Egzekucje na placach zabaw i w ciemnych piwnicach - według brytyjskiej BBC ponad połowa ofiar w Buczy to ofiary rosyjskich zbrodni wojennych. Inwazja Rosji na Ukrainę trwa już blisko trzy miesiące.
Z tysiąca ekshumowanych ciał ofiar ponad połowa nosiła ślady ran postrzałowych. Ludzie ci nie zginęli w wyniku bombardowań i nalotów. Zostali zamordowani przez rosyjskich żołnierzy. Mowa nawet o 650 ofiarach zbrodni wojennych, jakie mogły zostać popełnione w okolicach Buczy.
Jak zeznają świadkowie, wjeżdżając do miasteczka, Rosjanie strzelali na oślep do wszystkiego. Jak podkreśla BBC, codziennie na obrzeżach Kijowa odkrywane są nowe mogiły - w parkach, przy drogach, nawet na placach zabaw. Ostateczny rozmiar tej zbrodni nie jest jeszcze znany.
Wycofując się z Buczy, wojska rosyjskie postawiły wiele oskarżających je śladów. W tym nagrania z kamer ulicznych, które dziwnym zbiegiem okoliczności nie zostały zniszczone. Prowadzący dochodzenie śledczy mają w posiadaniu 30 terabajtów danych. To nagrania, które mogą zostać wykorzystane jako dowody rzeczowe w ewentualnych procesach, jakie przeprowadzone zostaną w przyszłości.
Na obrzeżach Buczy rośnie składowisko zniszczonych samochodów osobowych. Większość jest podziurawiona kulami i nosi ślady użycia broni wobec cywilów. Jak donosi BBC - wokół wciąż unosi się wyraźny zapach śmierci. Rosja zaprzecza, jakby jej żołnierze dopuszczali się w Buczy zabroni wojennych. Oskarżyła nawet stronę ukraińską o mistyfikacje i celowo umieszczanie na ulicach martwych ciał.
Zdjęcia satelitarne, które uzyskane zostały na przełomie marca i kwietnia tego roku, dowodzą ponad wszelką wątpliwość, że sprawcami mordów byli Rosjanie. Także nagrania wideo, na których widać czołgi strzelające do cywilów.