"Dochodzą do nas różne głosy, że komuś coś zawdzięczamy, że ktoś coś musiał dla nas poświęcić. Ja chciałem powiedzieć, że to jest nieprawda. Nikomu nic nie zawdzięczamy, to jest nasza zasługa, że jesteśmy na mecie" - mówił po dotarciu na metę rajdu Dakar pilot Adama Małysza Rafał Marton. "Chciałbym również powiedzieć - bo wiem, że pojawiają się takie głosy, że to ja jeździłem po odcinkach specjalnych za kierownicą - to jest nieprawda. Adam cały ten rajd przejechał sam" - podkreślał.
Prawdę mówiąc, tak. Wierzyłem w to bardzo mocno, bo to pomaga. Wiem o tym, że masa ludzi absolutnie nie wierzyła w to, że możemy dojechać. Ja widziałem to wszystko, co działo się w ciągu tego roku, widziałem, jakie Adam robił postępy. Widziałem, jakim jest człowiekiem i bardzo mocno wierzyłem w to, że uda nam się dojechać. Myślę, że gdyby nie ta nieszczęśliwa historia, która wydarzyła się 12., gdzie straciliśmy sprzęgło, to bylibyśmy jeszcze dużo wyżej. Ale OK, nie ma co rozpamiętywać. Jesteśmy na mecie. Cieszę się bardzo, ponieważ w dużej mierze to, że jesteśmy tutaj, zawdzięczamy sobie i swoim własnym decyzjom. My wbrew temu, co działo się na początku roku, sami podjęliśmy decyzję, że pojedziemy właśnie tym, a nie innym samochodem. Sami podjęliśmy decyzję, kto przygotuje nam ten samochód. Podziękowania dla Mirka Zapletala. Sami podjęliśmy decyzję, że on będzie naszym zabezpieczeniem na trasie, i to zaprocentowało. Samochód był przygotowany bardzo dobrze, dobrze zniósł trudy tego rajdu. Niestety, nie udało się uniknąć tej awarii sprzęgła, ale Mirek, który jechał w T4, dojechał do nas na trasie, pomógł nam, zmienił to sprzęgło i ruszyliśmy dalej do mety. Dochodzą do nas różne głosy, że komuś coś zawdzięczamy, że ktoś coś musiał dla nas poświęcić. Ja chciałem powiedzieć, że to jest nieprawda. Nikomu nic nie zawdzięczamy, to jest nasza zasługa, że jesteśmy na mecie. Nikt się nie musiał dla nas poświęcać. To jest po prostu to, na co sami zasłużyliśmy. Chciałbym również powiedzieć, bo wiem, że pojawiają się takie głosy, że ja jeździłem po odcinkach specjalnych za kierownicą - to jest nieprawda. Adam cały ten rajd przejechał sam.
Jeździłeś z różnymi kierowcami. Jak Adam zniósł ten rajd, jak on się zachowywał? Czy w samochodzie było nerwowo czy spokojnie?
Było bardzo spokojnie. Było bardzo łatwo jechać z Adamem, dlatego że on w 100 procentach realizował to, co sobie założyliśmy i emocje nie grały tutaj żadnej roli. Kilka razy na tych trudnych etapach byłem zaskoczony tym, jak świetnie radzi sobie na piachu. Oczywiście wiem, że duży nacisk położyliśmy na to, żeby wyjeżdżać na te treningi na piach i to też nasza zasługa, że tak udało się przejechać. To my kładliśmy nacisk na to, żeby jak najwięcej trenować na piachu. Nie żałuję ani jednej minuty spędzonej na treningach z Adamem w tym roku.
To była jednorazowa przygoda czy będziecie chcieli wrócić tu za rok?
Będziemy chcieli wrócić.
Podobno mocniejszym samochodem, tak?
Myślę, że wiele się zmieni. Myślę, że innym samochodem. Trochę inaczej, lepiej się przygotujemy do tego wszystkiego.