"To ostatni moment na zdecydowaną reakcję polskich władz, potem może być już za późno" - mówią zdesperowani bliscy polskiego kapitana, od lipca przebywającego w meksykańskim areszcie. Kolejny list z prośbą o interwencję wysłali właśnie do Kancelarii Prezydenta RP. Bliscy Andrzeja Lasoty obawiają się, że jeśli epidemia koronawirusa dotrze do więzienia w Tepic - kapitan po prostu nie przeżyje ewentualnej infekcji, ze względu na liczne choroby układu krążenia, z którymi się zmaga.
W więzieniu federalnym w Tepic w Meksyku wprowadzono niedawno całkowity zakaz odwiedzin w związku z epidemią koronawirusa. Nie ma na razie oficjalnych danych o zakażeniach Covid-19 na terenie obiektu. Przedstawiciel firmy, która zatrudniała kapitana Lasotę i jego załogę, zdążył dostarczyć mu leki, które musi przyjmować w związku ze swoimi schorzeniami. Zapas wystarczy na trzy miesiące.
Do tej pory Polak mógł liczyć na takie wizyty co osiem dni. Zakaz odwiedzin w więzieniu wiąże się też z brakiem kontaktu z przedstawicielami polskiego konsulatu w Meksyku. Rodzina kapitana ma z nim jedynie kontakt listowny. Telefon, na który zgodziły się władze zakładu karnego, nie działa.
Żona, syn i córka kapitana Lasoty nie tracą jednak nadziei. Liczą, że po ich liście z prośbą o interwencję, władze naszego kraju zareagują stanowczo. Skierowali go bezpośrednio do szefa gabinetu Prezydenta RP Krzysztofa Szczerskiego. Za pośrednictwem ambasady Meksyku w Polsce zwrócili się też do prezydenta tego kraju. W obu przypadkach czekają jeszcze na odpowiedź.
Kapitan Andrzej Lasota trafił do meksykańskiego aresztu po tym, jak na dowodzonym przez niego masowcu UBC Savannah marynarze ujawnili dziwne pakunki. Worki leżały na dnie ładowni, pod transportowanym kruszywem. Załoga przerwała rozładunek i powiadomiła o nich oficerów oraz kapitana, który z kolei natychmiast przekazał informację o sprawie kapitanatowi portu i miejscowej policji. Służby, które przyjechały na miejsce, ujawniły w workach około 200 kg kokainy. Śledczy zdecydowali o aresztowaniu całej 22 osobowej załogi statku - 19 Filipińczyków i 3 Polaków. Sprawę opisywaliśmy w szczegółach kilkanaście dni po aresztowaniu marynarzy.
Po kilku miesiącach sąd oczyścił z zarzutów i zwolnił z aresztu marynarzy, ale przychylił się do wniosku tamtejszych śledczych, by w areszcie pozostał jeszcze kpt. Andrzej Lasota. Miejscowy prokurator przyjął, że Polak jako dowodzący jednostką - musiał wiedzieć o przemycie.
O piekle meksykańskiego aresztu i chronologii zdarzeń od wykrycia kokainy na statku, do momentu uwolnienia załogi opowiedział nam już po powrocie do kraju pan Robert, który na UBC Savannah pracował jako spawacz okrętowy.
Mija ósmy miesiąc, od kiedy kapitan Andrzej Lasota przebywa w meksykańskim areszcie. Z Ciudad Victoria został przeniesiony do Tepic - więzienia, w którym zasądzone wyroki odsiadują najwięksi bossowie organizacji przestępczych. Zarzut, jaki stawiają mu śledczy, to wprowadzenie narkotyków na terytorium Meksyku. Nadal jednak nie ruszył żaden proces przeciwko naszemu rodakowi. Terminy rozpraw są odraczane o kolejne tygodnie i miesiące.
Według naszych ustaleń kolejna rozprawa, na której sąd przeanalizuje materiał dowodowy ma się odbyć w ostatnim tygodniu kwietnia. Dopiero po niej sąd zdecyduje, czy odrzucić oskarżenia śledczych czy rozpocząć proces przeciwko Polakowi. Jeśli przyjmie drugi wariant - kapitan Lasota zostanie wezwany na ławę oskarżonych. Nie będzie jednak doprowadzony na salę rozpraw do Ciudad Victoria, ale jeśli do niej dojdzie - ma wziąć w niej udział za pośrednictwem łącza video z więzienia w Tepic (oba miejsca dzieli prawie 900 km). Warunek jest taki, że w rozprawie będzie musiał wziąć udział tłumacz przysięgły języka polskiego i hiszpańskiego.
We wrześniu ubiegłego roku najbliższa rodzina kapitana Lasoty: żona, syn i córka zorganizowali konferencję prasową, na której wygłosili dramatyczny apel o pomoc do polskich władz. Przytoczyli też słowa listu kapitana, który prosił o wszelkie możliwe kroki w tym wystawienie mu tzw. listu żelaznego. Krótko potem zaczęli zbierać podpisy pod petycją adresowaną do Prezydenta RP Andrzeja Dudy. Do kancelarii głowy państwa złożyli ją wspólnie z przedstawicielem firmy zatrudniającej załogę, w pierwszym tygodniu stycznia. Swoje podpisy na dokumencie złożyło 9 368 osób.
Co ciekawe kancelaria twierdzi, że składający petycję nie zgodzili się na publikację swoich danych osobowych, czemu ci stanowczo zaprzeczają. Razem z dokumentem do biura dostarczyli bowiem pisemne zgody co do pełnej jawności danych wnioskodawców. O ewentualne dalsze kroki zapytaliśmy więc w biurze prasowym kancelarii. W nadesłanej odpowiedzi czytamy jedynie, że petycja została opublikowana na stronach kancelarii w zakładce "petycje".
Ponadto biuro prasowe zapewnia: Kancelaria Prezydenta RP zna sprawę od momentu zawiadomienia KPRP przez bliskich Pana Kapitana o zaistniałej sytuacji. Sprawą zajmuje się Biuro Interwencyjnej Pomocy Prawnej, które pozostaje w stałym kontakcie ze służbami konsularnymi Ministerstwa Spraw Zagranicznych (Ambasada RP w Meksyku).
Ministerstwo Spraw Zagranicznych od początku jest informowane w sprawie, również przez samych zainteresowanych. Ostatnio pod datą 11 grudnia 2019 roku opublikowało informację o XII turze dwustronnych rozmów miedzy stroną meksykańską i polską, jakie odbyły się w stolicy Meksyku. Przy okazji konsultacji wiceszef polskiej dyplomacji Pan Maciej Lang przekazał swojemu meksykańskiemu odpowiednikowi, Panu Julianowi Venturze Valero "(...) memorandum, w którym wyrażono poważne zaniepokojenie sytuacją przebywającego w meksykańskim zakładzie karnym kapitana Żeglugi Wielkiej.
Szef Gabinetu Prezydenta RP Krzysztof Szczerski zapewniał też pod koniec listopada, że władze będą informować o efektach. Działamy wielotorowo, sytuacja jest trudna. - napisał wtedy na Twitterze.
Mimo wspomnianych działań, w sytuacji kapitana przebywającego w meksykańskim areszcie od dokładnie ośmiu miesięcy de facto zmieniło się niewiele. O sprawę aresztowanego Polaka dopytywała też w poselskiej interpelacji trójmiejska poseł PO Agnieszka Pomaska.
Na pismo odpowiedział sekretarz stanu w MSZ Piotr Wawrzyk. W obszernej odpowiedzi z grudnia 2019 czytamy m.in.: Strona polska przedstawiła swoje zaniepokojenie sytuacją polskiego obywatela wyrażając jednocześnie nadzieję, że toczące się w jego sprawie postępowanie przebiegać będzie bez zbędnej zwłoki, z poszanowaniem praw i godności zatrzymanego, a wszelkie przesłanki, które mogłyby przemawiać na korzyść polskiego obywatela zostaną uwzględnione w podejmowanych rozstrzygnięciach.
Sprawę polskiego kapitana opisała też międzynarodowa prasa branżowa dedykowana transportowi morskiemu. Pod petycją o uwolnienie kapitana statku podpisał się sekretarz generalny międzynarodowej organizacji InterMenager kpt. Kuba Szymański. Pismo zostało skierowane do prezydenta Polski Andrzeja Dudy, by zadziałał w imieniu aresztowanego kapitana - czytamy m.in. na portalu ARX Maritime.
Głos w obronie polskiego kapitana zabrał też związek zawodowy marynarzy USA, tytułując swoje stanowisko w jego sprawie: Kolejny niewinny marynarz bezprawnie więziony.
Dowodzący statkiem UBC Savannah, jak każdy kapitan morskiej jednostki musi znać podstawowe zasady udzielania pierwszej pomocy. Andrzej Lasota wykorzystał je w Meksyku dwukrotnie, poza pokładem statku. Po raz pierwszy jeszcze zanim trafił do Tepic, w areszcie w Ciudad Victoria, kiedy jego współosadzony dostał ataku epilepsji. Pozostali świadkowie tej sytuacji zamarli w bezruchu. Zanim do potrzebującego dotarli medycy, Polak uchronił jego głowę przed obrażeniami, a po ataku ułożył go w odpowiedniej pozycji.
Po przetransportowaniu do więzienia w Tepic Nayaritt nasz rodak trafił do celi z Oscarem Alvarezem Cardenasem, którego po kilkunastu latach odsiadki w amerykańskich więzieniach przeniesiono do Tepic. Współosadzony kapitana Lasoty to kuzyn meksykańskiego bosa narkotykowego Osiela Cardenasa Guillena, szefującego kartelom Gulf i Los Zetas. Osiel odsiaduje obecnie karę 25 lat więzienia w Stanach. Współwięzień kapitana - Oscar pewnej nocy dostał zapaści po tym, jak przedawkował insulinę. Lasota natychmiast ruszył mu na pomoc i zawiadomił dyżurnych więzienia. Dzięki szybkiej reakcji mężczyznę udało się uratować.
Statek UBC Savannah nie był jedynym, na którym na szlaku między Kolumbią a Meksykiem podczas rozładunku znaleziono podejrzane pakunki, w których jak się później okazało - znajdowały się narkotyki. Niemal identyczny los spotkał załogę masowca Delphi Ranger. O tym, że może to być próba wrobienia marynarzy w przestępczy proceder pisaliśmy w listopadzie.
Statek UBC Savannah dowodzony przez kapitana Lasotę nadal stoi w porcie w Altamirze. Jest zatrzymany przez meksykańskie władze.
Od października nie mieliśmy żadnego kontaktu słownego, tylko listy. Naprawdę bardzo boimy się o męża, bardzo prosimy o stanowczą reakcję nasze władze, szczególnie biorąc pod uwagę rozprzestrzeniającą się epidemię koronawirusa także w Meksyku. Sami już nie wiemy, gdzie i jak szukać ratunku - tłumaczy zrozpaczona żona kapitana Andrzeja Lasoty.