Do godz. 13 paryska policja zatrzymała 106 osób, a 43 umieszczono w areszcie. To rezultat kolejnego protestu "żółtych kamizelek", którego uczestnicy sprzeciwiają się polityce gospodarczej rządu - poinformowała prefektura policji we francuskiej stolicy.
Policja skonfiskowała zatrzymanym osobom przedmioty "mające służyć jako broń", takie jak kule do popularnej gry w petanque czy młotki. Protestujący sprzeciwiali się także zakazowi zgromadzeń "żółtych kamizelek" w kilku miejscach stolicy, zwłaszcza w rejonie Pól Elizejskich, gdzie od rana sporadycznie dochodziło do napięć - pisze agencja AFP.
Przy pomocy gazu łzawiącego siły porządkowe rozpędziły w sobotę rano, właśnie na Polach Elizejskich, kilka niewielkich grup osób z ruchu "żółtych kamizelek".
Policja dokonała zatrzymań w miejscach, gdzie zabroniono demonstracji. W sobotę, która jest już 45. sobotą z rzędu, kiedy odbywają się demonstracje "żółtych kamizelek", rozmieszczono ok. 7500 członków sił bezpieczeństwa.
Dzień mobilizacji "żółtych kamizelek" rozpoczął się na placu Madeleine, gdzie siły policyjne rozproszyły grupę ok. 300 osób, które próbowały zgromadzić się, pomimo zakazu wydanego w piątek przez paryską prefekturę.
Manifestanci zostali również zablokowani przez siły porządkowe w rejonie dworca Saint-Lazare.
Tymczasem o godz. 13:30, na wezwanie FO, jednej z pięciu największych central związkowych we Francji, rozpoczęła się w Paryżu manifestacja przeciwko reformie systemu emerytalnego. Resort ds. wydatków publicznych ma zamiar zlikwidować 5,8 tys. miejsc pracy w latach 2020-2022. 12 września premier Francji Edouard Philippe zapowiedział, że w związku z protestami dotyczącymi reformy emerytalnej z uwagą wysłucha zdania związkowców i głosu opinii publicznej; zapowiedział jednak, że reformę przeprowadzi.
Oddolny ruch "żółtych kamizelek" rozpoczął w listopadzie 2018 roku serię protestów najpierw przeciwko podatkowi paliwowemu, a później przeciwko polityce gospodarczej rządu. Protesty, które przerodziły się w - jak pisze AFP - brutalną rewoltę przeciwko prezydentowi Emmanuelowi Macronowi, bardzo zaszkodziły jego notowaniom. Początkowo masowe marsze są teraz dużo mniej liczne, a na początku lipca zaczęło rosnąć poparcie dla prezydenta.
"Żółte kamizelki" odrzucają politykę gospodarczą Macrona, nastawioną - jak uważają - na duże koncerny i bogatych kosztem zwykłych pracowników. Ruch domaga się podniesienia płac, emerytur i zasiłków dla bezrobotnych.
W reakcji na protesty francuskie władze zorganizowały kilkumiesięczną "debatę narodową"; po jej przeprowadzeniu zapowiedziano obniżenie podatków, reformę systemu emerytalnego, ułatwienie rozpisywania referendów i reorganizację państwowej administracji.