Śmigłowiec, radiowozy i kilkudziesięciu funkcjonariuszy – takie policyjne siły były zaangażowane w pościg za dwoma mieszkańcami Mazowsza, którzy w karetce przewozili migrantów z Iraku. Mężczyźni usłyszeli zarzuty pomocnictwa przy nielegalnym przekraczaniu granicy.
Do scen rodem z filmu akcji doszło w Bielsku Podlaskim w czwartek. Policjanci dostali zgłoszenie od straży granicznej o podejrzanej karetce pogotowia, która prawdopodobnie nie jedzie do żadnego szpitala. Ambulans zauważono przy granicy. Wiadomo było, że kieruje się w stronę Bielska Podlaskiego.
Mundurowi namierzyli pojazd, który odpowiadał opisowi pograniczników. Wezwali kierowcę karetki do zatrzymania się. Wówczas mężczyzna uciekł pozostawiając pojazd, a w nim swoich pasażerów.
Policjanci zatrzymali 29-latka z Mazowsza, który siedział obok kierowcy. Odkryli też, że w karetce przewożonych było pięciu obywateli Iraku.
Jednocześnie ruszyły poszukiwania kierowcy. W pościg za przemytnikiem ruszyli funkcjonariusze z psami i śmigłowiec. Policyjni lotnicy po kilkudziesięciu minutach wypatrzyli pomarańczową kurtkę kierowcy. Po wylądowaniu funkcjonariusze sprawdzili pobliski teren. Okazało się, że uciekinier ukrywał się w krzakach. 31-latek był trząsł się z zimna, bo w trakcie ucieczki wskoczył do wody.
31 i 29-latek trafili do policyjnego aresztu i usłyszeli zarzuty pomocnictwa przy nielegalnym przekraczaniu granicy.
Jeden z Irakijczyków trafił do szpitala, pozostałe osoby zostały przekazane straży granicznej.