Centralne Laboratorium Kryminalistyki w ogóle nie rozpoczęło jeszcze prac nad badaniem próbek z wraku tupolewa na obecność trotylu. Tak twierdzi mecenas Piotr Pszczółkowski, powołując się na informacje uzyskane przez rodziny ofiar tragedii smoleńskiej. Informacjom Pszczółkowskiego zaprzecza Naczelna Prokuratura Wojskowa.
Mecenas Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik krewnych ofiar tragedii smoleńskiej, odniósł się podczas spotkania zespołu Antoniego Macierewicza do wczorajszej wypowiedzi prokuratora generalnego dla RMF FM. Andrzej Seremet stwierdził, że obiecywany półroczny termin badania próbek przywiezionych z Rosji nie zostanie dotrzymany. Tymczasem według Pszczółkowskiego do tej pory nie przebadano nawet jednej próbki.
Andrzej Seremet w rozmowie z Romanem Osicą wyjaśnił, że poprzednie obietnice w tej sprawie nie zostaną dotrzymane. Termin ogłaszany w momencie, kiedy biegli przystępowali do tych prac, był określany na 6 miesięcy. Możemy lokować swoje oczekiwania w okresie miesięcy letnich - powiedział prokurator generalny.
W nawiązaniu do słów mecenasa Pszczółkowskiego Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała, że badania próbek trwają. Trwa proces badawczy próbek zabezpieczonych w Smoleńsku na przełomie września i października 2012 r. Powyższą informację potwierdził prokurator - referent śledztwa w rozmowie z biegłymi z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji - napisano w komunikacie.Jak wcześniej informowaliśmy, okres badawczy w założeniu miał trwać około 6 miesięcy, od dnia dostarczenia próbek do CLKP, co nastąpiło w dniu 5 grudnia 2012 r. Zdaniem powołanych biegłych realne jest dotrzymanie zakreślonego wcześniej terminu przeprowadzenia tych badań - pisze NPW.
Jeszcze tego samego dnia informacje te częściowo zdementowała Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Płk Ireneusz Szeląg poinformował na konferencji prasowej, że urządzenia wykorzystane w Smoleńsku wykazały obecność cząstek wysokoenergetycznych, które mogą wchodzić w skład materiałów wybuchowych, ale nie muszą.
Próbki pobrane w Smoleńsku - 255 wymazów z wraku samolotu i gleby - trafiły do Polski na początku grudnia 2012 roku. Ich badaniem zajęli się eksperci z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego. W dniu, kiedy pojawiły się w kraju, naczelny prokurator wojskowy Jerzy Artymiak przyznał w Sejmie, że "niektóre z detektorów użytych w Smoleńsku wykazały na czytnikach cząsteczki trotylu". Tłumaczył jednak, że tych wskazań nie można traktować w sposób kategoryczny, bo pojawiały się też w sytuacji, gdy urządzenia zbliżano do przedmiotów codziennego użytku.