Teraz, gdy w negocjacjach w sprawie unijnego budżetu zabiegamy o miliardy euro - nie warto toczyć niepotrzebnej bitwy z Francją. Musimy raczej zabiegać o sojuszników, a Francja jest naszym sprzymierzeńcem w walce o dopłaty dla rolników.
Jest sprzymierzeńcem trudnym, bo jednocześnie chce oszczędzać kosztem polityki spójności. Jedna siedziba to słuszny postulat, ale nie na teraz i nie dla Polski. My nie mamy na tym nic do ugrania, a możemy stracić, bo Paryż, gdy chodzi o jego dumę narodową jest pamiętliwy. Ponadto jest to temat - zastępczy, raczej dla posłów, który toczy się na marginesie ważny spraw UE. Obecnie żaden kraj Unii nie zajmuje się nim na serio. Nasz interes narodowy - to miliardy z unijnego budżetu. Rozpoczynając batalię na tym froncie trzeba mieć świadomość, że dla Francuzów "Strasburg" to nie tylko kwestia historii i dumy narodowej, ale także - równowagi sił w Europie. Dobrze wyjaśnia to Nicolas Gros z France-Ouest. Przeczytaj wywiad z francuskim dziennikarzem.
Rozzłoszczenie Francji może nas więc drogo kosztować. Zadra pozostanie. Takie stanowisko "niby prywatne" ministra Sikorskiego może już teraz odbić się na negocjacjach w sprawie unijnego budżetu. Paryż może sobie o tym także przypomnieć, gdy np. premier Tusk będzie zabiegać o stanowisko w Brukseli... Czy warto?