Agnieszka Radwańska spotka się po południu z byłą liderką rankingu Amerykanką Sereną Williams w pierwszym półfinale kończącego sezon turnieju masters - WTA Championships w Stambule. Do tej pory krakowianka przegrała wszystkie trzy pojedynki z Amerykanką, a najbardziej zacięty - jedyny trzysetowy - stoczyła w swoim pierwszym wielkoszlemowym finale, w lipcu w Wimbledonie.

REKLAMA

Tenisistki wyjdą na twardy kort w Sinan Erdem Arena o godzinie 15.00 (14.00 czasu polskiego).

Będzie to ich czwarty pojedynek, a wszystkie dotychczasowe wygrała Amerykanka, w tym w lipcu na trawiastych kortach w Wimbledonie, gdzie Polka osiągnęła pierwszy w karierze wielkoszlemowy finał. Wówczas po raz pierwszy też zdołała Serenie "urwać" seta.

Tamten mecz to była zupełnie inna historia, bo to była trawa, a tu jest kort twardy. Chociaż, na szczęście, ten kort jest nietypowy, chyba najwolniejszy w całym Turze. Chropowata nawierzchnia sprawia, że piłki błyskawicznie się niszczą i przestają szybko latać. Może dzięki temu nie będzie mi serwowała tylu bomb. Zobaczymy jak to będzie. Niezależnie z kim gra Serena, to i tak zawsze ona dyktuje warunki. Jeśli ma swój dzień, to ciężko jest cokolwiek zrobić - uważa krakowianka.

"Zrobię wszystko, by wyjść na kort"

Wczoraj Agnieszka Radwańska po trzyipółgodzinnym maratonie pokonała Włoszkę Sarę Errani i awansowała do półfinału turnieju masters - WTA Championships w Stambule. Ciężko będzie jutro wyjść do gry przeciw Serenie Williams - przyznała wczoraj wieczorem 23-letnia polska tenisistka.

Cóż, ustanowiłam dziś swój rekord długości gry, więc obawiam się, że ciężko będzie jutro wstać, ogarnąć się i znów wyjść na kort, szczególnie przeciwko Serenie. Po dzisiejszym meczu siedziałam już 15 minut w wodzie, ale niewiele pomogło, przynajmniej na razie - powiedziała Radwańska.

Jutro rano na pewno czeka mnie masaż, wizyta u fizjoterapeuty. Czyli zrobię wszystko, żeby być w stanie wyjść na kort i trochę pobiegać jeszcze. Czy to będzie możliwe, zobaczymy jutro" - dodała.

"Cieszę się, że odniosłam zwycięstwo w jednym z dwóch ponadtrzygodzinnych maratonów"

W ostatnim pojedynku w Grupie Białej Polka wygrała z Errani 6:7 (6-8), 7:5, 6:4, przy pierwszym meczbolu.

Miałam grać przeciwko Sarze agresywnie i starałam się, ale na tym dziwnym korcie piłki po prostu nie lecą. Właściwie po trzech, czterech gemach nie nadają się praktycznie do niczego, bo nawierzchnia jest strasznie szorstka. Nie da się ukryć, że dzisiaj mogłam trochę lepiej serwować, szczególnie w trzecim secie, bo tam były prawie same "breaki" - stwierdziła Radwańska, która w ostatniej partii prowadziła 5:2, zanim wygrała ją 6:4.

Najważniejsze jednak, że się przełamałam na sam koniec i dla odmiany wygrałam swoje podanie, bo gdyby się zrobiło po pięć, to byłoby już niewesoło. Ale grunt, że udało mi się wygrać ostatnią piłkę. Cieszę się, że odniosłam zwycięstwo przynajmniej w jednym z tych dwóch ponad trzygodzinnych maratonów - dodała.

Był to jej drugi trzysetowy mecz w ciągu trzech dni. Poprzednio zeszła z kortu o drugiej w nocy ze środy na czwartek, po trzech godzinach i 13 minutach gry z Rosjanką Marią Szarapową. Z wiceliderką rankingu przegrała 7:5, 5:7, 5:7.

Położyłam się wtedy spać dopiero rano, mniej więcej o 6.30. Przyznam szczerze, że takich długich meczów, w tak krótkim odstępie czasu, to chyba nigdy nie grałam. Do tego poprawiłam tamten rekord, więc dość mocno czuję to wszystko w kościach i całym ciele, niestety - powiedziała krakowianka.

Po Williams i Radwańskiej na kort wyjdą aktualna liderka rankingu WTA Tour - Białorusinka Wiktoria Azarenka i numer dwa na świecie Rosjanka Maria Szarapowa.

W sobotę w turnieju masters rozpocznie się też rywalizacja czterech najlepszy debli sezonu. Najpierw broniące tytułu Amerykanki Liesel Huber i Lisa Raymond zmierzą się z Czeszkami Andreą Hlavackova i Lucie Hradecką (nr 2.), a na koniec, wieczorem, zagrają Włoszki Sara Errani i Roberta Vinci (1.) z Rosjankami Marią Kirilenko i Nadieżdą Pietrową.