Znaczna część Afgańczyków ewakuowanych w ostatnich dniach z Afganistanu, którzy znaleźli się na polskich listach, to przedstawiciele elity z Kabulu i z Ghazni - dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF FM. Ważne dla polskich władz było także to, by ewakuowani mogli zabrać ze sobą całe rodziny.
Ewakuowani z Afganistanu do Polski współpracownicy naszego kontyngentu i ambasady - jak wynika z informacji reportera RMF FM Krzysztofa Zasady - to w dużej części ludzie dobrze wykształceni, władający kilkoma językami.
Wśród nich są przedstawiciele wojska i służb mundurowych - także oficerowie wysokiego szczebla. Oprócz tego urzędnicy, dziennikarze, pracownicy wyższych uczelni, kabulskiego muzeum. Także przedstawiciele lokalnego biznesu - między innymi firmy telekomunikacyjnej. Dużą grupę stanowią też szefowie organizacji pozarządowych.
Wiadomo też, że w Afganistanie pozostało wiele osób, które pracowały dla polskiego wojska czy ambasady, a które nie zdołają się ewakuować.
Dziennikarz RMF FM donosi między innymi o rodzinach z Ghazni zatrzymanych na talibskich punktach kontrolnych. Część byłych polskich współpracowników twierdzi, że nie dowiedzieli się na czas o akcji ewakuacyjnej.
Do tej pory do naszego kraju przyleciało z Afganistanu ponad 600 osób.
Wszyscy ewakuowani muszą przejść kwarantannę, a następnie decydują o swojej przyszłości. Wiceszef MSZ Marcin Przydacz ujawnił, że Polska oferuje pomoc ewakuowanym, natomiast część osób już zdecydowała się dołączyć do swoich rodzin w innych krajach.
Dziś w nocy do Polski przylecą ostatni ewakuowani z Afganistanu. Tym samym kończy się akcja ewakuacji polskich współpracowników z tego kraju.
"Po głębokiej analizie wszelkiego rodzaju raportów dotyczących bezpieczeństwa nie możemy już dłużej ryzykować życia naszych dyplomatów, naszych wojskowych" - powiedział wiceszef polskiej dyplomacji.
Początkowo prezydent USA Joe Biden deklarował, że ewakuacja może potrwać dłużej niż do 31 sierpnia, kiedy to minie termin opuszczenia Afganistanu przez amerykańskie i sojusznicze wojska. Talibowie określili jednak 31 sierpnia jako datę graniczną i nie zgodzili się na przedłużenie ewakuacji.