Pod gruzami zburzonych bloków w Borodziance koło Kijowa może być kilkaset ofiar. Tylko wczoraj z ruin jednego budynku wydobyto 120 ciał. Tak w rozmowie z reporterem RMF FM mówi Arseniusz Milewski, członek Związku Polaków na Ukrainie z oddziału w Borodziance.
Wydobycie wszystkich ofiar rosyjskich bombardowań może potrwać wiele dni, bo jak mówi Arseniusz Milewski wszystko w miasteczku jest zaminowane. Wszędzie są rosyjskie pułapki, na podwórkach, pod samochodami, nawet przy wejściach do piwnic, gdzie mogli ukrywać się ludzie.
. 50 . -2022. . ' . , . . , ( ). pic.twitter.com/D2K7kcqoOT
Podolyak_M6 kwietnia 2022
Zniszczone są bloki w centrum miasteczka. Mamy jeszcze co najmniej 8 'zawałów". A tylko w jednym 120 ofiar - opowiada Milewski. Oznacza to, że może być kilkaset ofiar. Jak mówi Milewski, odgruzowywanie trwa bardzo powoli, właśnie z powodu ryzyka wybuchu min.
Milewski dodaje, że na ulicach Borodzianki nie widać ciał cywilów jak w Buczy, ale Rosjanie mogli je ukryć. Osoby, które ocalały, mówią bowiem o zbrodniach rosyjskich żołnierzy. W Borodziance były gwałty. Dużo gwałtów było - młodych dziewczyn, dwanaście, piętnaście lat - relacjonuje Milewski.
Dodaje, że zniszczonych miejscowości na północ od Kijowa jest kilkanaście. Tam nie ma do czego wracać - mówi.