Członkini prezydium opozycyjnej białoruskiej Rady Koordynacyjnej Maryja Kalesnikawa została aresztowana – powiedział jej ojciec Alaksandr Kalesnikau portalowi TUT.by. Dodał, że jego córka znajduje się w areszcie na ul. Akrescina w Mińsku.
W poniedziałek Maryja Kalesnikawa została zatrzymana przez nieznanych ludzi w centrum Mińska i przestała odbierać telefon. Wieczorem w poniedziałek krewni zgłosili milicji jej zaginięcie.
Białoruska straż graniczna potwierdziła potem, że Kalesnikawa została zatrzymana na granicy z Ukrainą. We wtorek współpracownicy Kalesnikawej poinformowali, że próbowano ją wywieźć z Białorusi na Ukrainę, ale już na przejściu podarła swój paszport, wyszła z samochodu przez okno i poszła w stronę białoruskiej granicy.
Sztab niedopuszczonego do wyborów prezydenckich Wiktara Babaryki podał później, że Kalesnikawa znajduje się w jednostce wojskowej straży granicznej w obwodzie homelskim, w rejonie mozyrskim.
"Zadzwonił do mnie szef grupy śledczej naczelnego oddziały śledczego Komitetu Śledczego Wasiluk i powiadomił, że została aresztowana. Zaproponował, żeby przywieźć jej paczkę" - oznajmił jej ojciec Alaksandr Kalesnikau.
Rada Koordynacyjna poinformowała w środę rano, że u Kalesnikawej trwa rewizja. Radio Swaboda podało, że na klatce schodowej i na schodach są funkcjonariusze sił bezpieczeństwa w maskach i nikogo nie wpuszczają do środka.
Wcześniej w Mińsku niezidentyfikowani mężczyźni w maskach zatrzymali prawnika i członka Rady Koordynacyjnej Maksima Znaka.
Znak zdążył jedynie napisać SMS-a do swych współpracowników ze słowem "maska".
Świadkowie natomiast mówią o zamaskowanych mężczyznach, którzy busami przyjechali pod dom aktywisty, a także pod jego biura.
Prawnik zatrzymanego twierdzi, że to ludzie działający na zlecenie Komitetu Śledczego, którzy prowadzą przeszukania. Nie wiadomo jednak, o co chodzi w tym postępowaniu.
Maksim Znak to przedostatni członek prezydium opozycyjnej rady, który do dziś pozostawał na wolności.
W tym gremium jest pisarka Swietłana Aleksijewicz. Do tej pory była ona wzywana do prokuratury jedynie w charakterze świadka w śledztwie dotyczącym powołania rady, która - jak twierdzi reżim - chce nielegalnie przejąć władzę w kraju.
To metoda stosowana od wielu lat - mówi Andrzej Poczobut ze Związku Polaków na Białorusi o tym, jak prezydent tego kraju Alaksandr Łukaszenka pozbywa się działaczy opozycji, wydalając ich z kraju. Zmuszona do opuszczenia Białorusi została jego kontrkandydatka w wyborach prezydenckich Swiatłana Cichanouska, która obecnie przebywa z wizytą w Polsce. Wcześniej do wyjazdu została zmuszona Wolha Kawalkowa, działaczka opozycyjnej Rady Koordynacyjnej. Wczoraj służby próbowały wywieźć na Ukrainę porwaną dzień wcześniej w centrum Mińska Maryję Kalesnikową.
Jak mówił Poczobut, tak Łukaszenka pozbywa się oponentów.
Zazwyczaj było tak, że zmuszano człowieka do wyjazdu albo groźbami represji albo szantażem. Zdaniem Łukaszenki taki człowiek na emigracji nie ma żadnego wpływu na sytuację na Białorusi. Staje się dla niego politycznym trupem- wyjaśnia gość Porannej Rozmowy w RMF FM.
Poczobut dodaje, że Białorusi się zbuntowali, bo wiedzą, iż Łukaszenka jest gotowy "sięgnąć po przemoc", by mimo upływu 26 lat utrzymać się u władzy.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
W Warszawie przebywa dziś liderka białoruskiej opozycji Swiatłana Cichanouska. Na spotkaniu z dziennikarzami mówiła, że "w tej chwili dzieją się straszne rzeczy na białoruskich ulicach, bo przemoc nie zna granic".
Wyraziła przekonanie, że białoruskiemu społeczeństwu "pomogą nowe i sprawiedliwe wybory, aby wybrać prawdziwego prezydenta, który nie będzie wybierał sobie, z kim z sąsiadów się przyjaźni, a będzie prowadził politykę otwartości i ze wszystkimi sąsiednimi krajami".
Cichanouska podziękowała za przyjęcie jej w Polsce oraz wszystkich tych, którzy zostali zmuszeni do wyjazdu z Białorusi.
"W naszym kraju są trudne czasy, ale z drugiej strony radosne, bo to, co się teraz odbywa, budzi we mnie nadzieję, że naród Białorusi się obudził, że czujemy się jednym narodem" - powiedziała.