Patrząc na statystyki ekonomiczne można odnieść wrażenie, że Barack Obama i Mitt Romney w ogóle nie przejmują się kryzysem. Na kampanię kandydaci wydali łącznie dwa miliardy dolarów. Komu zwróci się ta inwestycja? Tego dowiemy się już za kilkadziesiąt godzin.
Więcej pieniędzy - nieco ponad miliard - miał do dyspozycji Barack Obama. Jego rywal dysponował tylko 954 milionami dolarów.
Środki na kampanie obu polityków pochodzą głównie od sponsorów. Szczegółowa analiza tego, skąd wpłynęły na konta sztabów pokazuje, jakie grupy społeczne poparły Obamę, a jakie Romneya. Za kandydatem republikanów stoją głównie finansiści i wielkie korporacje. Demokratę wspierają przede wszystkim lekarze, firmy farmaceutyczne i ubezpieczeniowe.
Do ostatniego dnia kandydaci zbierają też pieniądze od osób prywatnych. "To co zrobimy teraz, zdecyduje o przebiegu tych wyborów" - przekonuje komunikat na stronie Obamy. Urzędujący prezydent daje swoim zwolennikom możliwość wspierania go kwotami od 15 do 1000 dolarów. Jego rywal uważa swoich zwolenników za zdecydowanie zamożniejszych - proponuje im wpłaty sięgające nawet 5 tysięcy dolarów. Obiecuje, że w ten sposób będą mogli odmienić oblicze Ameryki.