Międzynarodowy Trybunał Karny wydał w piątek nakaz aresztowania prezydenta Rosji Władimira Putina, oskarżając go o zbrodnie wojenne. Chociaż szanse na to, by rosyjski przywódca stanął przed sądem są mało prawdopodobne, niektórzy z jego najbardziej zagorzałych zwolenników - głównie propagandyści pracujący dla kontrolowanych przez państwo mediów - mogą mieć teraz powody do niepokoju - pisze "Newsweek".
Śledczy z Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) w Hadze pracowali nad dowodami przeciwko Władimirowi Putinowi przez ponad rok. W piątek wydano wobec niego nakaz aresztowania, oskarżając go o "odpowiedzialność za zbrodnie wojenne popełnione w Ukrainie". Nakaz aresztowania został wydany w związku z podejrzeniem uprowadzenia i wywiezienia z podbitych obszarów ukraińskich dzieci w głąb Rosji.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział w piątek dziennikarzom, że Federacja Rosyjska nie uznaje jurysdykcji MTK i tym samym uważa nakaz za "nieważny". Jednak nie wszyscy mogą postrzegać działania MTK jako nieistotne.
Analityczka Julia Davis, założycielka projektu Russian Media Monitor, kanału sprawdzającego przekaz rosyjskiej propagandy, napisała w tym tygodniu artykuł dla Center for European Policy Analisys (CEPA), jedynego amerykańskiego think tanku zajmującego się wyłącznie sytuacją w Europie Środkowej i Wschodniej, w którym poruszyła kwestię rosnącego niepokoju wśród rosyjskich propagandzistów.
Davis zauważyła, że podczas gdy prokremlowscy eksperci reagowali z radością, gdy Putin ponad rok temu rozpoczynał inwazję na Ukrainę, to teraz "euforię zastąpiło poczucie lęku, a propagandyści Putina martwią się o możliwość postawienia przed trybunałami ds. zbrodni wojennych". "To spędza im sen z powiek" - zaznaczyła, cytowana przez "Newsweek".
Analityczka przytoczyła przykład Margarity Simonjan, redaktor naczelnej nadzorowanej przez Kreml telewizji Russia Today, oraz prezenterki telewizji państwowej Rossija 1 Olgi Skabiejewej, które wyraziły zaniepokojenie haskimi trybunałami dla innych Rosjan poza Putinem.
"Propagandziści Kremla mają wiele powodów do niepokoju. Kontrolowane przez państwo media odegrały kluczową rolę w zachęcaniu, racjonalizowaniu i normalizowaniu masakry Kremla na sąsiednim kraju" - napisała Davis w artykule dla amerykańskiego think tanku.
Przykładem skrajnej mowy nienawiści, wygłaszanej w mediach kontrolowanych przez państwo rosyjskie, była dyskusja prowadzona jesienią ubiegłego roku przez Antona Krasowskiego, również pracującego w telewizji Russia Today. Davis przypomniała, że podczas październikowego programu Krasowski mówił o topieniu ukraińskich dzieci, podpalaniu domów i gwałtach.
Rosyjscy propagandyści nie tylko usprawiedliwiali przemoc wobec Ukrainy, ale też sugerowali użycie broni nuklearnej przeciwko Stanom Zjednoczonym i innych krajom Zachodu w związku z ich poparciem dla Ukrainy.
Jason Jay Smart, specjalny korespondent Kyiv Post, powiedział w rozmowie z Newsweekiem, że rosyjscy publicyści, którzy propagują kremlowską propagandę, są prawdopodobnie bardzo zaniepokojeni.
Odkąd MTK wydał nakaz aresztowania Putina, w Moskwie niewątpliwie panuje teraz panika. Putin i jego kumple wiedzą, że coś się skończyło: nie ma powrotu do tego, co było kiedyś - powiedział Smart. Jest pewne, że prawdopodobnie wkrótce zostanie wydanych więcej nakazów aresztowania, a oni mogą zostać zatrzymani za każdym razem, gdy opuszczą Rosję lub gdy upadnie reżim Putina - co może się zdarzyć w każdej chwili - dodał.
Jednak profesor Mark N. Katz z George Mason University Schar School of Policy and Government w Arlington w amerykańskim stanie Wirginia twierdzi, cytowany przez Newsweeka, że rosyjscy propagandyści rozmawiający w mediach publicznych o haskich trybunałach dla rosyjskich obywateli mogą po prostu prowadzić inną formę propagandy.
Myślę, że cały szum w rosyjskich mediach na temat tego, że proputinowscy komentatorzy mogą stanąć przed sądem, jeśli Moskwa przegra wojnę w Ukrainie, ma na celu dać Rosjanom powód do dalszego wspierania inwazji, a nie zakładać, że oni, a nie tylko Putin i jego kumple, zapłacą wysoką cenę, jeśli Rosja przegra wojnę - powiedział Katz.
Dopóki pozostają w Rosji, jest mało prawdopodobne, aby propagandyści proputinowscy kiedykolwiek stanęli przed sądem za zbrodnie wojenne. Chyba, że Putin upadnie i zostanie zastąpiony przez prozachodni reżim - dodał.
To oczywiście nie wydaje nam się prawdopodobne, ale perspektywa upadku Putina może pomóc przekonać w Rosji tych, którzy rozważają ucieczkę na Zachód lub w inny sposób zwrócenie się przeciwko Putinowi, że nie mogą oczekiwać od Zachodu żadnego przebaczenia - a tym bardziej od Ukrainy - za dotychczasowe wspierania działań wojennych Putina - skonkludował Katz.