"Święta w Norwegii to nie są święta, które celebrują choinkę, konsumpcję i spotkania rodzinne. To jest kraj, który jedzie wówczas w dziką naturę" - mówiła profesor Nina Witoszek z Uniwersytetu w Oslo, historyk kultury i autorka książki "Najlepszy kraj na świecie", w świątecznym programie Radia RMF24 „Opowieści z dalekiej Północy”. Rozmawiał z nią Marcin Jędrych.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Oczywiście każdy kraj ma swoje problemy i ciężko o utopijne miejsce na świecie. Jednak Norwegia "to kraj, w którym demokracja funkcjonuje stosunkowo gładko, a ludzie mają przekonanie, że rzeczywiście są jedną z najlepszych i najbardziej zorganizowanych liberalnych demokracji na planecie".
Norwegowie zbudowali bardzo pozytywny mit na temat swojego własnego obrazu i na temat swoich własnych wartości. Takich mitów Polacy jakoś nie umieją stworzyć. Tu warto się od Norwegów czegoś nauczyć - nauczyć się po prostu budowania narracji o szczęściu - mówiła Nina Witoszek.
Norwegia przez długi okres - aż do późnych lat 70. - była bardzo biednym krajem w Europie. Mimo to norweskie społeczeństwo od zawsze uważało się za najlepszy kraj świata - podkreślała profesor.
Abstrahując od Norwegów Witoszek nawiązała do statystyk, według których to Finowie są najszczęśliwszym ludem, sprzecznie z powszechnym stereotypem depresyjnych ludzi Północy. Jeden z moich przyjaciół z Finlandii wyjaśnia: "My Finowie nie oczekujemy zbyt dużo od życia - dlatego jesteśmy szczęśliwi" - wyjaśnia.
Nina Witoszek zapytana o to, jak wyglądają święta w tej części Skandynawii, stwierdziła, że Norwegia się zmienia. Jednak w dalszym ciągu święta w Norwegii to nie są święta, które celebrują choinkę, konsumpcję i spotkania rodzinne. (...) To jest kraj, który jedzie wówczas w dziką naturę - mówi.
Norwegowie udają się na święta do lasu, w góry, do swoich chat letniskowych po to, aby medytować na łonie natury - aby się zregenerować, odnowić swoje siły. Często towarzyszy temu jazda na nartach i podziwianie norweskich krajobrazów. Jest to z pewnością inna tradycja, inna kultura, jak zauważa ekspertka.
Wartości rodzinne w Norwegii nie mają aż tak dużego znaczenia w święta. Czas świąteczny jest po to, żeby od siebie odpocząć. Norwegowie mają bardzo rozwinięty indywidualizm, poczucie autonomii jednostki i własne potrzeby samorealizacji, które są respektowane przez rodzinę. W ten sposób często spędzają święta w gronie przyjaciół lub samotnie i spełniają się w kręgach swoich zainteresowań.
Warto przypomnieć, że okres od listopada do lutego to czas w Norwegii, gdzie przez większość doby panuje ciemność. Dzień trwa przeciętnie od 10:00 do 14:00. W ten sposób wielu Norwegów decyduje się na świąteczny wyjazd do ciepłych krajów. Obecnie najszczęśliwszą grupą w Norwegii są emeryci, których na wiele stać - w tym na takie zimowe wakacje. Z kolei przeciętna rodzina ze średniej klasy jedzie do swojej chaty w górach i "szaleje na nartach", jak opowiada Nina Witoszek.
Historyk kultury zaznaczała, że nie można wrzucić wszystkich Norwegów do jednego worka, ponieważ każdy region kraju znacznie się od siebie różni: Na północy Norwegii, gdzie mieszkańcy są pogrążeni w ciemnościach prawie trzy miesiące w ciągu roku, ludzie są znacznie bardziej serdeczni, bardziej gościnni, mają rozwinięte życie towarzyskie, gdyż muszą jakoś przetrwać ten straszny okres.
Mamy też południe i wschód Norwegii, które są bardziej "zimne". Tam jest najwięcej Polaków, niestety obrali oni zły kierunek. Ciężko jest tam być Polakiem i nawiązać przyjaźń z Norwegami - mówiła Witoszek.
Norwegia jest także bardzo altruistyczna, szczególnie podczas świąt: Norwegowie cały czas czują się winni z tego powodu, że są tak szczęśliwi. Jest im przykro, że reszta świata nie może dzielić z nimi tego szczęścia. (...) Mówi się o ofiarach wojny i innych form opresji, żeby o nich nie zapominać.
Norwegowie przekazują potrzebującym 1% podatku oraz inne datki z okazji świąt, a według Niny Witoszek ich świąteczne zachowanie bardzo przypomina polską tradycję zostawiania pustego miejsca przy stole. Pamiętam, że jak pierwszy raz w mojej norweskiej rodzinie zaproponowałam coś takiego, to wszyscy byli absolutnie zachwyceni. Wszyscy stwierdzili, że to jest wspaniała polska tradycja - powiedziała Nina Witoszek.
Drugą rzeczą, którą zaproponowałam u norweskich przyjaciół oraz rodziny i która też była absolutnym przebojem, to było dzielenie się opłatkiem. (...) Stwierdzili, że to jest zupełnie genialne. Przyznali, że Polacy wpadli na coś, na co Norwedzy już dawno powinni byli wpaść. Wszyscy zaczęli się dzielić opłatkiem i niektórzy nawet płakali - mówiła dalej.
Mi się wydaje, że te różnice kulturowe, które nas dzielą, są trochę wyolbrzymione. Tak naprawdę mamy dużo do zaoferowania, jeżeli chodzi o te rytuały, które symbolizują pewnego rodzaju solidarność ze światem. Polacy lepiej i wcześniej je skodyfikowali niż Norwegowie - podsumowała Witoszek.
Opracowanie: Rafał Szarek