Ratownicy górscy w środę wieczorem przerwali akcję poszukiwawczą w Górach Izerskich. Pomoc wezwała kobieta, która razem z mężem utknęła w okolicach Polany Jakuszyckiej. Kontakt z nią urwał się, dlatego ratownicy przez wiele godzin szukali niemal na oślep.
Jak dowiedziała się reporterka RMF FM Barbara Zielińska, ratownicy ruszyli w góry po tym, jak odebrali telefon od kobiety, która dzwoniła z zastrzeżonego numeru. Zdążyła jedynie powiedzieć, że jest na płaskim terenie w okolicach Polany Jakuszyckiej a obok niej leży jej mąż. Potem połączenie zostało przerwane i nie udało się go ponownie nawiązać.
Ratownicy nie zdołali dowiedzieć się, w jakim rejonie znajdują się osoby potrzebujące ratunku. Dlatego zwrócili o pomoc do policji, która próbuje zidentyfikować miejsce pobytu zaginionych na podstawie "logowania" telefonu komórkowego, z którego była wzywana pomoc.
W górach małżeństwa szukało 15 ratowników karkonoskiej Grupy GOPR i kilku ratowników z czeskiej horskiej służby. Zdążyli przeszukać kilkanaście kilometrów kwadratowych Polany Jakuszyckiej. Ponieważ zapadł zmrok i w górach mocno padał śnieg, ratownicy zdecydowali o przerwaniu akcji. Uznali, że w tych warunkach dalsze poszukiwania są niebezpieczne.
Akcja zostanie wznowiona w czwartek rano. Ratownicy liczą, że do tego czasu wyjaśni się sytuacja małżeństwa. Niewykluczone, że poszukiwani sami dotarli w bezpieczne miejsce i nie zgłosili tego żadnym służbom.