Rakiety wystrzelone z egipskiego półwyspu Synaj spadły wczoraj późnym wieczorem na południowy Izrael. Na szczęście nikt nie zginął. Do ostrzału przyznała się egipska filia Państwa Islamskiego.
Według opublikowanego na Twitterze komunikatu organizacja, nazywająca siebie "Prowincja Synaj", przyznała się do wystrzelenia trzech rakiet typu Grad "na okupowaną Palestynę". Nie wiadomo, czy komunikat jest autentyczny.
Izraelskie źródła wojskowe podały, że rakiety wystrzelono z należącego do Egiptu półwyspu Synaj, który graniczy z Izraelem, Strefą Gazy i Kanałem Sueskim. Nie potwierdziły tego jednak źródła egipskie.
Zdaniem jednego z izraelskich wojskowych, nie można wykluczyć, że incydent miał związek z walkami na Synaju między dżihadystami z IS i egipskimi siłami bezpieczeństwa, które korzystają ze wsparcia broni pancernej i lotnictwa. Dżihadyści podjęli w ostatnich dniach ofensywę, podczas której zginęło - według Kairu - 17 egipskich żołnierzy i ponad 100 dżihadystów z IS.
Armia izraelska zamknęła wczoraj południową autostradę, która częściowo biegnie wzdłuż granicy z Egiptem. Izrael oskarża rządzący w Strefie Gazy Hamas o wspieranie Państwa Islamskiego na Synaju. Hamas odrzuca te oskarżenia.
W ubiegły wtorek Państwo Islamskie opublikowało nagranie wideo, w którym zagroziło przekształceniem Strefy Gazy w swoją kolejną siedzibę. Zapowiedziało też "likwidację państwa żydowskiego" oraz świeckiego palestyńskiego Fatahu prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa.
(abs)