Usterki techniczne samolotu, zachowanie załogi, zła organizacja i zabezpieczenie lotu oraz "zachowania osób trzecich", czyli np. zamach terrorystyczny - takie wersje przyczyn tragedii pod Smoleńskiem badają śledczy. Prokuratura Generalna i Naczelna Prokuratura Wojskowa po raz pierwszy oficjalnie podały w czwartek, jakie wersje katastrofy są badane.
Przyjąć bądź odrzucić tę wersję będzie można jednoznacznie najwcześniej po zakończeniu prac Polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, której przekazano całość dokumentacji technicznej Tupolewa, zabezpieczonej w kraju. Nie można jednak wykluczyć, że będzie to możliwe dopiero po uzyskaniu specjalistycznej, kompleksowej opinii biegłych.
Zdaniem śledczych, dotychczas przeprowadzone w Polsce dowody pozwalają na wstępne przyjęcie, iż samolot w chwili startu - o godzinie 7.27 czasu polskiego - był sprawny technicznie, a załoga nie zgłaszała żadnych problemów. Dopełniono też niezbędnych procedur w zakresie przygotowania samolotu. 6 kwietnia nastąpił wymagany oblot, a w ubiegłym roku samolot był poddany generalnemu remontowi w Rosji, skąd odebrano go 21 grudnia.
Na podstawie dotychczasowych ustaleń nie ma powodów do kwestionowania ani rzetelności tego remontu, czy też poprawności odbioru samolotu przez stronę polską - podały Prokuratura Generalna i Naczelna Prokuratura Wojskowa we wspólnym komunikacie.
Wersja druga dotyczy zachowania załogi, w tym błędu w technice pilotowania, niezdyscyplinowania załogi w powietrzu czy niedoszkolenia załogi. W świetle zebranych dotychczas dowodów uznanie tej wersji za pewną albo jej odrzucenie jest zdecydowanie przedwczesne; trwają czynności procesowe wersję tę weryfikujące - napisano. Według komunikatu, załoga miała uprawnienia do wykonania lotu, a jej członkowie przeszli niezbędnie szkolenia. Z dokumentów wynika też, że obaj piloci "znali w wystarczającym stopniu język rosyjski".
Do przyjęcia bądź odrzucenia tej wersji, jak również założenia o nieprawidłowości działania rosyjskiego personelu naziemnego, kluczowe jest otrzymanie od Federacji Rosyjskiej materiałów, o które polska prokuratura zwracała się już trzykrotnie: 10, 16 i 20 kwietnia. Co do obsługi lotniska w Smoleńsku, niezbędna będzie analiza aktów prawnych dotyczących zasad obsługi i kontroli lotów, a także zakresu obowiązków poszczególnych osób. Nie mają tu znaczenia międzynarodowe zasady lotnictwa cywilnego z powodu wojskowego charakteru lotniska w Smoleńsku - napisano w komunikacie.
Trzecia wersja mówi o złej organizacji i zabezpieczeniu lotu, w tym o nieprawidłowościach w działaniu polskiego personelu naziemnego i rosyjskiego personelu naziemnego. Co do tej wersji trwają intensywne czynności śledcze. Z uwagi na przyjętą taktykę procesową (zaplanowane już czynności procesowe) w chwili obecnej nie można udzielić żadnej informacji o wynikach dotychczas przeprowadzonych w tej materii dowodów - głosi komunikat.
Wersja czwarta obejmuje zachowanie osób trzecich (np. zamach terrorystyczny, sugestie i oczekiwania od załogi określonego postępowania). Prokuratura podkreśla, że żaden z uzyskanych dotychczas dowodów nie potwierdza tej wersji. Niemniej jednak odrzucenie tej wersji na obecnym etapie śledztwa byłoby przedwczesne. Może to nastąpić w sposób kategoryczny dopiero po przeprowadzeniu i ocenie całości materiału dowodowego - podano w komunikacie.
Śledczy poinformowali także, że strona rosyjska wykonała dwie ekspertyzy przeprowadzone przez Centrum Ekspertyz Kryminalistycznych MSW Federacji Rosyjskiej w sprawie ustalenia użycia materiałów wybuchowych. Pierwszą ekspertyzę wykonano 12 kwietnia, wykorzystując do badań próbki pobrane z części samolotu znajdujących się na miejscu katastrofy. Z treści ekspertyzy wynika, iż nie ujawniono obecności materiałów wybuchowych. Ponadto przeprowadzono badania broni znalezionej na miejscu zdarzenia. Opinie balistyczne wykluczyły oddanie strzałów z zabezpieczonych sztuk broni - donosi komunikat.
Według komunikatu, wstępne ustalenia wskazują, że przed lądowaniem samolotu Tu-154M - około kilkadziesiąt minut wcześniej - rosyjski Ił-76 podejmował dwukrotnie próbę lądowania na lotnisku w Smoleńsku. Po zatoczeniu kręgu nad lotniskiem samolot jednak odleciał, rezygnując z lądowania. Wspomniana różnica czasowa wyklucza hipotezę o jakimkolwiek związku incydentu z katastrofą. Zatem pojawiające się spekulacje o wywołanych przez ten samolot turbulencjach, które miałyby zakłócić lot samolotu Tu-154M są bezpodstawne - podkreśla komunikat.
Ze śledztwa wynika też, że załoga polskiego samolotu JAK-40, który wylądował wcześniej, ostrzegała droga radiową załogę Tu-154M o pogarszających się warunkach pogodowych.
Ustalenie czasu katastrofy nastąpi w oparciu o dane ze wszystkich urządzeń i źródeł, które mogły zarejestrować ten fakt. Chodzi o tzw. czarne skrzynki, urządzenia ATM QAR, czyli tzw. trzecią czarną skrzynkę, dane dokumentujące przerwę w dostawie energii elektrycznej z elektrowni w Smoleńsku, dokumenty ruchu lotniczego czy zeznania świadków.
Prokuratura powoła też biegłego klimatologa, by zbadał warunki pogodowe panujące zwykle w rejonie katastrofy na początku kwietnia. Ten obszar ma bowiem swoje specyficzne cechy z uwagi na występujące bagna i nierówności terenu - napisano w komunikacie.
Dotychczas w polskim śledztwie przesłuchano ponad 70 świadków (kilku istotnych - dwukrotnie), w tym m.in.: z naziemnej obsługi technicznej, pracowników Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, żołnierzy z 36. Pułku Specjalnego Lotnictwa Transportowego w Warszawie, różnych służb dyżurnych (Centrum Operacji Powietrznych, Centrum Hydrometeorologii Sił Zbrojnych RP), Biura Ochrony Rządu i innych.