Już blisko 5800 protestów w związku z wynikiem wyborów prezydenckich trafiło o Sądu Najwyższego. Prawie co 10. z nich pochodzi od wyborców zagranicznych – tylko za pośrednictwem konsulatów przekazano ich do kraju 530, część trafia także do SN zwykłą pocztą.
Z zestawienia, przedstawionego Sądowi Najwyższemu przez konsulaty wynika, że prawie co czwarty ze złożonych w nich protestów pochodzi od Polaków, mieszkających w Wielkiej Brytanii. Łącznie jest ich 127 - w samym Londynie złożono 104, w konsulacie w Manchesterze - 23.
Drugie pod względem liczby protestów są Stany Zjednoczone, skąd spłynęło łącznie 77 protestów. Większość z nich pochodziła z Nowego Jorku i Los Angeles. W zamieszkałym przez wielu Polaków Chicago złożono ich tylko 5.
Większość protestów pochodzi z krajów Europy - w Hiszpanii ponad 70, w Niemczech i Belgii powyżej 40, po ok. 30 złożono w polskich placówkach dyplomatycznych we Francji i Portugalii, a po kilkanaście w Irlandii (14), Holandii (13), Norwegii (12) i Szkocji (11).
Aż 8 protestów dotarło do Sądu Najwyższego z odległej Australii, były też protesty pochodzące z Nowej Zelandii i Tajwanu.
Najbardziej uderzające jest wpłynięcie 26 protestów z konsulatu w Santiago de Chile - stolicy Chile, w którym z powodu pandemii nie stworzono nawet komisji wyborczej. Wszystkich mieszkających tam Polaków pozbawiono zatem możliwości głosowania - i tego właśnie dotyczą ich protesty.
Podane wyżej dane nie obejmują wszystkich protestów, jakie napłynęły z zagranicy. Część z nich kierowana jest do SN indywidualnie, z pominięciem konsulatów, niektóre z wysłanych pocztą mogą jeszcze być w drodze.
Sąd Najwyższy rozpatruje każdy z protestów w składzie trzech sędziów. Najpóźniej 3 sierpnia pełny skład Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN powinien przyjąć oparta na wynikach rozpatrzenia protestów uchwałę, dotyczącą ważności wyborów prezydenckich.