Norwegów - poza samą tragedią - mocno poruszył fakt, że odpowiada za nią ich rodak - tak nastroje w Norwegii relacjonuje mieszkający w Larviku pan Krzysztof. Anders Behring Breivik przyznał się podczas przesłuchania do urządzenia masakry na wyspie Utoya oraz podłożenia bomby w centrum Oslo. W obu atakach zginęło ponad 90 osób.
Pakistańczyków jest mnóstwo w Oslo. Ktoś z nich mógł to zrobić. Odwet jakiś, za naloty na Libię. Tego bym się spodziewał. Ale nie 32-letni Norweg, którego się mija na ulicy, który wygląda jak normalny człowiek. To jest szok dla nich największy - tak nastroje po zamachach relacjonuje w rozmowie w reporterem RMF FM Pawłem Świądrem pan Krzysztof.
Podkreśla, że ta niedziela jest inna niż wszystkie, ale ludzie próbują wrócić do normalności: Po prostu normalne życie rodzinne. Norwegów to przybiło, ale muszą normalnie żyć.
Do krwawych zamachów doszło w piątek po południu. Najpierw w centrum Oslo, w tak zwanej dzielnicy rządowej, eksplodował ładunek wybuchowy. Zginęło siedem osób. Wkrótce potem Breivik otworzył ogień do uczestników obozu młodzieżówki Partii Pracy, odbywającego się na wyspie Utoya. Zastrzelił co najmniej 85 osób.
Norweg przyznał się do podwójnego zamachu, ale nie wyjaśnił, czy działał sam. Jak podała norweska gazeta "VG", w czasie wczorajszego przesłuchania zbywał milczeniem wszystkie pytania na temat ewentualnego wspólnika. Wielu świadków masakry na wyspie Utoya podaje, że był tam też drugi napastnik, który strzelał do tłumu.