Białostocka prokuratura podała, że środowe przeszukania prowadzone przez CBA dla potrzeb śledztwa dotyczącego m.in. podejrzeń nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych Mariana Banasia, dotyczyły 20 miejsc - w tym siedziby Najwyższej Izby Kontroli.
W środę rano Centralne Biuro Antykorupcyjne weszło do nieruchomości Mariana Banasia na zlecenie Prokuratury Regionalnej w Białymstoku, która prowadzi śledztwo dotyczące oświadczeń majątkowych szefa NIK. Chodzi o domy w Krakowie i Warszawie, należące do Banasia i jego rodziny. Pojawiły się także nowe informacje związane z sprzedażą jednej z działek w Małopolsce.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Zastępca szefa białostockiej prokuratury Paweł Sawoń poinformował, że w trakcie dochodzenia ujawniono dwie kserokopie umów, których sygnatariuszem był - z jednej strony - Marian Banaś, a z drugiej inna osoba. Kopie są w zasadzie jednobrzmiące, natomiast różnią się kwotą miesięcznego czynszu dzierżawnego - powiedział prok. Sawoń. Wyjaśnił, że na jednej z tych kserokopii kwota ta to 8 tys. zł, zaś na drugiej 4 tys. zł. Dlatego prokuratura chciała mieć wgląd w oryginały umów - stąd też środowe przeszukania w sumie 20 miejscach na terenie kraju.
Paweł Sawoń nie podał, jakich nieruchomości i gdzie zlokalizowanych dotyczyły środowe czynności; przyznał jedynie, iż jednym z miejsc była siedziba Najwyższej Izby Kontroli.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Sam Marian Banaś - prezes NIK w stanowisku skierowanym w środę do marszałek Sejmu Elżbiety Witek wyraził oburzenie z powodu przeszukań. Przypomniał, że "jedynie Sejm jest władny podejmować jakiekolwiek decyzje określone ustawowo i konstytucyjnie w zakresie dotyczącym działalności Najwyższej Izby Kontroli i jej organów" i że podejmowanie jakichkolwiek czynności procesowych związanych z odpowiedzialnością prezesa NIK, powinno być poprzedzone uchyleniem immunitetu.
Prokuratura Regionalna w Białymstoku prowadzi od początku grudnia śledztwo dotyczące m.in. podejrzeń nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych obecnego szefa NIK, wcześniej szefa służby celnej i ministra finansów Mariana Banasia.
W grudniu "Dziennik Gazeta Prawna" informował o zastrzeżeniach CBA wobec Banasia. Po zakończonej w październiku kontroli CBA zawiadomiła prokuraturę o podejrzeniach, według których Banaś składał "nieprawdziwe oświadczenia majątkowe, zatajał faktyczny stan majątku i miał nieudokumentowane źródła dochodu". Dziennik ustalił, że Banaś nie potrafił wytłumaczyć agentom, skąd w jego domu znalazło się 200 tys. zł w gotówce.
CBA zainteresował też brak wpisu w oświadczeniu darowizny dla syna Mariana Banasia w wysokości niemal 2 mln złotych. "DGP" wskazywało też, że kontrolerzy mieli zastrzeżenia do inwestycji Mariana Banasia. Szef NIK-u miał ulokować 60 tys. w rzeźbie. Zazwyczaj kupuje się certyfikaty, a nie fizyczne dzieła sztuki. Ciekawe jest w tym wątku, kto oferował alternatywną inwestycję. "DGP" podaje, że chodzi o piramidę finansową opartą o rynek dzieł sztuki i rozkręconą przez Polkę ze szwedzkim paszportem.
Na początku grudnia szef Najwyższej Izby Kontroli ogłosił w specjalnym oświadczeniu, że "był gotów złożyć urząd prezesa NIK". Podkreślił, że jego "osoba stała się przedmiotem brutalnej gry politycznej" i wskazał, że został powołany na prezesa NIK z zachowaniem wszelkich procedur.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Czarne chmury zebrały się nad Marianem Banasiem po reportażu "Superwizjera TVN". Dziennikarze ustalili, że szef NIK wpisał do oświadczenia majątkowego kamienicę w Krakowie, gdzie mieścił się pensjonat wynajmujący pokoje na godziny. Banaś miał zaniżyć w oświadczeniach majątkowych dochody z wynajmu kamienicy. Zarządzać pensjonatem mieli z kolei znani w Krakowie przestępcy. Już wtedy CBA prowadziło kontrole oświadczeń Banasia.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości długo bronili szefa NIK. Zmieniło się to po kilku tygodniach. Premier Mateusz Morawiecki stwierdził, że wnioski z raportu CBA powinny skłonić Banasia do dymisji.