wikileaks nie łamią prawa" i wyraziła ubolewanie, że USA i Francja idą w sferze wolności pracy w ślady takich państw jak Chiny czy Tajlandia. - Informacje, jakie Wikileaks udostępniło prasie i dziennikarzom, a następnie opinii publicznej, leżą w interesie publicznym i nie łamią prawa", bo dotyczą "prawa dostępu do informacji każdego obywatela - powiedział dyrektor ds. publikacji RSF Gille Lordet.
Informacje z depesz dyplomatycznych są rozpowszechniane jednocześnie z prowadzeniem prac nad nimi przez pięć międzynarodowych mediów - przypomniała organizacja, zadając pytanie, czy należy także poddać cenzurze te dzienniki albo resztę mediów, które nie współpracowały bezpośrednio z Wikileaks, ale pisały o tych informacjach.
Według RSF Wikileaks niczego nie skradła, a tylko zdobyła dokumenty reprezentujące interes publiczny.
Odnosząc się do faktu, że francuski rząd chce zakazać "goszczenia" demaskatorskiego portalu internetowego Wikileaks na serwerach we Francji, organizacja podkreśliła, że interwencja polityczna w celu zablokowania przez serwery goszczenia (strony internetowej) jest niedopuszczalna.
RSF pozytywnie oceniła fakt, że Wikileaks współpracuje z dziennikarzami przy ujawnianiu swoich informacji.
W tych pięciu mediach jest w sumie 120 dziennikarzy, którzy analizują i edytują te depesze przed ich publikacją, co przydaje wartości tym informacjom, bo nie są podawane na surowo, lecz mogą być umieszczone w kontekście i wyjaśnione - podkreśla RSF.