Były szef MSZ Zbigniew Rau przekonywał przed sejmową komisją śledczą, że nie doszło do żadnej afery wizowej, natomiast miała miejsce "kaskada fake newsów, pomówień i kłamstw". B. minister zaprzeczył również, jakoby był inicjatorem pomysłu zlokalizowania Centrum Decyzji Wizowych w Łodzi.

REKLAMA

Wbrew oskarżeniom opozycji, nie doszło do masowego wydawania setek tysięcy wiz za łapówki od obcokrajowców, nie doszło do handlu wizami na stoiskach rozstawionych przed polskimi placówkami w krajach afrykańskich, nie doszło do korupcji wśród pracowników MSZ i zagranicznych placówek, do nacisków kierownictwa MSZ na służby konsularne w celu umożliwienia praktyk korupcyjnych - podkreślił Rau w swobodnej wypowiedzi przed sejmową komisją śledczą badającą tzw. aferę wizową.

Komisja, przed którą stanął Rau, bada nadużycia, zaniedbania i zaniechania w zakresie legalizacji pobytu cudzoziemców w Polsce w okresie od 12 listopada 2019 r. do 20 listopada 2023 r. Wcześniej zeznawali przez nią m.in. b. premier Mateusz Morawiecki oraz b. szef MSWiA oraz koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński.

Były szef MSZ podkreślił, że postępowanie prokuratorskie w sprawie nieprawidłowości przy wydawaniu wiz dotyczy 607 wniosków, z czego wydanych zostało 268 wiz. Jak wskazał, sprowadza się to więc do ok. 15-30 setnych promila wydanych w tym czasie wiz, co sprawia, że - według niego - w zasadzie nie było "żadnej afery". Jego zdaniem miejsce miała za to "kaskada fake newsów, pomówień i kłamstw".

W opinii Raua ówczesna opozycja wykorzystywała też sprawę politycznie. Jak wskazywał, niedługo przed ubiegłorocznymi wyborami parlamentarnymi w Parlamencie Europejskim zorganizowano debatę poświęconą tej kwestii, odstępując - jak zauważył - od wcześniejszego zwyczaju, że na sześć tygodni przed wyborami w danym kraju nie organizuje się debat na jego temat.

"Kiedy dowiedziałem się o nieprawidłowościach w Mumbaju, wysłałem kontrolę zarządczą"

Pytany o to, w jaki sposób dowiedział się o nieprawidłowościach wizowych, Rau zeznał, że ówczesny szef MSWiA i koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński po raz pierwszy wspomniał mu o tym na początku drugiej połowy 2022 r., mówiąc, że "proceder stanowi przedmiot czynności operacyjnych naszych służb".

Później - trudno mi powiedzieć, ile razy, może raz, może dwa - wspominał o konsekwencjach takich nieprawidłowości. Wspomniał raz o obecności nad Rio Grande cudzoziemców (...), co do których zachodziło podejrzenie posiadania polskiej wizy - mówił Rau.

O tym, że w sprawę zamieszany może być bliski współpracownik ówczesnego wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka Edgar Kobos, Rau miał być poinformowany w kwietniu 2023 r., jednak - jak relacjonował - nie zadawał służbom dodatkowych pytań, bo miał świadomość, że prowadzą w tej sprawie czynności pod nadzorem prokuratury.

Rozdzielałem sygnały o nieprawidłowościach na te, które pochodziły od służb i zostawiałem tę sferę wyłącznej działalności służb, natomiast reagowałem, jeśli te sygnały pochodziły z innych źródeł. Przykładowo na początku 2023 r., kiedy pojawiło się kilka sygnałów o nieprawidłowościach w Mumbaju i chyba jeszcze jakimś kraju afrykańskim, wysłałem kontrolę zarządczą - dodał.

B. minister zeznał, że z wizytacją do Mumbaju pojechał wicedyrektor biura prawnego Paweł Majewski, wskazany mu jako odpowiednia osoba "chyba przez Wawrzyka". Podkreślił, że wówczas nie miał żadnej wiedzy nt. związków ministra Wawrzyka z nieprawidłowościami. Przyznał też, że nie pamięta, czy po tej wizytacji otrzymał jakiś raport.

"Nie byłem inicjatorem zlokalizowania Centrum Decyzji Wizowych w Łodzi"

B. szef MSZ pytany był również o decyzję dotyczącą zlokalizowania w Łodzi Centrum Decyzji Wizowych, powołanego w 2021 r. po to, by wesprzeć urzędy konsularne na Białorusi po wydaleniu z tego kraju większości polskiego personelu dyplomatyczno-konsularnego. Wycofany ostatecznie projekt rozporządzenia, za który odpowiadał Wawrzyk, zakładał, że centrum będzie obsługiwać wnioski wizowe w uproszczonej procedurze nie tylko z Białorusi, ale także z 20 innych krajów.

Rau potwierdził, że złożył podpis pod notatką decyzyjną powołującą centrum. Dopytywany, czy był inicjatorem pomysłu, by centrum powstało w Łodzi, zaprzeczył. Nie byłem ani inicjatorem, ani nie nadzorowałem procedur, które zmierzały do wyłonienia tej czy innej lokalizacji. Nie zabiegałem w żadnym momencie tego procedowania o to, żeby ta czy inna miejscowość, to czy inne miasto zostało wybrane, i nie zajmowałem się tą sprawą - mówił.

Jak wskazał, decyzja w tej sprawie zapadła w wyniku ustaleń "kolegialnej grupy osób", z których nie mianował i nie znał ani ani jednej, jednak - gdy już się o niej dowiedział - potraktował ją z "satysfakcją". Według Raua drugą rozważaną lokalizacją centrum był Lublin.

"Zapisują państwo jedną z ciemniejszych kart polskiego parlamentaryzmu"

Były szef MSZ zeznał również, że nie zatwierdzał decyzji o uproszczonej ścieżce wizowej dla cudzoziemców, którzy mieli pracować przy inwestycji Orlenu Olefiny III i że nie miał świadomości, iż 5 pracowników generalnego wykonawcy inwestycji, Hyundai Engineering, miało dostęp do wewnętrznego systemu MSZ e-konsulat. Rau przyznał, że jego pasierb pracuje od kilku lat w Grupie Orlen, jednak - jak zastrzegł - na szeregowym stanowisku. Pytany, czy wie, że żona dyrektora jego gabinetu politycznego była zatrudniona w Grupie Orlen, potwierdził. Dodał, że nie miał udziału w jej zatrudnieniu.

Podczas swojego przesłuchania b. szef polskiej dyplomacji wielokrotnie odnosił się krytycznie do działania komisji. Jak wskazywał, sam głosował za jej powołaniem, jednak "polityzacja i autopromocja w czasie wyborów do PE" nie pozwala na "bezstronne dociekanie prawdy materialnej". W tym politycznym ferworze niepostrzeżenie zapisują państwo jedną z ciemniejszych kart polskiego parlamentaryzmu - zwrócił się do jej członków.