Nieznani sprawcy obrzucili kamieniami altankę działkową pana Karola. Przecięte zostały też opony w jego samochodzie. Mężczyzna na działce spędza kwarantannę po powrocie z zagranicy. Ma na to zgodę sanepidu. Mimo to prezes Rodzinnych Ogrodów Działkowych w Czaplinku w Zachodniopomorskiem owinęła jego auto i działkę taśmą.
Pan Karol kwarantannę zaczął w czwartek. Nie chciał jej spędzać w domu, żeby restrykcje nie objęły ciężarnej żony i syna. Nie chciał też iść do internatu. Mam astmę. Nie mogę się narażać na przebywanie wśród ludzi, którzy mogli wrócić zarażeni. To by skończyło się dla mnie respiratorem. Zapytałem w sanepidzie, czy mogę udać się na działkę rekreacyjną i dostałem zgodę - tłumaczy pan Karol.
Na początku wszystko było w porządku. Mężczyzna poinformował o tym, że jest w kwarantannie najbliższych sąsiadów. Jak mówi, ci zadeklarowali pomoc, dowożenie jedzenia. W sobotę po południu na miejscu pojawiła się prezes Rodzinnych Ogrodów Działkowych z rolką taśmy. Owinęła nią płot wokół działki oraz zaparkowany obok samochód mężczyzny. Na portalu społecznościowym umieściła też wpis. "Na terenie naszych ogrodów decyzją Sanepidu z Drawska przebywa Pan na kwarantannie. Działka jest ogrodzona taśmą. Prosimy zachować ostrożność! Decyzja Sanepidu jest sprzeczna z wytycznymi Polskiego Związku Działkowców, dlatego Zarząd powziął działania (...) żeby więcej nie dopuścić do takich sytuacji. Przez lekkomyślne decyzję Sanepidu ogród nr 1 może zostać zamknięty. Będziemy się starać nie dopuścić do takiej sytuacji" (pisownia oryginalna).
Jak te starania wyglądały? Jak twierdzi pan Karol został, delikatnie mówiąc, niemile potraktowany przez prezes działek, jak i jej męża. Mieli na niego krzyczeć i grozić karą w wysokości 5 tys. złotych za zerwanie taśmy i wywiezieniem z terenu działek. Około 3 w nocy zostały mi wrzucone dwa kamienie polne. Jeden zerwał karnisz, drugi wybił szybę i trafił mnie w plecy. Padały też wyzwiska. Wezwałem policję, okazało się wtedy, że mam pocięte opony w samochodzie - opowiada pan Karol. Zamierza podać do sądu zarząd ogrodu. Jego zdaniem to działania prezes sprowokowały atak na niego.
Z Facebooka zniknął tymczasem sobotni wpis. Pojawił się nowy: "Bardzo nam przykro, że Pana z kwarantanny spotkały takie nieprzyjemności. Wczorajszy post był po to, żeby omijać działkę z daleka, a nie żeby człowiekowi takie rzeczy robić. Zarząd z zaistniałym aktem wandalizmu nie ma nic wspólnego. Przykro jest nam, że ludzie są podli. Usunęliśmy post, żeby nie nakręcać spirali afery."
Znikają też krytyczne dla zachowania zarządu komentarze, za kopiowanie treści ze strony zarząd grozi "konsekwencjami prawnymi". Prezes działek najpierw nie chciała rozmawiać z naszą reporterką i się rozłączyła. Po godzinie zmieniła zdanie.
Ja nie jestem winna temu, że ktoś temu panu zrobił krzywdę. Ja tego nie zrobiłam, ani mój mąż tego też nie zrobił - mówi Natalia Okulewicz, prezes Rodzinnych Ogrodów Działkowych im. Adama Mickiewicza w Czaplinku. Jak twierdzi, o tym, że jeden z działkowców jest objęty kwarantanną i spędza ją w altance dowiedziała się z telefonów od innych użytkowników ogrodów w sobotę.
Pytana o to dlaczego oznakowała działkę taśmą, mówi, że tak jej kazał zrobić sanepid z Drawska Pomorskiego, z którym kontaktowała się w sobotę. Tyle, że to... nieprawda. Absolutnie nie było takiego polecenia, bo byłoby to przecież niezgodne z prawem. To wymysł prezes działek - mówi wprost Aleksandra Orlińska, Powiatowy Inspektor Sanitarny z Drawska Pomorskiego.
Policja prowadzi dochodzenie w sprawie zniszczenia mienia. Konsekwencji prawnych dla zarządu ogrodów działkowych chce natomiast pan Karol, który poczuł się stygmatyzowany, mimo że jak sam podkreśla, kwarantanna to nie choroba, a jedynie decyzja administracyjna.