Mimo wysokiego zwycięstwa bełchatowian w pierwszym spotkaniu, rewanż na terenie najlepszej ekipy dwóch poprzednich sezonów wydawał się sprawą otwartą. Trzy dni wcześniej PGE Skra wygrała co prawda wysoko, ale po bardzo wyrównanym pojedynku.
Przed głośno dopingującą publicznością kędzierzynianie szybko pokazali, że we własnej hali nie zamierzają łatwo oddawać tytułu i chcą przedłużyć toczącą się do dwóch zwycięstw rywalizację. Mecz zaczęli w wymarzony sposób, przede wszystkim zaskakując przyjezdnych mocną zagrywką. W sumie tym elementem gry w pierwszym secie zdobyli sześć punktów. Po asach Mateusza Bieńka, Łukasza Wiśniewskiego i Maurice Torresa prowadzili kolejno 6:4, 10:7 i 13:8.
Później gospodarze dosyć łatwo zwiększali przewagę, bo wielkie problemy z kończeniem ataków mieli mocno rozbici rywale, którzy w całym secie zdobyli zaledwie 15 punktów. Po zepsutej zagrywce przez Srecko Lisinaca podopieczni włoskiego trenera Andrei Gardiniego mieli piłkę setową, a z dość łatwej wygranej cieszyli się po autowym ataku Bartosza Bednorza.
Dobrą grę siatkarze Zaksy kontynuowali po powrocie na parkiet. Drugą partię rozpoczęli bowiem od prowadzenia 6:2, kiedy Karola Kłosa zatrzymał na siatce Bieniek. Goście odrobili straty (7:6), ale kędzierzynianie znów odskoczyli na bezpieczną przewagę (12:8). Wówczas jednak role się odwróciły i właściwie do końca spotkania lepiej spisywali się już pretendenci do tytułu.
Skuteczną serią zagrywek popisał się m.in. Milad Ebadipour, dzięki czemu PGE Skra zdobyła pięć punktów z rzędu, a po kolejnych trzech odskoczyła gospodarzom (16:13). Po bloku Kłosa na Samie Deroo i ataku Mariusza Wlazłego bełchatowianie mieli już pięć punktów przewagi (20:15). Do wyrównania w setach doprowadził zaś Ebadipour.
Do końcowego sukcesu podopieczni Roberto Piazzy mocno przybliżyli się triumfując w kolejnym secie. Goście świetnie spisywali się w bloku, zatrzymując po kolei Torresa, Deroo i ponownie atakującego z Portoryko, dzięki czemu wygrywali 10:5. Aktualni wciąż mistrzowie kraju odrobili jednak starty (18:19), ale po dwóch asach serwisowych w wykonaniu Lisinaca PGE Ska prowadziła 23:18 i nie roztrwoniła takiej przewagi.
Mnóstwo emocji przyniósł czwarty set, w którym obie ekipy postawiły wszystko na jedną kartę. Lepiej rozpoczął go rozpędzony zespół z Bełchatowa (10:7), lecz w drugiej części zaciętej walki dwa punkty zapasu zyskali nie poddający się gospodarze (16:14 po ataku Sławomira Jungiewicza).
Kluczowe okazały się jednak punkty zdobyte po długiej wymianie przez Ebadipoura i autowy atak Jungiewicza, po którym PGE Skra objęła dwupunktowe prowadzenie (22:20). Do piłki meczowej doprowadził Lisinac, a punkt na wagę mistrzostwa Polski dał drużynie gości zepsuty serwis Jungiewicza.
MVP spotkania wybrano rozgrywającego PGE Skry Grzegorza Łomacza.
PGE Skra wywalczyła dziewiąty tytuł w historii klubu, ale ostatni raz w ligowych rozgrywkach triumfowała w 2014 roku. Zaksa ma na swoim koncie siedem złotych medali MP, w tym dwa zdobyte w poprzednich sezonach. To dla nich piąte wicemistrzostwo kraju.
Brąz wywalczyli w sobotę siatkarze Trefla Gdańsk, którzy dwukrotnie pokonali Indykpol AZS Olsztyn.
(az)