Rok temu proklamowane zostało Państwo Islamskie (IS) – „kalifat” na terenach Iraku i Syrii. Organizacja kierujące się radykalnym sunnickim islamem. Stworzył ją 44-letni imam Abu Bakra al-Bagdadi, który ogłosił się "kalifem". Niemal codziennie dżihadyści umieszczają w sieci filmy i zdjęcia z egzekucji „wrogów islamu”. Wzięli na siebie odpowiedzialność m.in. za ostatni zamach w Tunezji, gdzie zginęło 39 turystów.
Bagdadi w 2003 roku przyłączył się do zbrojnego ruchu oporu przeciwko amerykańskiej okupacji Iraku jako członek ugrupowania terrorystycznego Tawhid wa Dżihad, czyli Monoteizm i Święta Wojna. Trzy lata później przekształciło się ono w filię Al-Kaidy w Iraku.
"Kalif" przez ponad trzy lata przebywał w amerykańskim obozie jenieckim na terenie Iraku. Jego wielka kariera jako przywódcy najbardziej agresywnego i okrutnego ruchu dżihadystowskiego rozpoczęła się natychmiast po zabójstwie przywódcy filii Al-Kajdy w Iraku Abu Omara al-Bagdadiego. "Kalif" objął przywództwo organizacji, której nazwę zmienił w październiku 2006 roku na "Państwo Islamskie Iraku". Zdystansował się od zabitego lidera, krytykując go jako "pacyfistę".
Abu Bakra Al-Bagdadi zerwał następnie ze "zbyt miękką" w swych działaniach Al-Kaidą i jej bojownikami w Syrii. Był to ostatni krok w kierunku proklamowania 29 czerwca 2014 roku "kalifatu islamskiego", zniesionego oficjalnie przez rząd turecki w 1926 roku.
Rok temu „kalif” po raz pierwszy – i jak dotąd jedyny – pojawił się publicznie. W irackim Mosulu wygłosił mowę programową. Najgorszym złem jest zło innowacji. Każda innowacja jest herezją. Każda heretycka innowacja jest odstępstwem, a każde odstępstwo prowadzi do piekła - brzmiało credo "kalifa" zawarte w jego mowie.
Głównym bastionem „kalifatu” jest Mosul – stolica prowincji Niniwa, drugie co do wielkości miasto Iraku. Oddziały Państwa Islamskiego zdobyły ją 10 czerwca ubiegłego roku.
Od wielu tygodni irackie wojska rządowe szykują się do wielkiej operacji, której celem jest odbicie Mosulu. Czekają na nowoczesną broń, którą mają im dostarczyć USA.
Z terenów przyłączonych do „kalifatu” uciekło ponad 120 tys. Kurdów, jazydów i chrześcijan. Tysiące zginęły z głodu i pragnienia, chroniąc się w górach Iraku.
Państwo Islamskie umacnia swą pozycję na zajętych terytoriach. Stosuje bezwzględny terror i represje wobec ludności. Eksploatuje zasoby naftowe tych regionów, rabuje muzea i zabytki archeologiczne, ale też okrada ludność zmuszoną do niemal niewolniczej pracy.
"Kalifat" dokonuje masowo bezprawnych wywłaszczeń, lokalni watażkowie nakładają na mieszkańców podbitych terytoriów najbardziej nieprawdopodobne podatki: od sprzątania i zapewnienia bezpieczeństwa ulic, od wody z publicznych studni, itp.
Według analityków sytuacji na Bliskim Wschodzie pojawienia się IS nie sposób analizować jako oderwanego zjawiska; jest ono bowiem wynikiem głębokich zmian zachodzących w regionie.
Profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Amerykańskim w Bejrucie Hilal Jashan zwraca uwagę na okoliczności pojawienia się Państw Islamskiego. Powstało w pełnym świetle dziennym, korzystając z poparcia różnych sił w regionie - uważa Jashan.
Zdaniem Jashana i niektórych innych politologów zajmujących się Bliskim Wschodem, nie należy oczekiwać, że nawet w przypadku hipotetycznego rychłego pokonania lub rozpadu "kalifatu" sytuacja powróciłaby do stanu poprzedniego. Jesteśmy świadkami historycznych zmian na Bliskim Wschodzie, a dzień, w którym IS zostanie pokonane zapoczątkuje nowe ważne zmiany w regionie - mówi Jashan.
Uważam, że kraje istniejące obecnie nadal będą istnieć, ale rozczłonkowane, co oznacza, że zmierzamy w stronę federalizmu. Takim rozwojem wydarzeń jest zainteresowany także Izrael, który nie ma nic przeciwko temu, aby jego sąsiedzi byli bardziej podzieleni - dodaje.
(mpw)