"Też zostałem zaszczepiony. Do tej pory wstrzymywałem się od komentarza. Czekam na wyjaśnienia ze strony komisji i całej tej kontroli. Bo nie wiem, na jakie pytania mam odpowiadać" - powiedział portalowi Interia.pl aktor, były prezes ZASP-u Olgierd Łukaszewicz.
Aktor zwrócił uwagę, że to lekarze wyszli z propozycją szczepień. Nie włamałem się na teren szpitala i nie żądałem szczepienia - powiedział.
Jestem wśród osób, które zgodziły się być ambasadorami akcji szczepień. Te nazwiska zostały przez panią Krystynę Jandę podane rektorowi Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (WUM) - wyjaśnił Olgierd Łukaszewicz.
Były prezes Związku Artystów Scen Polskich (ZASP) i ceniony aktor znalazł się w grupie osób zaszczepionych się poza kolejnością. W tym gronie są, m.in.: Krystyna Janda, Andrzej Seweryn, Wiktor Zborowski, Maria Seweryn i Magda Umer.
Czekam na wyjaśnienia ze strony komisji i całej tej kontroli. Bo nie wiem, na jakie pytania mam odpowiadać. Słyszę tyle domniemań, ale żadnych konkretów. Czy na pytanie: "czy chcesz się zaszczepić?", mam odpowiedzieć jak antyszczepionkowiec? - mówił Łukaszewicz.
Podkreślił, że składa "wyrazy hołdu i szacunku wszystkim lekarzom i pielęgniarkom, którzy przez miesiące pracowali z narażeniem życia na rzecz chorych". Zdaję sobie sprawę, że to oni są grupą priorytetową. Tyle tylko, że przecież mnie szczepili lekarze i to oni wyszli z propozycją - tłumaczył aktor.
Łukaszewicz w rozmowie z portalem Interia.pl przekonywał, że "zgodnie z dżentelmeńską umową miał promować akcję szczepień". Tyle tylko, że po zaszczepieniu nazwisko żadnego z artystów nie zostało upublicznione. Wobec tego pojawiają się wątpliwości, czy rzeczywiście chodziło o promocję akcji - wyjaśniono na portalu.
To już nie jest pytanie do mnie, bo to nie ja odpowiadam za strategię promocyjną - podkreślił Łukaszewicz.
Jeśli słyszę, że to ambasadorowanie akcji to blef, bo nie zostały podpisane żadne umowy, to odpowiadam, że wszystko było umową dżentelmeńską. Kiedy przed laty zgodziłem się być w komitecie poparcia Lecha Kaczyńskiego, czego dziś żałuję, nikt nie kazał mi podpisywać dokumentu, a przecież nagrałem nawet promującą go płytę. Są sytuacje, kiedy znane osoby są proszone o wsparcie akcji bez jakiejkolwiek umowy. To po prostu gest z naszej strony - mówił artysta.
Wyjaśnił, że "umowa jest potrzebna, gdy w grę wchodzi wynagrodzenie". Tutaj nie było o tym mowy - dodał aktor.
Działałem w dobrej wierze. Myślałem, że przyczyniam się do frontu zachęcającego do szczepień - podkreślił Łukaszewicz, wyjaśniając, że został zaszczepiony 29 grudnia 2020 roku.