"Ta wypowiedź została wyjęta z kontekstu" - tak rzecznik Kremla skomentował nagranie z udziałem swojego syna. Słychać na nim, jak Nikolaj Pieskow - tuż po ogłoszeniu częściowej mobilizacji w Rosji - odmawia stawienia się w wojskowej komendzie uzupełnień.
Nikolaj Pieskow myślał, że rozmawia przez telefon z pracownikiem wojskowej komendy uzupełnień. W rzeczywistości podszył się pod niego współpracownik rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. Gdy wezwał on syna rzecznika Kremla, by ten stawił się następnego dnia w komendzie, usłyszał w odpowiedzi: Jeśli wie pan, że nazywam się Pieskow, to powinien pan zdawać sobie sprawę, na ile jest to nie do końca odpowiednie, bym tam się znajdował. Dodał, że będzie "to załatwiać na innym szczeblu".
Nagranie wyciekło do sieci i spotkało się z oburzeniem. Potępiono fakt, że władza stosuje inne standardy dla osób z nią związanych i dla zwykłych obywateli, którzy muszą liczyć się z tym, że zostaną wysłani na front.
Sprawę skomentował rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Stwierdził, że nie ujawniono przebiegu całej rozmowy, a wypowiedź jego syna jest "wyjęta z kontekstu".
Prezydent Władimir Putin wczoraj ogłosił w Rosji częściową mobilizację. Zaciąg na wojnę z Ukrainą ma objąć rezerwistów i ludzi, którzy przeszli przeszkolenie wojskowe. Minister obrony Siergiej Szojgu oznajmił, że mobilizacja obejmie 300 tys. ludzi.