Wspierani przez Turcję syryjscy rebelianci ogłosili w środę, że wyzwolili z rąk dżihadystów z Państwa Islamskiego miasto Dżarabulus położone na północy Syrii przy granicy z Turcją.
Turkey military operation aims to rid Syrian town of Jarabulus of Islamic State jihadists https://t.co/QOVGwypp2p pic.twitter.com/I8Yau4i1Nu
AFP24 sierpnia 2016
Dżarabulus jest całkowicie wyzwolony - powiedział AFP Ahmad Othman, dowódca jednej z grup rebelianckich, które wzięły udział w ofensywie na miasto. Rzecznik innego ugrupowania powiedział, że dżihadyści wycofali się na południowy zachód w kierunku miasta al-Bab, położonego w połowie drogi z Dżarabulusu do Aleppo.
Reuters cytuje rebelianckiego dowódcę, który twierdzi, że Państwo Islamskie wycofało się także z wielu małych miejscowości na obrzeżach Dżarabulusu.
Wcześniej w środę turecki rząd poinformował o rozpoczęciu operacji mającej na celu odbicie tego miasta z rąk ISIS. Według mediów w Turcji armia rozpoczęła ostrzał Dżarabulusu około godz. 4 (godz. 3 w Polsce) z tureckiego miasta Karkamis, a po godz. 6 lotnictwo zbombardowało cele w samym Dżarabulusie. Według niepotwierdzonych przez rząd doniesień prasy w ofensywie - której nadano kryptonim "Tarcza Eufrat" - uczestniczyły też pododdziały sił specjalnych, które już wcześniej weszły do Syrii.
W ramach operacji na terytorium Syrii wjechało kilka tureckich czołgów oraz wkroczyli wspierani przez Ankarę syryjscy rebelianci.
Nieco później prezydent Recep Tayyip Erdogan ogłosił początek operacji wojskowej wymierzonej w Państwo Islamskie i kurdyjską milicję Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG) w północnej Syrii, aby położyć kres częstym atakom dokonywanym na pograniczu turecko-syryjskim.
Tymczasem wiceprezydent USA Joe Biden składający wizytę w Ankarze oświadczył w środę, że siły kurdyjskie, które brały udział w niedawnym wyzwoleniu Manbidżu, mają wrócić na tereny na wschód od Eufratu, jeśli chcą nadal cieszyć się poparciem USA. Takie samo żądanie przedstawiała wcześniej zwalczająca kurdyjski separatyzm Turcja, która chce uniknąć wzmocnienia Kurdów, co mogłoby prowadzić do powstania jakiejś formy zorganizowanego kurdyjskiego terytorium w Syrii.
Agencje podkreślają, że jednym z celów ofensywy Turcji w Syrii jest powstrzymanie Kurdów z YPG od zajęcia strategicznie położonego na zachodnim brzegu Eufratu Dżarabulusu.
Kurdyjska milicja jest wspierana przez USA i okazała się skuteczną siłą w walce z Państwem Islamskim, jednak jest zwalczana przez Ankarę, która uważa ją za organizację terrorystyczną ze względu na jej powiązania ze zdelegalizowaną w Turcji, separatystyczną zbrojną Partią Pracujących Kurdystanu. YPG kontroluje obecnie większą część granicy turecko-syryjskiej na wschód i zachód od Eufratu.
Turecka interwencja militarna w Syrii jest agresją i ingerencją w syryjskie sprawy wewnętrzne. Jest rezultatem porozumienia między Turcją, Iranem i rządem syryjskim - oświadczył rzecznik kurdyjskiej milicji YPG, Redur Xelil.
Zapytany o żądanie Turcji, by Kurdowie wycofali się na wschód od Eufratu, Xeil oświadczył, że tylko Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF) - wspierany przez USA sojusz, w skład w którego wchodzą Kurdowie - są uprawnione do udzielania odpowiedzi na tego rodzaju żądania strony tureckiej.
SDF walczy z Państwem Islamskim w północnej Syrii, ostatnio na zachód od Eufratu.
Saleh Muslim, przywódca kurdyjskiej Partii Unii Demokratycznej (PYD), której zbrojnym ramieniem jest YPG, napisał na Twitterze, że Turcja "wchodzi w bagno" w Syrii i że czeka ją porażka, tak jak porażka czeka Państwo Islamskie.
(az)