Uczestnicy najtrudniejszego na świecie rajdu terenowego - Rajdu Dakar - pożegnali Argentynę i ponownie wjechali do Chile. Adam Małysz i Rafał Marton po 12. etapie 35. rajdu utrzymali czternaste miejsce w klasyfikacji generalnej samochodów. Kapitan reprezentacji Rafał Sonik po 12 etapach zajmuje trzecie miejsce w kategorii quadów. Jakub Przygoński zajmuje 10. miejsce, Jacek Czachor 24., a Marek Dąbrowski 80. - wszyscy polscy motocykliści poprawili swe pozycje w klasyfikacji generalnej.
Jakub Przygoński uzyskał szósty czas dnia - 3:53.22. To był znów ciężki etap, ale jestem zadowolony z mojej jazdy. Na trasie było dużo camel grassu - twardych traw, na których łatwo można się wywrócić. Dogoniłem Oliviera Paina, więc moje tempo było dobre. Do tego na mecie było fantastyczne powitanie kibiców, to naprawdę poprawiło mi samopoczucie po wczorajszym mniej udanym etapie - powiedział Przygoński, motocyklista Orlen Teamu.
Kapitan reprezentacji Rafał Sonik zmierza ponownie do podium Rajdu Dakar. Po 12 etapach zajmuje trzecie miejsce w kategorii quadów. Pecha miał Łukasz Łaskawiec, szósty w klasyfikacji generalnej przed startem do 12. etapu. Jak poinformował jego ojciec, po szóstym punkcie kontroli w pojeździe Łukasza zniszczeniu uległa zębatka tylnego napędu. Czas przeznaczony na naprawę pozbawił zawodnika szansy walki o podium.
Adam Małysz i Rafał Marton po 12. etapie 35. Rajdu Dakar utrzymali czternaste miejsce w klasyfikacji generalnej samochodów. Orzeł z Wisły jest super zadowolony. Na początek mieliśmy trudną, 400-kilometrową dojazdówkę przez bardzo wysokie góry, po czym zjechaliśmy na start do oesu na 2600 metrów. Nie zaczęliśmy najlepiej, bo w kurzu za innymi samochodami pognaliśmy prosto. Dotarliśmy do wąwozu i musieliśmy wracać na trasę. W tym momencie minął nas Australijczyk w Toyocie i dwa Mini. Oni również znaleźli się w wąwozie, ale wybrali wariant dołem, a my podjechaliśmy na górę. Na pierwszym punkcie pomiaru czasu zajmowaliśmy 30. miejsce - relacjonował po przybyciu na biwak.
Potem były wydmy, i jak zaznaczył Orzeł z Wisły, pierwsze pokonywali na wysokim ciśnieniu w kołach.
Mistrz świata w skokach narciarskich przyznał, że emocje rosną, bo meta już blisko, za dwa dni, ale... końcówka jest najgorsza. Wydaje się, że to już z górki. Każdy jedzie rozkojarzony i wtedy łatwo o błędy. Czekają nas jeszcze dwa trudne etapy. Trzeba skoncentrować się na każdym z nich, nie myśleć o mecie, jechać spokojnie i z głową. Taki mam plan.