Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) rozbiła w obwodzie charkowskim dwa oddziały rosyjskich dywersantów z prywatnej firmy wojskowej znanej jako grupa Wagnera. „Podczas operacji strona ukraińska nie poniosła żadnych strat własnych” - poinformowała SBU na Telegramie.
"Rozpoznanie (pozycji wroga - przyp. red.) z powietrza, a następnie błyskawiczne uderzenie. (...) To efekt pracy Centrum Operacji Specjalnych ‘A’ SBU i kolegów z departamentu SBU w regionie charkowskim. (...) W szeregach przeciwnika zginęła jedna osoba, cztery zostały wzięte do niewoli. Wśród jeńców jest dowódca grupy rozpoznawczo-dywersyjnej, który już przekazuje SBU ważne informacje wywiadowcze, w tym dotyczące rosyjskich katowni przeznaczonych dla Ukraińców" - czytamy w komunikacie.
Grupa Wagnera to prywatna firma wojskowa powiązana z prokremlowskim biznesmenem Jewgienijem Prigożynem, odpowiedzialnym m.in. za rekrutację więźniów na wojnę z Ukrainą. Od połowy grudnia 2021 roku wagnerowcy są objęci unijnymi sankcjami za tortury, egzekucje i zabójstwa m.in. w Libii, Syrii i Donbasie.
O zbrodniach wagnerowców w Syrii informowała w Rosji niezależna "Nowaja Gazieta".
Podczas inwazji na Ukrainę grupa Wagnera stanowi jeden z najważniejszych komponentów rosyjskich sił na szczególnie trudnych odcinkach frontu, m.in. w Donbasie.
Działalność najemnicza jest w Rosji oficjalnie zakazana.
Rosyjscy dowódcy na południu Ukrainy zmuszają nowo zmobilizowanych żołnierzy do przemieszczania się bez amunicji. Rezerwistom nie są wydawane naboje, ponieważ ich przełożeni obawiają się buntu - poinformowało Centrum Komunikacji Strategicznej Sił Zbrojnych Ukrainy.
"Cała amunicja jest przewożona oddzielnie. Rezultat (takich działań) łatwo przewidzieć - śmierć albo wzięcie do niewoli" - czytamy w komunikacie Centrum na Telegramie.
Prezydent Władimir Putin wydał 21 września dekret o częściowej mobilizacji na wojnę z Ukrainą oraz zagroził "użyciem wszelkich środków", by bronić Rosji przed rzekomym zagrożeniem ze strony Zachodu. Według oficjalnych przekazów Kremla pod broń ma zostać powołanych około 300 tys. rezerwistów, lecz w ocenie niezależnego portalu Meduza mobilizacja może objąć nawet 1,2 mln mężczyzn, głównie spoza dużych miast.
Tuż po decyzji Putina pojawiło się wiele doniesień o chaosie organizacyjnym podczas mobilizacji. Do wojska powoływano m.in. osoby niepełnosprawne i bez doświadczenia w armii. Odnotowywano liczne przypadki pijaństwa wśród poborowych, alarmowano też o fatalnych warunkach zakwaterowania rezerwistów i niskiej jakości wydawanej im broni.
Po zarządzeniu branki setki tysięcy Rosjan próbują opuścić kraj i uniknąć wysłania na front. Osoby uciekające przed służbą w armii starają się przedostać m.in. do Finlandii, Kazachstanu, Mongolii i Gruzji. Pod koniec września niezależne media powiadomiły, że na granicach z Finlandią, Gruzją i Kazachstanem powstają punkty mobilizacyjne, w których mężczyźni otrzymują wezwania do wojska.