"Jesteśmy w stanie awansować do finału Pucharu Kontynentalnego - dla Sanoka, dla polskiego hokeja. Nie jedziemy do Francji w roli faworyta, ale sport jest nieprzewidywalny i zrobimy wszystko, będziemy walczyć o każdy centymetr lodu. Pokażemy, że w Polsce potrafi się grać w hokeja" - mówi RMF FM kapitan Ciarko PBS KH Sanok Rafał Dutka. Pytany o trudną sytuację wokół reprezentacji Polski, odpowiada: "Co nas nie zabije, to nas wzmocni. Sprawami politycznymi się nie interesujemy. Może i powinniśmy, ale tacy już jesteśmy, że chcemy zająć się sportem, zagrać dobre zawody i dużo się nauczyć. Za lekcję niekiedy trzeba zapłacić".
Edyta Bieńczak: "Moja drużyna coś dzisiaj grała, ale hokej to nie był" - tak trener Miroslav Fryčer podsumował wasz wczorajszy występ przeciwko zespołowi Naprzodu Janów. Taka mała żółta kartka przed wyjazdem do Francji?
Rafał Dutka: Najlepiej byłoby skomentować ten mecz tak, że mecz się odbył i ważne są trzy punkty. Myślę, że chłopaki myślami byli już trochę we Francji, koncentrowali się na tym, żeby nie daj Boże, coś się nie stało, bo każdy wie, jak bardzo jest potrzebny drużynie. Myślę, że "żółta kartka" to za mocne słowa, bo takie mecze też się zdarzają. Można to usprawiedliwiać tylko tym, że wszyscy chcemy jechać do Francji i zrobić tam jak najlepszy wynik. Może w głowach było już zakodowane, że gramy z teoretycznie słabszym przeciwnikiem, więc nie będzie tak ciężko. A jak się podejdzie to meczu, tak się potem gra.
Z kolei dwa dni wcześniej w meczu z Podhalem zaprezentowaliście się bardzo dobrze, obie drużyny dostały za to spotkanie świetne oceny od kibiców. "Kawał dobrego hokeja", "mecz walki, zaangażowanie", "oby więcej takich meczów" - to niektóre komentarze i to nie tylko fanów z Sanoka i Nowego Targu. Wasze zwycięstwo - skromne, 1:0, ale po takim meczu smakuje chyba bardzo?
Tak, Podhale to inna drużyna niż w zeszłym sezonie czy dwa sezony temu. Chłopaki bardzo ciężko pracują. Chwała trenerowi Markowi Ziętarze za to, że zdecydował się na dalszą współpracę z Nowym Targiem, jest tam jedną z ważniejszych postaci. Duży wpływ na drużynę ma na pewno Jarek Różański, z którego młodzież może brać przykład, może czerpać z jego doświadczenia. To jest bardzo dobry zespół. I myślę, że mecz był bardzo dobry, było wszystko to, co jest w hokeju potrzebne, spotkanie przyciągnęło wielu kibiców.
Moim zdaniem, Podhale może jeszcze w tym roku mocno namieszać w lidze i cieszę się z tego, bo jestem z Nowego Targu. Serce zawsze bije gdzieś tam dla Nowego Targu, choć zawodnik jest tam, gdzie jest jego pracodawca. Nie ma się co oszukiwać: chcę wrócić kiedyś do Nowego Targu i mam nadzieję, że będę przyjęty.
W tym niedzielnym meczu ważną rolę odegrali bramkarze. W Sanoku Bryan Pitton - po dosyć niepewnym początku sezonu, późno zresztą dołączył do drużyny - stał się mocnym punktem zespołu. Po spotkaniu z Naprzodem kibice wybrali go MVP meczu.
Bryan pokazał się z bardzo dobrej strony, już od kilku meczów broni bardzo dobrze, pokazuje, na co go stać. Dla nas to dobry prognostyk przed ciężkim turniejem we Francji. Wcześniej rzeczywiście miał może problemy z aklimatyzacją. Przyjechał do Sanoka późno, trochę brakowało mu na pewno treningów, przepracowanego lata. Ale wszystko jest już w porządku i myślę, że z meczu na mecz będzie jeszcze lepiej. Jest bardzo silną postacią w naszej drużynie.
W każdej drużynie bramkarz jest najważniejszy. Tak było w meczu z Podhalem, bramkarze odegrali w nim bardzo ważną rolę, Ondrej Raszka również świetnie bronił. Jego postawa cieszy tym bardziej, że stara się o polskie obywatelstwo i chce jako bramkarz reprezentacyjny zaistnieć na arenie międzynarodowej. Ma na to papiery. W Podhalu pokazuje świetną postawę i wyrasta golkiperom reprezentacji na bardzo groźnego konkurenta. Tylko się z tego cieszyć, bo mało jest bramkarzy o polskich korzeniach, którzy mogą grać w reprezentacji - a to jest dla naszej dyscypliny najważniejsze.
Chciałabym zapytać jeszcze o Pittona - to w Sanoku drugi golkiper zza Oceanu, w ubiegłym sezonie waszej bramki bronił John Murray. Powiedział mi pan wtedy, że to bardzo mocny psychicznie zawodnik, że kiedy przytrafi się stracona bramka, przegrany mecz, to jakby zamyka tę historię, nie rozpamiętuje - idziemy dalej, jest następna akcja, następny mecz. Można porównać Johna Murraya i Bryana Pittona, jeśli chodzi o styl, podejście do gry?
To, o czym wtedy powiedziałem - że John Murray jest bardzo mocny psychicznie - cechuje też Bryana. To jest chyba cecha zawodników zza Oceanu, tak są prowadzeni od małego - że bramkarz umie poradzić sobie ze stresem. A u bramkarza to jest najważniejsza cecha, on nie może pozwolić sobie na chwilę dekoncentracji. John i Bryan bardzo dobrze sobie ze stresem radzą. I to jest chyba ta ich szkoła.
Wczorajsze trzy punkty w meczu z Janowem dały wam awans do turnieju finałowego Pucharu Polski. Macie na koncie 104 strzelone bramki przy 30 straconych, jesteście liderem tabeli. Po słabszym początku sezonu, gdzie oscylowaliście nawet wokół 5. miejsca, udało się chyba uporządkować grę i ustabilizować pozycję w lidze.
Myślę, że sytuacja się unormowała. Cel, postawiony nam przed sezonem, był taki, że mamy być w czwórce, która zagra w Pucharze Polski. Tego oczekują prezesi, tego oczekują sponsorzy. Chcieliśmy zrobić wszystko, żeby tak się stało. Dodatkowo Puchar Kontynentalny - udało się przejść pierwszą rundę. Tak że myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Dużo wniosła na pewno zmiana trenera, choć trener Demkowicz nie był winien, że szło nam tak, a nie inaczej - po prostu czasem potrzebna jest świeża krew, czy to nowy zawodnik, czy nowy trener. Myślę, że zmiany, choćby inne ustawienie formacji, poszły w dobrym kierunku.
Sądzę, że ta sytuacja się ustabilizuje i będziemy grać coraz lepiej. Stać nas na to, mamy najmocniejszą na papierze drużynę w Polsce i chciałbym, żeby to nie pozostało tylko na papierze - żeby nie mówiono, że mamy silną drużynę, a nie potrafimy wygrywać. W każdym meczu musimy udowadniać, że gramy każdy mecz na sto procent, w każdym meczu wygrywamy i pokazujemy dobry hokej. Wtedy będziemy przyciągać kibiców. I nikt nie będzie mówił, że mamy w drużynie tylu obcokrajowców, tylko że gra Sanoka się podoba.
No właśnie, są takie zarzuty: że wielu obcokrajowców, a wychowankowie zepchnięci na margines.
Taki jest sport: klubem zarządzają prezesi, ale przede wszystkim sponsorzy, którzy chcą wyników. Dają na tę dyscyplinę swoje ciężko zarobione pieniądze i od nich zależy decyzja, czy drużyna będzie składać się z obcokrajowców, czy z polskich zawodników. Myślę, że jest to też może kwestia tego, że nie ma w Sanoku czy Centralnej Lidze Juniorów tak wielu zawodników, którzy na dzień dzisiejszy poradziliby sobie i mogli zdobyć pierwsze miejsce w lidze. Radzą sobie bardzo dobrze w CLJ, jest kilku świetnych chłopaków, którzy latem pracowali z nami na lodzie. Myślę, że przyszłość jest w nich, ale na dzień dzisiejszy nie ma w Polsce grupy juniorów, która mogłaby ograć ligę i zająć pierwsze miejsce. A tylko to interesuje sponsorów. O sponsorów jest ciężko i trzeba dbać o to, co się ma, robić wszystko, żeby byli zadowoleni. Znaleźliśmy się w takim miejscu, że pieniądz rządzi światem - jeśli go nie będzie, to nie będzie sportu.
Gra się przecież dla wygrywania - jeśli wychowankowie nie są w stanie przebić się do składu, to znaczy, że muszą jeszcze popracować.
Dokładnie: ciężka praca. Nie można się załamywać, schować i powiedzieć sobie: "Jestem skreślony, bo i tak sprowadzą obcokrajowców". Na każdego przyjdzie czas. Ja pamiętam swoje początki, kiedy w Nowym Targu było bardzo wielu wychowanków, a przychodzili obcokrajowcy i musiałem czekać na swoją szansę. Też miałem chwile zwątpienia. Ale ciężko pracowałem, czekałem na szansę, w końcu ją dostałem, wykorzystałem i dzisiaj jestem tam, gdzie jestem. Nie ma się co na nikogo obrażać, trzeba po prostu ciężko pracować, udowadniać sobie i innym, że stać mnie na to, żeby grać w hokeja - i w końcu to miejsce się dostanie.
Jest tu dużo młodych chłopaków, którzy mają mniej niż 20 lat. Trener z CLJ bardzo dobrze z nimi pracuje, wprowadza ich do seniorskiego hokeja i myślę, że w przyszłości będzie z nich pożytek. Ale na dzień dzisiejszy nasza młodzież nie jest w stanie wygrać ligi - jest po prostu za ciężko i na razie trzeba się wspomagać obcokrajowcami.
Sytuacja w lidze jest w tej chwili taka, że mamy mocną czołówkę z czterema zespołami, między którymi różnice punktowe są minimalne, bardzo blisko tej czołówki jest piąte w tabeli Podhale - a później jest duży jakościowy dystans. Taka sytuacja nie może być dobra ani dla oka kibica, ani dla poziomu rozgrywek, bo wiele meczów gra się chyba tak "na pół gwizdka".
Każde z tych miast chce mieć hokej, walczy o to, żeby mieć drużynę. Nie ma się co dziwić Katowicom, Polonii czy innym drużynom, które są teoretycznie słabsze, że chcą w hokeja grać. Chłopaki mają serce dla hokeja, chcą walczyć, całe życie grali w hokeja i pewnie bez niego nie wyobrażają sobie życia. Na pewno są wdzięczni władzom klubów, że robią wszystko, żeby te drużyny mogły grać - mimo że od czasu do czasu dostają srogie lanie.
Każdy był kiedyś w takiej sytuacji - choćby Sanok czy niedawno Podhale. Takie sytuacje miały miejsce w każdym praktycznie mieście - i te miasta wychodziły z kłopotów z pomocą lokalnych władz. Myślę, że te obecnie słabsze drużyny też z kłopotów wyjdą.
Czego nie można odmówić tym chłopakom, to, że chcą grać w hokeja. A jeżeli będzie nas coraz mniej, będzie mniej drużyn, które będą zatrudniać - może i na minimalnych krajowych - to zawodnicy, którzy kochają hokej i grają w niego całe życie, nie będą mieli gdzie się podziać.
Tak sobie myślę, że gdyby o zdobyciu mistrzostwa Polski decydowały wyłącznie zaangażowanie i chęć walki, to mielibyśmy wielu kandydatów do tytułu w tym sezonie. To, co robią choćby zawodnicy z Katowic, to, że w ogóle wychodzą na lód i w każdym meczu walczą, to jest niesamowite.
Dokładnie. Każdy sportowiec jest nauczony walki, każdy chce pokazać drugiemu: "Mimo że dzisiaj jestem tu, gdzie jestem, to udowodnię ci, że niczym się nie różnimy, że nawet jestem lepszy - tylko akurat okoliczności są takie, jakie są". Każdy chce wygrywać i to jest naprawdę fajne, że te chłopaki wychodzą na lód, grają, dają z siebie wszystko. I za to im chwała.
Niektórzy trenerzy pytali, kto dał im pozwolenie na grę w ekstraklasie, a miesiąc później męczą się z tą drużyną. Więc niech każdy patrzy na swoje podwórko i ocenia siebie.
Myślę, że Katowice jeszcze kiedyś pokażą skład, który - jak kiedyś - będzie mistrzem Polski.
Zmieniając temat: dobrze było wrócić do klubu po przerwie na reprezentację? Myślę o problemach z pieniędzmi, sprzętem, ubezpieczeniami...
Co nas nie zabije, to nas wzmocni. My chcemy grać, to jest grupa chłopaków, która nie jeździ na zgrupowania dla pieniędzy, nie ogląda się wyłącznie na sprawy polityczne, jakie dzieją się wokół reprezentacji. Jesteśmy fajną grupą ludzi, która dobrze ze sobą współgra, dobrze kontaktuje. I przyjeżdżamy, mimo że są jakieś zaległości finansowe czy inne problemy. Staramy się odrzucać to na bok, grać dla Orzełka, dla tych ludzi, którzy w nas wierzą - ale i tych, którzy w nas nie wierzą. I myślę, że na razie robimy dobrą robotę. Trener Jacek Płachta nas motywuje, przekazuje to, co przekazywał trener Zacharkin. Myślę, że mu w tej pracy pomagamy, chcemy grać dobry hokej, chcemy zaistnieć w kwietniowych mistrzostwach świata. Po ostatnim turnieju w Budapeszcie nie wyglądamy tak źle, jest dobra atmosfera, żeby w Krakowie było jak najlepiej.
Sprawami politycznymi się nie interesujemy, bo to nas nie dotyczy - choć może i powinniśmy, ale tacy już jesteśmy, że chcemy zająć się sportem, przyjechać, zagrać dobre zawody i dużo się nauczyć - bo gramy z dobrymi zespołami. Za lekcję niekiedy trzeba zapłacić.
Na koniec wróćmy jeszcze do turnieju półfinałowego Pucharu Kontynentalnego. Kto będzie we Francji najtrudniejszym przeciwnikiem? Będą w ogóle słabsi rywale?
Myślę, że wszystkie drużyny będą na podobnym poziomie. Zadecyduje przede wszystkim dyscyplina w grze, podejście do meczu i postawa bramkarzy. Moim zdaniem, wszystko może rozstrzygnąć się właśnie w tych elementach.
Według mnie, jesteśmy w stanie dla Sanoka, dla polskiego hokeja - bo w tej chwili jesteśmy przedstawicielami polskiego hokeja - awansować do finału. Zrobimy wszystko. Jedziemy z nastawieniem na ciężką walkę i chcemy pokazać się na arenie międzynarodowej z dobrej strony.
Powiedział pan, że jesteście przedstawicielami polskiego hokeja. Fajny był moment, kiedy po waszym awansie do półfinału PK kibice hokeja z całego kraju, na co dzień czasem mocno podzieleni, zjednoczyli się w gratulacjach i w radości z tego, że polska drużyna odniosła sukces.
To bardzo cieszy - że w takich sytuacjach potrafimy być jedną drużyną. Zrobiliśmy krok do przodu, przede wszystkim, troszeczkę, dla polskiego hokeja. Mam nadzieję, że teraz zrobimy drugi krok. Nie jedziemy tam na pewno w roli faworyta, ale sport jest nieprzewidywalny i zrobimy wszystko, będziemy walczyć o każdy centymetr lodu. Pokażemy, że w Polsce potrafi się grać w hokeja.