Polscy koszykarze dzielnie walczyli w meczu o 3. miejsce mistrzostw Europy, ale ostatecznie przegrali spotkanie z Niemcami. Biało-czerwoni kończą turniej jako czwarta drużyna Europy, co jest najlepszym wynikiem od lat.
Polacy, w stałej wyjściowej piątce (A.J. Slaughter, kapitan Mateusz Ponitka, Aaron Cel, Michał Sokołowski i Aleksander Balcerowski), prowadzili w pierwszej połowie tylko raz, 2:0, po rzucie Balcerowskiego. W kolejnych minutach gospodarze mieli najpierw kilku, potem kilkunastopunktową przewagę. A.J. Slaughter był pilnowany przez gwiazdę Niemiec, zawodnika LA Lakers Dennisa Schroedera, co sprawiało, że biało-czerwonym trudno przychodziło nie tylko konstruowanie akcji, ale i zdobywanie punktów (Slaughter trafił tylko raz w pierwszej połowie).
Podopieczni trenera Igora Milicica dobrze bronili - Schroedera pilnowali na zmianę Sokołowski i rezerwowy Łukasz Kolenda, który wszedł na parkiet jeszcze w pierwszej kwarcie. Inni zmiennicy - Michał Michalak i Jarosław Zyskowski także dobrze wpasowali się w grę. Brakowało jednak punktów Ponitki, po którym widać było już zmęczenie po trudach turnieju.
W 4. minucie był remis 6:6, ale w końcówce tej kwarty akcje Schroedera, a wcześniej rzuty z dystansu wysokich graczy spowodowały, że Niemcy prowadzili 19:12.
Balcerowski był pod koszem postrachem rywali - miał w pierwszej połowie trzy bloki, ale w ataku trudno mu było walczyć z silnymi Danielem Theisem i Johannesem Voigtmannem. Jak zwykle waleczny Sokołowski "pociągnął" zespół w drugiej kwarcie, co pozwoliło zmniejszyć starty do jednego punktu 20:21. Polacy z dobrej defensywy wyprowadzali akcje, ale nie potrafili kończyć ich celnymi rzutami. W pierwszej połowie nie trafili żadnego z rzutów zza linii 6,75 m, podczas gdy rywali mieli sześć "trójek".
Podopieczni trenera Milicica bardzo słabo wykonywali też rzuty wolne - trafili 5 z 11 i to wszystko powodowało, że po 20 minutach zespół kanadyjskiego trenera Gordona Herberta, wspierany przez licznych kibiców (na trybunach zasiadł prawie komplet - 12 913 widzów) prowadzili 36:23.
Trzecią część od rzutu za trzy punkty rozpoczął Sokołowski, lider drużyny w tym meczu. Ale w kolejnej akcji faulowany przy rzucie zza linii 6,75 m Andreas Obst wykorzystał trzy rzuty wolne. Słabiej niż w poprzednich spotkaniach spisywał się Ponitka, który miał kłopoty z przebiciem się przez obronę rywali. Już w 22. minucie popełnił czwarty faul i sztab trenerski od razu posadził go na ławce. Bez kapitana biało-czerwoni radzili sobie jednak coraz lepiej - za trzy w końcu trafiać zaczęli Slaughter, który pod nieobecność Schroedera miał więcej swobody (trafił dwa razy) i etatowy zdobywca punktów z dystansu - Jakub Garbacz. Bardzo dobrze radzili sobie zmiennicy - Aleksander Dziewa i Kolenda i Polacy systematycznie zmniejszali straty. Po 30 minutach przewaga gospodarzy stopniała do pięciu punktów (54:49).
W decydującej dla losów spotkania części za trzy nie przestał trafiać Garbacz, do gry wrócił Ponitka i to sprawiło, że w 33. minucie był remis 59:59. Rywale także trafiali zza linii 6,75 m. Dwukrotnie w ten sposób "skarcił" polską defensywę środkowy Voigtmann. Co prawda takim samym trafieniem odpowiedział także Cel, ale to Niemcy w połowie tej kwarty prowadzili 68:64.
Główną rolę, podobnie jak w lipcu w Bremie, w meczu eliminacji MŚ (przegranym przez Polaków 83:93) odegrał ponownie Schroeder. Rozgrywający LA trafił dwa razy za trzy punkty, potrafił też długo przetrzymywać piłkę, co korzystne było dla gospodarzy. To Polakom się spieszyło, ale ponownie zawodziła ich skuteczność. Mniej siły w walce pod koszami miał Balcerowski, ale i jego koledzy, którzy często faulami przerywali akcje Niemców. Ci byli jednak skuteczni na linii rzutów wolnych. Na 2 minuty 46 sekund przed końcem po rzucie Schroedera gospodarze prowadzili 76:66. W kolejnej akcji Voigtmann zablokował wchodzącego pod kosz Ponitkę i losy spotkania były w zasadzie rozstrzygnięte.
Niemcy trafili 15 razy zza linii 6,75 m (Polacy 10 razy) potwierdzając, że są jednym z najlepiej punktujących drużyn ME w tym elemencie. Wygrali też walkę pod tablicami 37:29 i mieli więcej asyst - 23, zaś Polacy 21, z czego 10 A.J. Slaughter. 35-letni Amerykanin miał double-double - 10 punktów i 10 asyst.
Niemcy - Polska 82:69 (19:14, 17:9, 18:26, 28:20).
Ogromne emocje daa nam @KoszKadra 4.miejsce na #Eurobasket2022 to niewtpliwy sukces, ale bdzie duy niedosyt, bo ten brz by dzi w zasigu. Szkoda, nie zabrako duo. Niech to bdzie impuls na jaki zasuguje basket @RMF24pl
Serwanski_PSeptember 18, 2022
Był to 29. występ Polski w ME, w tym siódmy z rzędu. Biało-czerwoni w elicie są od 15 lat, gdy drużyna prowadzona przez Słoweńca Andreja Urlepa przerwała niechlubną serię nieobecności w czterech kolejnych czempionatach Starego Kontynentu.
Biało-czerwoni zagrają także w kolejnych ME w 2025 roku, bo w sobotę FIBA i PZKosz. poinformowali w Berlinie, że gospodarzem jednej z grup będzie Polska.