To wszystko ma pokazać, że rosyjskie dowództwo jest niesprawne i zdelegitymować Putina w oczach Rosjan, ale to ryzykowna gra. Może zmobilizować Rosjan wokół Putina i pozbawić Ukraińców pozycji ofiary i podmiotu szlachetnego w tej wojnie - mówił w Radiu RMF24 Zbigniew Parafianowicz, reporter Dziennika Gazety Prawnej i autor książki "Śniadanie pachnie trupem" poświęconej wojnie w Ukrainie. Gość Tomasza Terlikowskiego skomentował nocny atak drona, który spowodował pożar rafinerii ropy naftowej w Kraju Krasnodarskim na południu Rosji.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Na pytanie dziennikarza o to, czy ten, jak i poprzednie ataki, są elementami, wcześniej zapowiadanej, ukraińskiej ofensywy, Zbigniew Parafianowicz odpowiedział: Zdecydowanie tak. To jest wstęp do działań, które najpewniej będą prowadzone latem na lądzie. Jednak jest to bardzo ryzykowny wstęp. Ukraińcom na pewno będzie zależało na tym, żeby sparaliżować system dowództwa rosyjskiego. Stąd też nieprzypadkowo uderzono w rejonie Rublówki, czyli w rejonie, gdzie mieszkają elity rosyjskie. Ale w ten sposób Ukraina ryzykuje. (...) Po pierwsze ze względu na to, że takie działania mogą zmobilizować Rosjan wokół Putina, a po drugie to może pozbawić Ukrainę tej pozycji ofiary i szlachetnego podmiotu w wojnie - dodał.
Rozmówca Tomasza Terlikowskiego powiedział, że można z dużą pewnością przyjąć, że są to działania ukraińskie. Świadczy o tym reakcja amerykańskiej dyplomacji. To jednoznaczne pokazanie, że Ameryka nie do końca popiera takie działania. Robią to z tego powodu, że obawiają się eskalacji. Dostarczając broń Ukrainie, odpowiednio skalują te dostawy po to, aby konflikt nie wymknął się spod kontroli.
Ja rozumiem ukraińskie motywy atakowania Moskwy i atakowania rosyjskich centrów decyzyjnych, czy też sens i logikę tych rajdów, które były prowadzone przez Rosyjski Korpus Ochotniczych w obwodzie biełgorodzkim. To wszystko ma pokazać, że dowództwo rosyjskie jest niesprawne i ma zdelegitymizować Putina w oczach Rosjan. Ale jest ryzyko, że Ukraińcy osiągną efekt odwrotny od zamierzonego, czyli po prostu skupią Rosjan wokół flagi - wyjaśnił.
Dziennikarz zapytał swojego gościa o to, czy istnieje taka możliwość, żeby Stany Zjednoczone i inne państwa zachodnie ograniczyły dostarczanie sprzętów Ukrainie. Wydaje mi się, że takie ryzyko jest. Ale możemy też z dużą pewnością założyć, że drony, których użyto w tych atakach, zostały wyprodukowane przez Ukraińców. Oni mają do tego możliwość i jeszcze na długo przed tymi wczorajszymi atakami dawali do zrozumienia, że dysponują dronami dalekiego zasięgu - odpowiedział Parafianowicz.
Według niego to nie konsultowanie posunięć na terytorium Rosji z Amerykanami może spowodować, że jeszcze bardziej mogą oni dawkować te kroplówkę w obawie przed zaognieniem sytuacji.
Ekspert zauważył, że teraz najważniejsze jest oczekiwanie na to, co wydarzy się na lądzie w perspektywie kilku tygodni: To oczekiwanie idzie w kierunku właśnie tego, że dojdzie po prostu do dość istotnych rozstrzygnięć w wojnie lądowej. To jest też taki argument, który raczej będzie skłaniał Zachód, a przede wszystkim Stany Zjednoczone do tego, żeby po prostu nie utracić tego, co już w Ukrainie zainwestowano, czyli wszystkie dostawy broni.
Według gościa Radia RMF24 o tym, że dojdzie do starcia na lądzie świadczą tez działania Ukraińców, którzy intensywnie bombardują za pomocą pocisków manewrujących Storm Shadow zgrupowania rosyjskich wojsk, składy amunicji, zaplecze logistyczne i paliwowe. To wszystko dzieje się już w tej chwili, jeżeli popatrzeć na statystykę tych ataków czy to za pomocą pocisków Storm Shadow, czy za pomocą strzałów przy użyciu systemów Himars, to preludium do tego, co się najpewniej niedługo wydarzy na lądzie - mówił Zbigniew Parafianowicz.
Opracowanie: Wiktoria Urban