Premier Mateusz Morawiecki przekazał, że Czechy wysłały już wniosek do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej o wycofanie skargi na Polskę w związku z kopalnią Turów. Po południu rzecznik czeskiego rządu Vaclav Smolka potwierdził tę informację. W momencie, gdy prezes TSUE wyda postanowienie o wykreśleniu sprawy z rejestru, naliczanie kar za Turów zostanie wstrzymane. Chodzi o pół miliona euro dziennie.
Do wczoraj, czyli dnia, gdy podpisano polsko-czeskie porozumienie, Komisja Europejska naliczyła 68 milionów euro kar. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że polskie władze "na pewno skorzystają ze wszystkich możliwych ścieżek odwoławczych, aby tej skrajnie niesprawiedliwej kary nie musieć płacić". Morawiecki przekazał, że "prawnicy w Stałym Przedstawicielstwie Polski przy UE w Brukseli analizują to pod każdym względem i pojawiają się pewne możliwości."
Skarga strony czeskiej do instytucji europejskich zostaa wycofana. #Turw
moskwa_annaFebruary 4, 2022
Jakie są to możliwości? Przede wszystkim nie jest możliwy arbitraż międzynarodowy, bo "nie można wychodzić z jednego systemu prawnego, żeby rozstrzygać spór w ramach Unii w innym systemie. Nie przewidują tego Traktaty UE, które Polska podpisała" - usłyszała korespondentka RMF FM od unijnego eksperta prawnego.
W ramach UE polskie władze mogą jedynie zaskarżyć do sądu Unii Europejskiej wezwanie do zapłaty kar, które Komisja Europejska wysyłała do Warszawy. W związku z nałożonymi 20 września karami (w wysokości pół miliona euro dziennie), komisja wysyłała do Polski co miesiąc wezwania do zapłaty. Pierwsze wezwanie (w wysokości 15 mln euro) wysłała na początku listopada, jednak polskie władze to zignorowały.
Postępowanie przed sądem UE nie zawiesza wykonalności zaskarżonej decyzji - informują prawnicy w UE. Oznacza to, że Polska nadal będzie musiała płacić - a w razie dalszej odmowy, Komisja Europejska będzie miała prawo naliczać karne odsetki i w końcu - odebrać Polsce unijne fundusze w wysokości niezapłaconej kary.
Postępowanie przed sądem UE trwa około 20 miesięcy, tak więc wyroku można się spodziewać za mniej więcej dwa lata.
Jeżeli Polska by przegrała, to od wyroku sądu UE będzie się mogła odwołać do TSUE. Trudno się spodziewać, żeby trybunał zakwestionował postanowienie swojej sędzi Rosario Silvy de Lapuerta, która zasądziła kary.
Rozmówcy korespondentki RMF FM twierdzą, że zapowiedzi odwołania się mają raczej pokazać części opinii publicznej w kraju, że polskie władze prężą muskuły i kwestionują kary.
Ani Sąd UE, ani tym bardziej TSUE nie stwierdzi nieważności decyzji wzywającej do zapłaty, w której chodzi o wykonanie postanowienia TSUE - stwierdza rozmówca dziennikarki RMF FM dając do zrozumienia, że polskie władze raczej nie maja szans na wygraną.
Premier Mateusz Morawiecki i szef rządu Czech Petr Fiala podpisali porozumienie w Pradze wczoraj. Umowa zakłada, że Polska ma zapłacić 35 mln euro rekompensaty, natomiast Fundacja PGE ma przekazać 10 mln euro krajowi libereckiemu.
Fiala powiedział, że warunkiem wycofania skargi z Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej jest przelew środków: kiedy zostaną one przelane, wtedy Czechy wycofają skargę. W piątek po południu rzecznik czeskiego rządu Vaclav Smolka przekazał, że po otrzymaniu ustalonych kwot wynikających z umowy z Polską ws. kopalni Turów Czechy wysłały do Trybunału Sprawiedliwości UE żądanie wycofania skargi w tej sprawie. Otrzymanie uzgodnionych środków potwierdziła minister środowiska Czech Anna Hubaczkova.
Umowa między Polską a Czechami w sprawie Turowa przewiduje pięcioletni nadzór TSUE. Początkowo Praga chciała dziesięciu lat, a Polska tylko dwóch lat.
To oznacza, że Polska i Czechy zgadzają się, że jeżeli wyniknie jakikolwiek spór co do stosowania zapisów ugody, to będzie on rozstrzygany przez TSUE. Czyli np. jeżeli Praga będzie kwestionować wykonanie przez Polskę któregoś z zapisów umowy - to sprawa trafi do trybunału UE w Luksemburgu - wyjaśnia korespondentka RMF FM w Brukseli, Katarzyna Szymańska-Borginon.
Jak ustaliła nasza korespondentka, nie zdarzyło się jeszcze, aby dwa państwa członkowskie na mocy umowy poddały spór unijnemu Trybunałowi. Jest to jednak możliwe na mocy 273 art. Traktatu UE. Do tej pory z tej możliwości korzystały jednak raczej unijne instytucje np. zastrzegając w kontraktach, że każdy spór będzie rozstrzygany przez TSUE.
Niektórzy rozmówcy RMF FM zauważają brak konsekwencji w podejściu polskich władz. Z jednej strony członkowie polskiego rządu podważają obiektywizm sędziów TSUE i twierdzą, że TSUE przekracza swoje kompetencje, a z drugiej - polskie władze dobrowolnie podpisują klauzulę przewidującą dla tego trybunału specjalną rolę arbitra.