Kryzys ukraiński będzie tematem szczytu w Mińsku. W stolicy Białorusi spotkają się prezydenci Rosji i Ukrainy. Unię Europejską będzie reprezentować szefowa dyplomacji Catherine Ashton. Obserwatorzy jednak nie spodziewają się przełomu.
Szczyt zaczyna się o godzinie 14.00, ale najważniejsze będą nieoficjalne dwustronne rozmowy. Unijni komisarze chcą rozmawiać na temat cen gazu na Ukrainie i o ekonomicznych skutkach dla Rosji układu o stowarzyszeniu między Ukrainą a Wspólnotą.
Rozmówcy naszej korespondentki w Brukseli przyznają, że nie wiążą ze szczytem zbyt dużych oczekiwań. Podkreślają, że nie przyczyni się on do zmniejszenia napięcia w regionie. Tłumaczą, że raczej chodzi o stworzenie odpowiedniego klimatu, który umożliwi dalsze rozmowy, bo w Brukseli wciąż się podkreśla, że konflikt na Ukrainie można rozwiązać tylko poprzez dialog.
Szef dyplomacji ukraińskiej Pawło Klimkin przyznał, że spotkanie w Mińsku będzie trudne. Mińsk będzie trudny, ale jesteśmy gotowi do walki dyplomatycznej. Prezydent (Poroszenko) jest usposobiony stanowczo - napisał Klimkin na Twitterze.
Na wschodzie Ukrainy trwają walki między siłami rządowymi a prorosyjskimi separatystami. Starcia koncentrują się na przedmieściach Doniecka i Ługańska, rebelianci próbują też przedrzeć się w okolice położonego nad Morzem Azowskim Mariupola, gdzie obecnie urzędują władze obwodu donieckiego.
Wczoraj wieczorem Poroszenko wydał dekret o rozwiązaniu parlamentu. Przedterminowe wybory do Rady Najwyższej Ukrainy odbędą się 26 października.
Po północy prezydenckie służby prasowe przekazały też, że Poroszenko rozmawiał telefonicznie z kanclerz Niemiec Angelą Merkel. Tematem rozmowy były sposoby pokojowego uregulowania sytuacji na wschodniej Ukrainie. Prezydent poinformował kanclerz o pogorszeniu się sytuacji w Donbasie - podały służby prasowe Poroszenki.
Kijów oskarża władze Rosji o dostarczanie broni separatystom. Twierdzi też, że w walkach uczestniczą po stronie rebeliantów rosyjscy żołnierze. Wczoraj wcześnie rano na Ukrainę wdarła się z Rosji kolumna wojskowa, która składała się z 10 czołgów, dwóch transporterów opancerzonych i dwóch ciężarówek Ural. Władze ukraińskie poinformowały, że kolumna zmierzała do Mariupola nad Morzem Azowskim na południu obwodu donieckiego. Oświadczyły, że Rosja chciała otworzyć w ten sposób drugi front w konflikcie między siłami rządowymi a prorosyjskimi separatystami na wschodniej Ukrainie.
Z kolei w Moskwie szef MSZ Siergiej Ławrow poinformował, że Rosja chce w najbliższych dniach wysłać na wschodnią Ukrainę kolejny konwój z pomocą humanitarną. Pierwszy konwój dotarł w ubiegłym tygodniu do Ługańska bez zgody władz ukraińskich i bez eskorty przedstawicieli Czerwonego Krzyża.
(mal)