"Proszę sobie wyobrazić, że etap, w którym eksplodował mi silnik w Abu Dhabi, to był 180. etap Pucharu Świata, w którym jechałem, nie licząc dakarów, i był to również pierwszy etap, na którym nie dotarłem do mety!" – mówi w rozmowie z RMF FM Rafał Sonik, który jest liderem tegorocznego Pucharu Świata w rajdach terenowych.
Maciej Jermakow: Został pan niedawno liderem Pucharu Świata. Początek tego "podakarowego" sezonu ułożył się idealnie?
Rafał Sonik: Oj, chciałbym, żeby tak było. Niestety w Abu Dhabi wybuchł mi silnik i kiedy wróciłem na pozycję lidera po pierwszym trudnym etapie, okazało się, że muszę jeszcze wymienić motor i to kosztowało mnie 7 pozycji. Byłem zatem w bardzo trudnej sytuacji przed Rajdem Kataru, tam też wisiałem na włosku, ale wygrałem te rajd i dzięki temu wróciłem na pozycję lidera Pucharu Świata.
Odetchnął pan z ulgą?
Tak, bo na prawie półmetku Pucharu Świata być liderem - to bardzo ważne, bo działa to na psychikę konkurentów. Ale pamiętajmy, że najbliższe rajdy to są Chile i Argentyna, to są mateczniki moich głównych konkurentów, więc mam świadomość, jakie wyzwanie jest przede mną i mam świadomość, że będę musiał jechać bezbłędnie to końca sezonu, by mieć szanse na zwycięstwo. Oczywiście po 5 kolejnych sezonach, które wygrałem, zresztą wszystkie z logo RMF na stroju i na quadzie, będę walczył do ostatniego kilometra każdego odcinka specjalnego, bo czasami w samej końcówce może się wiele zmienić.
W klasyfikacji sezonu Pucharu Świata woli być pan tym który goni, czy tym którego gonią?
W klasyfikacji generalnej zawsze lepiej być liderem. Ale na etapie bardzo często lepiej gonić. Moi przeciwnicy, gdy jadą przede mną, są bardzo często zestresowani. Wiedzą, że jestem dobrym nawigatorem i konsekwentnym zawodnikiem. Są odcinki, których mogę nie wygrać, ale w tym najważniejszym rozliczeniu często jest jednak tak, że wszystkie zamierzenia i taktyczne i prędkościowe realizuję. Proszę sobie wyobrazić, że etap, w którym eksplodował mi silnik w Abu Dhabi to był 180. etap Pucharu Świata, w którym jechał, nie licząc Dakarów, i był to również pierwszy etap, na którym nie dotarłem do mety!
Biorąc pod uwagę taką regularność i takie doświadczenie - w których sferach może się pan jeszcze poprawić?
Największe rezerwy są zawsze w nawigacji. Jeżeli nawet nawiguje się bezbłędnie, to jest jeszcze tempo nawigacji. Można jechać szybciej, jeśli umie się szybciej nawigować. Jeśli się tego nie potrafi, to lepiej jechać wolniej i unikać błędów nawigacyjnych. Można się też poprawiać pod względem liczby usterek i awarii. Mnie w tym roku spotkały dwie - to się wcześniej nie zdarzało. Gdyby nie te awarie, to byłbym liderem z dużym odstępem.
Dużo czasu zostało do kolejnego rajdu Pucharu Świata, ale to nie oznacza, że ma pan wolne...
Po pierwsze, ja codziennie trenuję, a po drugie - mimo że Rajd Sardynii nie jest w Pucharze Świata, to jadę na niego. To będą dwa tygodnie ostrych przygotowań i tydzień ścigania na Sardynii na przełomie maja i czerwca.
(j.)