"W końcu doszło do tego, do czego usiłowałem doprowadzić jeszcze w starych strukturach, by jednak w to zainteresowanie Himalajami i wspinaniem się w górach wysokich wciągnąć też młodych ludzi. Życie idzie do przodu. Mamy teraz świetne pokolenie doskonałych wspinaczy alpejskich, tatrzańskich, którzy wspinali się też na Kaukazie" - tak Janusz Majer opowiada o zamknięciu wieloletniego programu Polski Himalaizm Zimowy i zastąpieniu go nowym - Polskim Himalaizmem Sportowym. "Na szczęście to K2 zimą zostało zdobyte i mogliśmy się teraz skupić na tym, co tych ludzi interesuje" - dodaje w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Michałem Rodakiem były szef PHZ, himalaista i kierownik wielu wypraw w złotej erze polskiego podboju gór wysokich. Na początek działalności Polskiego Himalaizmu Sportowego kilkudziesięciu młodych wspinaczy przez kilka tygodni wspinało się latem w Peru. Wrzesień przyniósł wyprawę do doliny Shimshal w Pakistanie i nowe drogi na dziewicze szczyty, które wyznaczyli Adam Bielecki, Janusz Gołąb, Wadim Jabłoński, Maciej Kimel i Michał Czech.

REKLAMA

Michał Rodak: Minęło kilka miesięcy. Polski Himalaizm Zimowy już nie działa. Żal było zamykać ten program? Z grona wszystkich zaangażowanych zostawił pan tam chyba najwięcej serca.

Janusz Majer: Życie idzie do przodu. W końcu doszło do tego, do czego usiłowałem doprowadzić jeszcze w tych starych strukturach, by jednak w to zainteresowanie Himalajami czy wspinaniem się w górach wysokich wciągnąć też młodych ludzi. Mamy teraz świetne pokolenie doskonałych wspinaczy alpejskich, tatrzańskich, którzy wspinali się też na Kaukazie. Jakiś czas temu została stworzona Grupa Młodzieżowa Polskiego Związku Alpinizmu i tam pojawili się bardzo prężni - zarówno organizacyjnie, jak i świetni wspinaczkowo - ludzie, którzy postanowili wziąć sprawę w swoje ręce i zacząć wspinać się w taki sposób, w jaki im odpowiada. Mnie to bardzo cieszy. Usiłuję im pomagać w wybieraniu celów, w inspiracji do tego. Sądzę, że rok lub dwa i ci młodzi ludzie będą robili wielkie, techniczne drogi - może na razie na 6- i 7-tysięcznikach. I fajnie...

Polski Himalaizm Sportowy, czyli następca PHZ, jako projekt zrodził się wtedy, gdy K2 zimą zostało zdobyte? Czy też ta myśl o przekształceniu i zmianie formy działalności z PHZ w PHS kiełkowała w środowisku już wcześniej?

Mnie chodziło to po głowie, a z kolei ci ludzie, ci świetni wspinacze alpejscy, chcieli też coś w tych górach wysokich robić, ale coś takiego, co ich interesuje, a nie tylko ten himalaizm zimowy, który wymuszał czasami styl tych dużych oblężniczych wypraw. Chociaż na tych innych ośmiotysięcznikach nie były to duże wyprawy, K2 było tym wyjątkiem... Na szczęście to K2 zostało zdobyte i mogliśmy się teraz skupić na tym, co tych ludzi interesuje.

Myśli pan, że himalaizm zimowy jaki znamy, na ośmiotysięcznikach, jest już przeszłością?

Nie. Myślę, że ten sezon zimowy w górach wysokich będzie się rozwijał. To jest coś naturalnego. Tak było w Tatrach, tak było w Alpach. Są jeszcze świetne cele zimowe, które można realizować w stylu, który interesuje tych ludzi, czyli w małych zespołach, w lekkich wyprawach. Zobaczymy. Wszystko musi mieć swoją kolej. Oni muszą się też nauczyć wielu rzeczy o górach wysokich i sprawdzić swoje organizmy, a potem może przyjdzie kolej także na zimę w Himalajach.

Polski Himalaizm Sportowy na razie działa bez wielkiego rozgłosu. Kto jest zaangażowany w ten projekt organizacyjnie?

Takim naturalnym liderem jest Wadim Jabłoński. Jest teraz w Pakistanie w ramach pięcioosobowej wyprawy w dolinie Shimshal, z której kiedyś pokazałem im zdjęcia i wybrałem cele. (Dokładnie dzień po przeprowadzeniu rozmowy zostały one zrealizowane. Maciej Kimel, Michał Czech i Wadim Jabłoński poprowadzili nową drogę "Pakistańskie Disco" na zachodniej ścianie dziewiczego Trydentu [6150 m n.p.m], a w tym samym czasie Janusz Gołąb z Adamem Bieleckim zdobyli północną ścianą dziewiczy, mierzący ok. 6300 m n.p.m. szczyt Gunj-e Sar - przyp. red.)

Jeśli chodzi o cele Polskiego Himalaizmu Sportowego, to jak one są rozpisane? Realizują je ci bardziej doświadczeni, którzy działali w ramach PHZ, młodsi z Grupy Młodzieżowej PZA, ale też i tacy spoza obu tych grup?

Myślę, że przede wszystkim to ci wspinacze techniczni - tam jest masa ludzi. Był projekt początkowego wyjazdu do Kirgistanu lub w inne miejsce do Azji, ale ponieważ tam było niespokojnie, to na początek działalności wybrali Peru i to był świetny pomysł. W sumie trzydzieści parę osób wzięło udział w tym letnim wyjeździe w różnych turnusach. To doprowadziło do integracji całej grupy i wymiany różnych doświadczeń. Niektórzy są świetnymi wspinaczami w skale, inni wspinali się mikstowo czy w lodzie... Ta wymiana doświadczeń jest niezwykle korzystna po tym wyjeździe do Ameryki Południowej.

Doszło do integracji osób ze starszej gwardii z nowszą?

Z tej starej gwardii zostało tam osób niezbyt dużo... Adam Bielecki był z nimi. Rozmawiałem z tymi chłopcami, którzy tam byli w Peru i wydaje się, że to był bardzo owocny wyjazd. Zrobili ładne, techniczne drogi, a jednocześnie pobyt w tak dużym gronie sprawił, że powstawały mniejsze zespoły, w których poszczególne osoby dobrze się czuły.

A po zakończeniu trwającej wyprawy do Pakistanu, jakie powinny być kolejne wyprawowe kroki dla całej grupy?

Myślę, że dalej te góry wysokie i takie rejony, które są mało wyeksplorowane, żeby jeszcze do tego dołączyć tę eksplorację i poznawanie nowych miejsc. To byłby ten północny Pakistan czy mało wyeksplorowany zachodni Nepal. Jest tam masa niezdobytych szczytów 6-tysięcznych, o ścianach interesujących dla wspinaczy. Zobaczymy.

Wierzy pan w to młode pokolenie?

Jak najbardziej. Mam z nimi kontakt i widzę ich podejście do tego, co robią. Widząc z jak wielkim przekonaniem do tego podchodzą i jak ta pasja się u nich rozwija, sądzę że coś z tego będzie.

Rozmowę przeprowadzono podczas 26. Festiwalu Górskiego imienia Andrzeja Zawady w Lądku-Zdroju.