Nie było wybuchu na pokładzie tupolewa, który 10 kwietnia 2010 roku rozbił się w Smoleńsku - stwierdzili ostatecznie biegli wojskowej prokuratury. Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji przekazało właśnie śledczym ostatnią opinię fizykochemiczną dotyczącą występowania na szczątkach maszyny śladów materiałów wybuchowych. To opinia uzupełniająca, sporządzona na wniosek jednego z pełnomocników rodzin ofiar katastrofy, Piotra Pszczółkowskiego.
Mecenas Piotr Pszczółkowski twierdził, że doszło do nieprawidłowości przy sporządzaniu głównej opinii. Według niego biegli naruszyli procedury badań. Dodatkowo pełnomocnik części rodzin ofiar zarzucał im niespójność w stosowaniu wzorców materiałów wybuchowych do ekspertyz i błędna interpretację wyników.
Eksperci odrzucili zastrzeżenia mec. Pszczółkowskiego, które określili wręcz jako bezpodstawne. Stwierdzili też, że nie ma powodów do prowadzenia powtórnych czy uzupełniających badań, bo mają pewność, że wykryte na szczątkach samolotu substancje to nie są ślady materiałów wybuchowych, ale na przykład ftalany.
Jeśli nie pojawi się nowy wniosek, ekspertyzy chemiczne szczątków prezydenckiego tupolewa należy uznać za zakończone. Obowiązuje więc pierwsza opinia ekspertów, wydana w kwietniu zeszłego roku. Wyklucza ona wybuch w Smoleńsku.
(mn)