Laboratoria kryminalistyczne przy komendach wojewódzkich policji mają problem z badaniem dopalaczy. Próbki substancji zabezpieczane po tragicznych przypadkach zatruć w całej Polsce trafiają właśnie do policyjnych specjalistów. Ci powinni ustalić, czy w dopalaczach są substancje zakazane.
Pierwszy taki przypadek pojawił się ostatnio w Krakowie. Sytuacja jest kuriozalna - okazuje się, że zabezpieczone dopalacze zostały przebadane, ale w tej chwili policyjni technicy nie mogą określić, czy zawierają one substancje zabronione. Wszystko dlatego, że aby to stwierdzić, policja w całej Polsce - nie tylko w Krakowie - musi mieć wzorce, które porównuje się z wynikami badań zrobionych przez policyjnych ekspertów. I tu pojawia się problem: policja mogłaby kupić te wzorce, ale po pierwsze są one bardzo drogie - jeden kosztuje kilka tysięcy, a potrzeba ich setki, jeżeli nie tysiące - a po drugie producenci dopalaczy wciąż wprowadzają na rynek nowe produkty o innym, zmienionym składzie. Aktualizacja bazy tych wzorców doprowadziłaby do finansowej ruiny każdą komendę policji.
W Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym przy Komendzie Głównej jest trochę lepiej, bo CLK na bieżąco kupuje wzorce zakazanych substancji. Marek Betlejewski z instytutu przyznał wprawdzie w rozmowie z naszym reporterem, że teraz brakuje kilku wzorników, ale są już zamówione i mają się wkrótce pojawić.
W innych miastach każde z laboratoriów przy komendach wojewódzkich musi samo zamawiać wzorce, korzystając z własnych budżetów. Większości komend po prostu nie stać na takie wydatki.