240 głosów, a więc pewna większość dla dzisiejszej opozycji, i tylko 219 mandatów dla PiS i Konfederacji - taki byłby skład przyszłego Sejmu, gdyby trafny był dzisiejszy sondaż United Surveys dla RMF FM i "Dziennika Gazety Prawnej". Przejęcie władzy przez opozycję zależy dziś głównie od przekroczenia progu wyborczego przez Trzecią Drogę, a to zależy nie tylko od niej samej, ale też od kampanii prowadzonej przez... PiS.

REKLAMA

Lista niekoniecznie jedna

Wygląda na to, że mógł mieć rację Władysław Kosiniak-Kamysz już wiele miesięcy temu, przewidując, że formowanie przez opozycję jednej listy wyborczej ostatecznie wcale nie musi być dla niej korzystne. Na papierze teoretycznie osiągane przez nią wyniki przełożone na liczbę mandatów w Sejmie rzeczywiście prezentowały się bardzo dobrze. Przewidywane w ten sposób miażdżące zwycięstwo ugrupowań opozycji nie uwzględniało jednak chyba potencjału niechęci wyborców np. PSL do Lewicy, Lewicy do Platformy itp. Nie dotyczy to zachowań liderów, co istotne, ale wyborców, którzy swoim liderom w zawarte przez nich sojusze niekoniecznie wierzą bezwarunkowo.

Na rubieżach opozycji

Co więcej, w trwającej i wychodzącej niemal na ostatnią prostą kampanii już widać, że PiS skupia się na zwalczaniu wyłącznie PO i Donalda Tuska, jakby tylko lista Koalicji Obywatelskiej miała dla rządzących istotne znaczenie. Tymczasem dzięki świętemu spokojowi Trzecia Droga i Lewica wciąż pozyskują wyborców działaniami lokalnymi i dyskretnymi, poza tym toczonym głównie na ekranach telewizorów i w innych mediach sporem. Dystansując się trochę od uznanej za głównego przeciwnika Platformy, atakują jednak PiS dokładnie tak samo, używając podobnej retoryki, tyle że dzięki zaniechaniu PiS, unikając jego kontrataków. I zyskują.

Utrzymanie efektu

By to powstrzymać, rządzący mogą przenieść celownik z Tuska na Kosiniaka-Kamysza, Hołownię i Czarzastego, jest jednak oczywiste, że choćby ze względu na liczbę konkurentów i poważne różnice między nimi (które oni dotąd umiejętnie przemilczają) efektem byłoby pewnie tylko zdezorientowanie swoich wyborców, usilnie dotąd przekonywanych, że nie ma dla Polski większej tragedii niż Tusk i nikt inny się nie liczy. W efekcie tego "rozmieniania się na drobne" dałoby to jednak także osłabienie niechęci do Koalicji Obywatelskiej u tych, którzy się wciąż wahają.

Więc?

Wyniki sondażu w połączeniu z dotychczasowym przebiegiem kampanii mogą wskazywać, że strategia wybrana na rubieżach sprzeciwu wobec Zjednoczonej Prawicy daje efekty. Progi wyborcze gwarantujące wejście do Sejmu przekraczają wszystkie trzy listy ugrupowań opozycji.

Jeśli PiS nadal będzie się skupiał tylko na Tusku, to i Trzecia Droga, i Lewica znajdą się w Sejmie. Zgodnie ze swoją dotychczasową strategią PiS wygra więc z PO, którego uznaje za głównego i w zasadzie jedynego przeciwnika, ale władzę będzie musiał oddać.

Także tym, których nie docenił.