„Będzie daleki skok, będzie daleki! Przeskoczył skocznię! Ustał!” Tak 17 lat temu niesamowity skok Adama Małysza komentował Stanisław Snopek. Polski skoczek osiągnął wtedy nieprawdopodobną odległość na dużej skoczni, skacząc 151,5 metra. Małysz lądował wtedy na dwie nogi, bo walczył o to, żeby ustać skok. Uzyskał słabe noty, ale odległość, jaką osiągnął, to był dla przeciwników prawdziwy nokaut. Nie tylko Małyszowi dobrze skakało się w Willingen. Na Muehlenkopfschanze świetnie radzili sobie też jego następcy.
Willingen to niewielkie miasteczko położone w środkowo-zachodnich Niemczech. Mieszka tam nieco ponad 6 tysięcy osób, ale na początku każdego roku przybywa tu mnóstwo kibiców, żeby obserwować zawody na największej dużej skoczni świata. Punkt K usytuowany jest tu na 130 metrze, natomiast rozmiar skoczni wynosi aż 145 metrów.
Wspomniany wyżej skok Adama Małysza, choć zachwycił, nie był najdłuższym na tym obiekcie. 4 lata później o pół metra dalej poleciał Janne Ahonen. Dopiero w 2014 roku ten rekord wyrównał Jurij Tepes.
Jeśli chodzi o historię biało-czerwonego skakania w Willingen, to prezentuje się ona znakomicie. Od 2001 roku nasi zawodnicy 14 razy wskakiwali do pierwszej dziesiątki konkursu. Triumfowali 4 razy. Raz na najwyższym stopniu podium stanął Adam Małysz i 3 razy Kamil Stoch. To właśnie tych dwóch skoczków przez lata kończyło konkursy w najlepszej dziesiątce. Raz (w zeszłym roku) znalazł się w niej Piotr Żyła. Jeśli chodzi o odległości, to Kamil Stoch tylko odrobinę odstępuje Adamowi Małyszowi. Nasz mistrz olimpijski osiągnął w Wilingen 147,5 metra, a było to w pierwszej serii konkursu rozgrywanego 30 stycznia 2015 roku.
Skocznie w Willingen biało-czerwoni kibice mogą dobrze wspominać jeszcze z jednego powodu. To tu w zeszłym roku nasi skoczkowie wygrali konkurs drużynowy. Udało im się to w składzie: Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Maciej Kot i Kamil Stoch.
(ag)