Unijni ministrowie finansów zatwierdzili kolejne dwa plany odbudowy – Czech i Irlandii. Polska na pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy może poczekać nawet do przyszłego roku. Komisja Europejska opóźnia akceptację polskiego KPO, bo Warszawa podważa zasadę wyższości prawa unijnego nad krajowym.
Już 18 krajów ma zatwierdzone plany i może ubiegać się o pieniądze na odbudowę po pandemii. Dziś unijni ministrowie finansów zatwierdzili plany odbudowy przygotowane przez Czechy i Irlandię. Teraz państwa te muszą podpisać umowę na zaliczki, by otrzymać 13 procent całej sumy, o którą zabiegają. Plan Czech opiewa na 7 mld euro.
Wśród państw, które otrzymały akceptację, nie ma Polski. Główną przyczyną opóźnienia - jak przyznał wiceszef KE Valdis Dombrovskis - jest kwestia podważania przez polskie władze zasady wyższości prawa unijnego nad krajowym.
Chodzi o podważanie przez Trybunał Konstytucyjny postanowień TSUE ws. środków tymczasowych. A konkretnie - decyzję TK z lipca, która zapadła w kilka godzin po ogłoszeniu postanowienia TSUE o środkach tymczasowych nakazujących natychmiastowe zawieszenie działania Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. A przede wszystkich chodzi o wniosek premiera Mateusza Morawieckiego do TK podważający zasadę wyższości prawa unijnego nad krajowym.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Rzeczywiście KE spogląda na kwestię wyższości prawa unijnego nad krajowym i jej możliwy wpływ na polski KPO - przyznał wiceszef Komisji Europejskiej Valdis Dombrovski. W zeszłym tygodniu powiedział praktycznie to samo, ale po raz pierwszy publicznie Paolo Gentiloni, komisarz UE ds. gospodarczych.
Mimo podejmowanych przez polskie władze prób dementowania tej informacji (jakoby było to osobiste zdanie Gentiloniego), Bruksela mówi w tej sprawie jednym głosem. Dla polskich władz oznacza to konieczność ustępstw, bo obecnie Polska jest jedynym krajem, któremu KE nie podała nawet terminu, do kiedy zamierza prowadzić analizę planu. Pierwotny termin minął już 1 sierpnia i gdyby nie kwestie związane z praworządnością, to plan zostałby już przez KE zaakceptowany.
Z Węgrami KE ustaliła przedłużanie terminu do końca września. Jeżeli w przypadku Polski termin ten będzie dłuższy, to pierwsze pieniądze do Polski mogą wpłynąć nawet dopiero w przyszłym roku. Byłby to półroczny poślizg w porównaniu z prymusami, którzy zaliczki otrzymali na początku sierpnia.