Polska szpadzistka Magdalena Piekarska twierdzi, że winę za niepowodzenia polskich szermierzy na turnieju olimpijskim w Londynie ponosi... miejsce, gdzie toczono eliminacyjne pojedynki. Polka podkreśliła jednocześnie, że wciąż ma nadzieję, iż "klątwę hali ExCel" uda się złamać jej kadrowym koleżankom.

REKLAMA

Daj Boże, oby się udało szablistkom i szpadziście Radosławowi Zawrotniakowi. Niech przełamią klątwę hali ExCel - mówiła Piekarska po porażce z mistrzynią Europy z 2011 roku, Tiffany Geroudet. Najgorsze jest zejście z planszy z poczuciem, że nie zrobiłam wszystkiego, co mogłam. Zrobiłam łącznie dwa-trzy bezsensowne błędy, dałam ciała - oceniła dosadnie 25-letnia zawodniczka.

Polka rozpoczęła od prowadzenia 2:0, ale później do głosu doszła Szwajcarka, zadając pięć kolejnych trafień. Piekarska systematycznie odrabiała straty. Doprowadziła do remisu 7:7, ale po kilku udanych akcjach Geroudet odskoczyła jej na 11:8. Na 45 sekund przed końcem regulaminowego czasu było 13:11 dla Szwajcarki, ale podopieczna trenera Mariusza Kosmana znów wyrównała. Przy stanie po 13, sędzia zaliczył trafienie równoczesne i o zwycięstwie miała zdecydować jedna akcja. Piekarska spróbowała ataku, lecz rywalką ją wyprzedziła.

Jestem przyzwyczajona do sytuacji, w której "gonię" rezultat. Rozgrzewam się dobrze, jestem skoncentrowana, wszystko wygląda poprawnie. Nie wiem, nie potrafię znaleźć przyczyny. A może tak musi być, to przegrywanie daje mi dodatkowego kopa - stwierdziła Polka po przegranej walce.

Niepowodzenie Piekarskiej to ciąg dalszy słabych występów polskich szermierzy w Londynie. Z sześciu walk, jakie do tej pory stoczyli, wygrali jedną. Nikomu nie udało się jeszcze awansować do czołowej szesnastki.