Kolejna procedura o naruszenie unijnego prawa w związku z systemem sądownictwa w Polsce. Jak dowiedziała się nieoficjalnie nasza korespondentka w Brukseli Katarzyna Szymańska-Borginon, Komisja Europejska wszczyna procedurę wobec Polski, która może zakończyć się pozwem do TSUE. Chodzi o uchylenie immunitetu sędziów w celu pociągnięcia ich do odpowiedzialności karnej lub ewentualnego ich zatrzymania. Dotyczy to spraw Beaty Morawiec i Igora Tulei.
Formalnie jest to osobna procedura, czyli wezwanie do usunięcia uchybienia. Łączy się ona jednak z rozpoczętym w kwietniu postępowaniem ws. systemu dyscyplinarnego wobec sędziów.
Ta dodatkowa procedura została rozpoczęta, bo Komisja uważa, że Polska narusza prawo UE, dopuszczając Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego - której niezależność i bezstronność nie jest zagwarantowana - do decydowania o sprawach, które mają bezpośredni wpływ na sędziów. Chodzi o uchylanie immunitetów polskim sędziom.
Polski rząd ma teraz miesiąc na udzielenie odpowiedzi i usunięcie uchybienia. Jeżeli odpowiedź będzie niezadawalająca, to Komisja Europejska przejdzie do drugiego etapu.
W listopadzie Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego prawomocnie uchyliła immunitet warszawskiemu sędziemu Igorowi Tulei. Prokuratura domagała się tego, chcąc postawić sędziemu zarzuty m.in. przekroczenia uprawnień i bezprawnego ujawnienia informacji z postępowania. Sprawa dotyczy słynnych obrad Sejmu w Sali Kolumnowej z grudnia 2016 roku.
Sąd zdecydował też o zawieszeniu sędziego Tulei w czynnościach orzeczniczych i obniżeniu o 25 proc. jego uposażenia.
Igor Tuleya nie stawił się przed Izbą, której - jak podkreśla - nie uznaje za sąd. Dzień przed posiedzeniem zapowiedział również, że nie uzna orzeczenia Izby Dyscyplinarnej - niezależnie od tego, jakie ono będzie.
"Żaden polityczny sąd nie może odsunąć mnie od orzekania. Jestem sędzią europejskim, nie uznam orzeczenia Izby Dyscyplinarnej, niezależnie, co się wydarzy, będę nadal orzekał. Prawo europejskie nie może ustępować przed bezprawiem" - stwierdził wtedy Tuleya, cytowany w komunikacie Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.
Sprawa dotyczy postępowania ws. pamiętnych obrad Sejmu w Sali Kolumnowej w grudniu 2016 r. Postępowanie to zostało przez prokuraturę dwukrotnie umorzone, ale w grudniu 2017 roku skład Sądu Okręgowego w Warszawie, któremu przewodniczył sędzia Igor Tuleya, uchylił decyzję o pierwszym umorzeniu. Sędzia zezwolił wówczas mediom na rejestrację ustnego uzasadnienia tego postanowienia.
Wyjaśniał wówczas, powołując się m.in. na zeznania posłów Prawa i Sprawiedliwości, że w trakcie słynnych sejmowych obrad "większość parlamentarna w sposób zaplanowany, zdecydowany, konsekwentny, po prostu: z pełną premedytacją, naruszała reguły konstytucyjne (...)".
Wśród cytowanych zeznań przytoczył słowa wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego: "Sala Kolumnowa została tak zorganizowana, aby nie dopuścić posłów opozycji do stołu prezydialnego (...). Miało to na celu uniemożliwienie zablokowania stołu".
"Zgromadzony materiał dowodowy jednoznacznie wskazuje, że marszałek Sejmu kompletnie nie reagował na zgłaszane przez posłów wnioski formalne i nie udzielał im głosu podczas trwania obrad w Sali Kolumnowej" - zaznaczył również Igor Tuleya.
W lutym prokuratura złożyła wniosek o uchylenie sędziemu immunitetu, chcąc postawić mu zarzuty. Powód: podejrzenie, że poprzez zezwolenie mediom na rejestrację wspomnianego uzasadnienia doszło do ujawnienia informacji ze śledztwa oraz danych i zeznań świadka, co naraziło bieg postępowania.
W październiku Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego nieprawomocnie uchyliła immunitet krakowskiej sędzi Beacie Morawiec. Prokuratura chce jej postawić zarzuty m.in. korupcji oraz przywłaszczenia środków publicznych.
W uzasadnieniu tego orzeczenia sędzia Adam Tomczyński, który rozpatrywał sprawę jednoosobowo, podkreślał, że w odniesieniu do każdego z czynów zarzucanych sędzi "istnieją nie jeden, nie dwa, ale co najmniej trzy dowody".
Posiedzenie SN trwało wówczas niemal do północy. Wcześniej obrona sędzi złożyła m.in. wniosek o wyłączenie sędziego Tomczyńskiego ze sprawy.
Prokuratura chce postawić sędzi Beacie Morawiec zarzuty przywłaszczenia środków publicznych, działania na szkodę interesu publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, a także nadużycia uprawnień i przyjęcia korzyści majątkowej.
Instytucja w komunikacie opublikowanym na początku września poinformowała, że jak wynika z ustaleń śledztwa "sędzia Beata M. przyjęła wynagrodzenie za pracę na rzecz Sądu Apelacyjnego w Krakowie, której nie wykonała i nie miała wykonać".
Według śledczych, "datowana na 11 lutego 2013 roku umowa (...) miała charakter fikcyjny" i "służyła ukryciu wyprowadzenia środków Skarbu Państwa".
Jak podała również PK: "Ujawnienie przestępstwa jest konsekwencją szeroko zakrojonego śledztwa w sprawie afery korupcyjnej w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie. W jego efekcie były dyrektor krakowskiego sądu Andrzej P. został oskarżony o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, która wyprowadziła z tego sądu prawie 35 milionów złotych. Były prezes sądu Krzysztof S. odpowiada w osobnym procesie za udział w zorganizowanej grupie przestępczej i przyjmowanie korzyści majątkowych. Na ławie oskarżonych zasiadło w sumie 56 osób, w tym 10 byłych dyrektorów sądów z apelacji krakowskiej i wrocławskiej".
Dalej PK przekazała wówczas, że w związku z "fikcyjną umową" prokuratura zamierza postawić sędzi Morawiec zarzuty przywłaszczenia środków publicznych i działania na szkodę interesu publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.
Śledczy chcą postawić krakowskiej sędzi również "zarzuty naruszenia uprawnień jako funkcjonariusza publicznego i przyjęcia korzyści majątkowej w związku korzystnym dla oskarżonego wyrokiem, który wydał skład orzekający pod jej (sędzi Beaty Morawiec - przyp. RMF) przewodnictwem".
"Jak ustalono w śledztwie, oskarżony o spowodowanie uszczerbku na zdrowiu swojej żony Marek B. przed wydaniem wyroku w swojej sprawie skontaktował się z sędzią Beatą M. i uzyskał od niej zapewnienie, że rozstrzygnięcie sądu będzie dla niego pomyślne. W rezultacie skład sędziowski pod przewodnictwem Beaty M. warunkowo umorzył postępowanie karne wobec oskarżonego, a on sam - jak wynika z zeznań świadków - opowiadał, że sędzia ‘jest super kobietą, bo bardzo pomogła mu w załatwieniu jego sprawy’. W zamian Marek B. przekazał sędzi telefon komórkowy" - napisano w komunikacie Prokuratury Krajowej.
Po wydaniu przez Prokuraturę Krajową komunikatu za pośrednictwem Twittera wypowiedziało się Stowarzyszenie Sędziów Themis, którego Beata Morawiec jest prezesem.
"Zarząd SS Themis oświadcza, że sędziowie, podejmując walkę o praworządne Państwo, spodziewali się, że władza wykorzysta wszystkie dostępne środki, aby ich zdyskredytować i wyeliminować z życia publicznego. (...) Stowarzyszenie Sędziów Themis oświadcza, że mimo tak desperackich i oszczerczych kroków, podejmowanych przez upolitycznione organa ścigania, nie zaprzestanie działalności na rzecz obywateli w walce o praworządność i będzie broniło dobrego imienia sędziów" - podkreśliło Stowarzyszenie w serii wpisów.
Do sprawy odniosła się również wtedy sędzia Beata Morawiec. Od jakiegoś czasu spodziewałam się działań ze strony ministra i podległej mu prokuratury. To działanie Prokuratury Krajowej bardzo pięknie wpisuje się w to, co dzieje się aktualnie w życiu politycznym - powiedziała w rozmowie z RMF FM.