Piąta fala koronawirusa dotyka dzieci. Coraz młodsze dzieci trafiają do szpitala z dość ciężkimi powikłaniami – podkreślił rzecznik prasowy resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz, komentując sytuację w kraju w związku z pandemią koronawirusa. „Jeżeli Covid-19 dotyka dziecko, czasem mamy do czynienia i z miesięcznymi hospitalizacjami” – dodał Andrusiewicz.
Rzecznik MZ o kwestię zakażeń wśród dzieci pytany był na poniedziałkowym briefingu. Na pewno Omikron jest tą falą, tą piątą falą, która dotyka dzieci - powiedział.
Coraz młodsze dzieci trafiają do szpitala z dość ciężkimi powikłaniami. O ile dorośli mają krótsze okresy hospitalizacji, w granicach pięciu dni, a nie tak, jak do niedawna - ośmiu czy dziesięciu dni - tak, jeżeli Covid-19 dotyka dziecko, czasem mamy do czynienia i z miesięcznymi hospitalizacjami - podkreślił Andrusiewicz.
Rzecznik resortu zdrowia zwrócił też uwagę, że "większa zapadalność na Covid-19 jest w tych młodszych grupach, co chyba jest bardzo dobrze wytłumaczalne poprzez ten spadek liczby szczepień wraz z kolejnymi poziomami wiekowymi w dół". Jak zauważył, wśród osób powyżej 60 roku życia poziom zaszczepienia przeciw Covid-19 jest dość duży.
Specjaliści podkreślają, że są dwie grupy dzieci, które po zakażeniu koronawirusem trafiają do szpitali najczęściej. To niemowlęta i starsze nastolatki, w wieku piętnastu i szesnastu lat. Żaden z naszych pacjentów nie był zaszczepiony przeciwko koronawirusowi. Znaczącym czynnikiem ryzyka jest otyłość. Jeden z naszych nastoletnich pacjentów ważył 125 kilogramów - podkreśla profesor Ernest Kuchar, szef Kliniki Pediatrii z Oddziałem Obserwacyjnym w rozmowie z reporterem RMF FM, Michałem Dobrołowiczem.
To zaczęło się wraz z czwartą falą. Wariant Delta zmienił wiele. Dziecko trafia do szpitala, kiedy go potrzebuje. Jeżeli dziecko wymaga tlenu, ma duszność, szpital jest niezbędny. Dzieci w porównaniu z dorosłymi bardzo rzadko tak ciężko przechodzą zakażenie koronawirusem. To zaczęło się zmieniać jesienią. Teraz mamy wariant Omikron: łagodniejszy, ale jest go więcej, nadrabia ilością. Jeżeli choruje więcej dzieci, to nawet przy mniejszym odsetku powikłań to się przekłada na ogromną liczbę hospitalizacji, ogromną oczywiście jak na dzieci, bo powinniśmy zdawać sobie sprawę, że koronawirus to głównie problem osób dorosłych - dodaje profesor Ernest Kuchar w rozmowie z naszym dziennikarzem.