REKLAMA

Domysły są fabularnym paliwem książki Sebastiana Reńcy. Autor "Niewidzialnych" przyznał w swoim posłowiu, że niestety w pewnych sytuacjach prawdy możemy się "tylko domyślać, bo nie możemy jej udowodnić". To dlatego Reńca napisał powieść, a nie reportaż, chociaż jego fikcja jest poprzetykana faktami. Impulsem do napisania sensacyjno-politycznej intrygi była autentyczna tragedia dziewczyny w końcówce PRL. Joanna Kempińska "rzekomo popełniła samobójstwo, ale nikt z jej najbliższych oraz znajomych nie uwierzył i dalej nie wierzy w to, że Joanna targnęła się na swe życie. Wokół tej sprawy narosło tyle łgarstw i niejasności, że nawet prokurator IPN nie był w stanie postawić zarzutów dawnym esbekom." Jednak prawda w tej powieści nie jest tylko właściwością wypowiadanych w niej zdań, cechą określającą ich zgodność z rzeczywistością. To głębszy problem, dlatego pisarz powołał się na słynne literackie i życiowe credo patrona swojej twórczości -Józefa Mackiewicza. Brzmi ono: "Jedynie prawda jest ciekawa." Warto przywołać szerszy kontekst przywoływanych przez Reńcę słów Mackiewicza - jak czytamy w posłowiu "jednego z największych i najważniejszych pisarzy XX wieku". Taka artystyczna i ideowa deklaracja jest istotna dla zrozumienia sensu i przesłania "Niewidzialnych".

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Reńca

Autor "Kontry" ma w Polsce zarówno wielbicieli i niemal wyznawców jak zaprzysięgłych wrogów. Można dokonać podziału naszego środowiska pisarskiego według mackiewiczowskich kryteriów, bo nawet literackie nagrody w naszym kraju odpowiadają temu pęknięciu. Salonowa, michnikowsko-agorowa "Nike", symbolizująca ideologiczne zwycięstwo neokomunizmu w III RP, ma swoją antytezę w postaci lauru dla niepokornych właśnie imienia Józefa Mackiewicza. Nie jest sprawą przypadku, że Sebastian Reńca był nominowany właśnie do tej ostatniej nagrody, a swoich "Niewidzialnych" wydał w oficynie "Prohibita". Nazwa wydawnictwa jest znacząca, bo "prohibita" to "publikacje zastrzeżone". Odczytuję to jako cierpką ironię, bo książki, które są tam w katalogu powinny moim zdaniem należeć do zbioru lektur obowiązkowych polskiej inteligencji. Cóż, kiedy w głównym nurcie, wylewającym się z łam magazynów i ekranów telewizyjnych, lansowane są inne "niezbędniki inteligenta", czyli mówiąc wprost t.zw. "wykształciucha" wprawdzie zaznajomionego z płodami najpopularniejszych światowych myślicieli, ale jednocześnie świetnie wiedzącego, o czym ma nie myśleć, żeby nie zostać wykluczonym przez doborowe towarzystwo dawnych towarzyszy, ex-komunistów poprzebieranych w modne szatki.

Wierność to powieściowy synonim realizmu, dbałości o autentyzm, troski o rzetelność, zgodność z rzeczywistością. "Niewidzialni" spełniają te wszystkie kryteria. S. Reńca precyzyjnie portretuje swoje postacie, ich opisy są pełne detali dotyczących wyglądu zewnętrznego oraz szczegółów biograficznych i charakterologicznych. Drobiazgowo przedstawia tło toczącej się akcji, od wyglądu bloku i mieszkania w Katowicach w latach osiemdziesiątych po współczesną "dekorację" dla wartkiej akcji toczącej się czy to w Holandii, czy Polsce czy na Litwie. Pisarz ma wyraźną predylekcję do nazywania rzeczy po imieniu. Dosłownie! Zawsze są to plastycznie oddane konkrety świata przedstawionego. Czasami, mówiąc żartem, pachnie to trochę słynnym reklamowym "lokowaniem produktu", bo powieściowi bohaterowie piją konkretne marki alkoholi, albo chwalą ten, a nie inny holenderski tytoń. A jeśli jako pasażerowie słuchają radia w taksówce to jest to ... RMF FM. Jednak, na serio traktując tę prozatorską metodę, można mówić właśnie o ścisłym trzymaniu się formuły: "jedynie prawda jest ciekawa". Józef Mackiewicz twierdził, że jest "za ścisłością". To pewnie dlatego Reńca jest tak akuratny i skrupulatny.

Nie jest to jednak jedyne znaczenie "wierności" i "prawdy". Mimetyzm czyli wierne naśladowanie rzeczywistości, bez upiększeń i fantazjowania to tylko jeden aspekt tych pojęć. Ulubiony pisarz autora "Niewidzialnych" tak tłumaczył swoją metodę w artykule opublikowanym w paryskiej "Kulturze": "Prawda bywa też z reguły bardziej wstrząsająca, bardziej poruszająca czy bardziej podniecająca, bardziej sensacyjna i bardziej kryminalna od wymyślnych sensacyjnych i kryminalnych powieści. (...) Dlaczego w takim razie - słyszałem - nie ograniczyć się do samego dokumentu. Po co stosować formę powieściową na przydatek? Mnie się zdaje, że właśnie po to, aby oddać właśnie tej prawdy całość. Bo jakże w innej formie przedstawić nie tylko rzeczy, ale wyrazić stronę duchową (Geist), emocjonalną minionych zdarzeń? Która bywa nie tylko drugą połową prawdy dokumentarnej, ale czasami nawet ważniejszą. (...) Gdyż forma powieści jest moim zdaniem po to, by uzupełniać, ale nigdy po to, aby zniekształcać prawdę." Prawda u Józefa Mackiewicza i jego szlachetnego naśladowcy - Sebastiana Reńcy - to nie jest tylko kwestia literackiej metody i formy, to główny temat powieści. Bohaterowie mają cel: walczyć z komunizmem to znaczy kłamstwem. Te dwa słowa na "K" są bowiem synonimami.

Eliminacja spuścizny Mackiewicza przez neokomunistyczny Salon III RP, pełen osobników uwikłanych wcześniej w kolaborację z sowieckim systemem, a z drugiej strony wypełnianie mackiewiczowskiego testamentu przez twórców odwołujących się do antykomunizmu, to są dwa bieguny życia ideowego i literackiego w naszym kraju. Działają na przykład niezależne od oficjalnych instytucji i hierarchii portale internetowe odwołujące się bezpośrednio do twórczości autora "Zwycięstwa prowokacji". Gdy czytałem powieść Reńcy o dawnej komunistycznej bezpiece rozsnuwającej informacyjny "matrix" we współczesnej Polsce, przypominałem sobie bardzo przenikliwe internetowe artykuły publikowane w witrynie wydawnictwopodziemne.com. W zamieszczonym tam dwugłosie p.t. "'Zwycięstwo prowokacji’ 50 lat później czyli wracajmy do Mackiewicza!" Dariusz Rohnka i Michał Bąkowski podali mackiewiczowską definicję komunizmu. System ten "polega na odwróceniu sensu słów. Kropka. Tu chyba nie ma miejsca na interpretacje. Chodzi o kłamstwo, kłamstwo totalne, nazywanie białego czarnym i odwrotnie; prostackie, perwersyjne kłamstwo ubrane jedynie w zgrabną konfekcję "postępu" i troski o człowieka, grające przy okazji na ludzkich najniższych odruchach i słabościach."

Zaprosiłem do rozmowy Sebastiana Reńcę, wiedząc że w wywiadzie z autorem "Niewidzialnych" nie mogę ujawniać fabularnych szczegółów, zepsułbym bowiem lekturową przyjemność przyszłym Czytelnikom. Przełamałem jednak naturalny opór pisarza przez zdradzaniem treści dzieła i uzyskałem odpowiedź na pytanie kim są tytułowi "niewidzialni". Poznałem punkt widzenia autora na skrywane mechanizmy funkcjonowania państwa zwanego III RP, niewidoczne na co dzień, ciemne jak noc stanu wojennego sprawki sprzed trzydziestu lat, które mimo upływu czasu wciąż decydują o losach wielu ludzi w Polsce. Mimo że "Niewidzialnych" świetnie się czyta bez znajomości kulis powstania tej powieści z kluczem, warto zapoznać się z prawdziwą historią Joanny Kempińskiej i jej zagadkowej śmierci. Dobrze dowiedzieć się po lekturze, jak rzekome samobójstwo młodej opozycjonistki w PRL ma się do fikcjonalnych losów Beaty Urbańskiej, bohaterki wykreowanej przez Reńcę. Powieściowe, dziennikarskie śledztwo w tej sprawie prowadzi niejaki Wiktor Katon. Ile jest w nim z samego autora? Katon to twardziel, typ chandlerowski, samotny jak detektyw Marlowe, nie stroniący od romansów, alkoholu, papierosów i narkotyków. W tym sensie to nie jest alter ego Reńcy, porte-parole pisarza.

Brenner, Andrzej Brenner to główny bohater książki "Wieża komunistów", powieści podobnej do "Niewidzialnych" a napisanej przez Witolda Gadowskiego - innego przenikliwego tropiciela śladów dawnej bezpieki we współczesnej Polsce. Gadowski, tak jak Reńca, jest dziennikarzem, który w pewnym momencie "przerzucił się" na literaturę piękną opisującą brzydką prawdę o III RP. Tak się składa, że ich protagoniści -Brenner i Katon- odgrywają podobną rolę: zbuntowanych outsiderów nie godzących się na neokomunistyczną nierzeczywistość. Mają też bardzo zbliżoną psychologiczną konstrukcję i styl bycia - męski, szorstki, nierzadko niemoralny i cyniczny. To nie tak, że ze złem ucieleśnionym w dawnych funkcjonariuszach bezpieki walczą nieskazitelne prawiczki prawicy. To są mężczyźni z krwi i kości ze wszystkimi przywarami, wadami, nałogami, namiętnościami. Dzięki takiemu "sformatowaniu" protagonistów powieści (znów) są bardziej prawdziwe. Ta literatura nie szeleści papierem, mimo że jej źródłem są często dokumenty prosto z teczek IPN-u. Nie byłem specjalnie zaskoczony, gdy na okładce "Niewidzialnych" Sebastiana Reńcy znalazłem zachęcającą notkę napisaną przez autora "Wieży komunistów" Witolda Gadowskiego: " 'Niewidzialni ' są realistycznym opisem tego jak przeszłość pozostawia swój mroczny ślad w teraźniejszości."

Reńcę chwali także Waldemar Łysiak, autor "Dobrego", "Konkwisty", "Najlepszego", "Najgorszego", jeden z pierwszych literackich eksploratorów brudnego i zbrodniczego światka bezpieki i kierowanej przez nią mafii: "Doskonała lektura. (...) Kubeł zimnej wody dla głupawych nostalgików, ciepło wspominających gierkowszczyznę, jaruzelszczyznę i całą PRL." Gadowski zaś dodaje: "Dziennikarz śledczy Wiktor Katon nie jest bohaterem, który łatwo zjednuje do siebie sympatię, jest mroczny, tak zresztą, jak cały klimat tej powieści. Zło i dobro są w niej zmieszane w proporcjach, które - na pierwszy rzut oka - nie dają rozeznania, nie dają prostej odpowiedzi na pytanie, gdzie my sami chcielibyśmy być. To jednak pozór, ostatecznie Wiktor Katon jest jednak posłańcem Prawdy." Ta wielka litera "P" w słowie "Prawda" nie jest przypadkiem, wręcz zobowiązuje mnie do podjęcia jeszcze jednego wątku ideowego. Jednym z najsłynniejszych pytań w naszym kręgu cywilizacji śródziemnomorskiej jest przecież słynna kwestia poruszona w Ewangelii. Kiedy Jezus Chrystus stanął za sprawą Żydów przez rzymskim sądem, oświadczył: "Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu." Piłat odpowiedział: "Cóż to jest prawda?". Retoryka rzymskiego prefekta Judei to uniwersalna strategia wszelkich relatywistów, kłamców starających się filozoficznie usprawiedliwiać kłamstwa.

Omawianie sensacyjno-kryminalnej powieści - powtórzę - nie powinno ujawniać istotnych szczegółów fabularnych, bo inaczej można "spalić temat" i zniechęcić do czytania powieści czytelników omówienia. Jednak muszę tu przywołać jeden z leitmotivów, który tworzy metafizyczne tło "Niewidzialnych". Są to powracające w powieści wątki religijne, czy para-religijne, za jaki należałoby uznać na przykład wizytę bohaterów na Litwie oraz kontakty z przywódcą i członkami sekty powracającej do pogańskich korzeni. Czy za tą recydywą antychrześcijańskich tendencji też mogą się kryć tytułowi "niewidzialni"? Sprawdźcie sami. Za to na pewno nieprzypadkowy jest rys bezpieczniacki w akademickim wykładzie o ukrzyżowaniu, który pojawia się w końcowych partiach książki Reńcy. Profesor, za którym ciągnie się cień PRL-u, zadaje bardzo "oryginalne" pytanie swoim studentom: "Pytanie na następne ćwiczenia. Które cierpienie, według państwa, jest bardziej straszne, Chrystusowe, które zakładamy, że ma jakiś sens, czy wilka, zająca albo sarny, które jest bez sensu. I jeszcze jedno, pamiętajcie, że gdyby to zwierzęta zabijały z premedytacją, wówczas okazałoby się, że mają ludzkie odruchy." Antychrystusowy "etyk-ekolog" to Mistrz z teczką tajnego współpracownika!

Dygresja w postaci uniwersyteckiego wykładu profesora Tomasza Rintza to wyraźna aluzja literacka. Reńca wprost kieruje uwagę czytelnika na "Mistrza i Małgorzatę" Michaiła Bułhakowa. Jak wiadomo, w powieści genialnego Rosjanina we współczesną sekwencję demonicznych zdarzeń w Moskwie została wpleciona apokryficzna opowieść o ewangelicznej Jerozolimie z Poncjuszem Piłatem i Jeszuą oskarżonym o podburzanie Żydów. Podobną rolę, zachowując wszelkie literackie proporcje, odgrywa monolog akademika wygłoszony ex katedra do zgromadzonych studentów i studentek, z których jedna zostaje wprost nazwana Małgorzatą przez reportera śledczego Wiktora Katona. Reńca zaprasza często do takich intertekstualnych gier, czyniąc bezpośrednie odniesienia i bardziej zawoalowane aluzje do różnych poważnych dzieł literackich, oraz tekstów popularnych piosenek. Pisarz swobodnie porusza się na różnych poziomach od kultury wysokiej po popową kontrkulturę. Często te dwa nurty łączą się w jeden, jak w motcie "Niewidzialnych", metafizycznym credo, ale nie teologa, a lidera grupy "T-Love" Muńka Staszczyka: "Dobro i zło istnieje. Bóg i diabeł istnieją." Takie miksowanie różnych elementów, przeskoki fabularne oraz wartka akcja czynią z "Niewidzialnych" powieść polifoniczną.

Nasuwa się pytanie, co dla Sebastiana Reńcy jest prawdziwą literaturą? Jaki projektowany obraz polskiej prozy, pisarski model wyłania się z opowieści o zagadkowej śmierci opozycjonistki. Wydaje się, że to może być melanż poważnego reportażu z popularnym kryminałem i powiastką filozoficzną przepojoną głębokim poszukiwaniem sprawiedliwości i moralnego ładu. Reńca sam się przyznaje do reportażowych korzeni "Niewidzialnych". Wątek mocno podejrzanego samobójstwa dziewczyny w Katowicach pisarz odkrył przy okazji pracy nad reportersko-publicystyczną książką o Sławomirze Skrzypku. Nie wszyscy wiedzą, że były szef NBP, który zginął w Smoleńsku, po wprowadzeniu stanu wojennego założył antykomunistyczną organizację o nazwie Młodzieżowy Ruch Oporu. On sam oraz jego koleżanki i koledzy z konspiracyjnej grupy zostali aresztowani i internowani w sierpniu 1982 roku. Wiodącą negatywną rolę odegrali w tym delatorzy, młodzi ludzie, którzy poszli na współpracę, złamani przez Służbę Bezpieczeństwa. Reńca poznał ich pseudonimy: "Radwan", "Irek", "Janek". Kluczową postacią okazał się tajny współpracownik o kryptonimie "012" z Uniwersytetu Śląskiego.

Istotną funkcję w powieściowej fabule pełni ów cyfrowy pseudonim i sam ten kapuś. Naukowiec z Uniwersytetu Śląskiego, który w rzeczywistości donosił na Joannę Kempińską ma swój odpowiednik w "Niewidzialnych". Sugeruję tylko ten istotny motyw, nie chcąc dawać bardziej szczegółowych wskazówek. Przeczytajcie sami, zresztą nie tylko tę książkę Sebastiana Reńcy, bo ma już on na swym koncie kilka innych tytułów. Oto one: "Z cienia. Powieść o żołnierzach wyklętych", "Wiktoria" -jedenaście historii o działaczach opozycji z lat osiemdziesiątych, czy "Spowiedź Parfena"- dziesięć opowiadań katyńskich. Jak widać pisarza interesują historie związane z polskimi dziejami najnowszymi. Dobrze, że te białe plamy po komunizmie są wypełniane nie tylko przez historyków, ale też przez pisarzy. Polska literatura nadrabia straty po okresie PRL-owskiego zakłamania. Mam na myśli polskojęzyczne dzieła komunistycznych propagandzistów, takie jak podły "Popiół i diament" Jerzego Andrzejewskiego. Ta anty-AK-owska powieść, jak dowiódł reportażysta Krzysztof Kąkolewski, została skonstruowana na podstawie spreparowanych celowo materiałów operacyjnych UB, pochodzących od Józefa Różańskiego, osławionego komunistycznego kata Polaków.

Ekranizacja tej nikczemnej książki dokonana przez Andrzeja Wajdę przez wiele lat dokonywała spustoszeń w umysłach rodaków. Warto pamiętać, że "Popiół i diament" powstał na życzenie dygnitarza stalinowskiego - Jakuba Bermana. A brat Józefa Różańskiego Jerzy Borejsza-Goldberg szeroko spopularyzował powieść Andrzejewskiego, którą wprowadzono na listę obowiązkowych lektur szkolnych. Film Wajdy obejrzały miliony widzów nie tylko w naszym kraju ale i na świecie. Celowo powołuję się na ten symboliczny, skandaliczny przykład, po to, aby uświadomić Czytelnikom, jak wiele jest w naszym kraju do nadrobienia. Nie tylko dlatego, że przez pół wieku dokonywano na nas Polakach totalnej psychomanipulacji, totalitarnego prania mózgów. Innym powodem jest umysłowy stupor wielu obywateli III RP. W dalszym ciągu jesteśmy poddawani presji salonów władzy. Ich drobni demiurdzy o wielkich możliwościach, w imię przeklętego okrągłostołowego kompromisu z komunistami, a także z powodu własnych rodzinnych tradycji komunistycznych oraz ciemnej, skrywanej przeszłości, blokują nam dostęp do prawdy, kreują fałszywe hierarchie i lansują kłamliwe wersje zdarzeń. "Niewidzialni" Sebastiana Reńcy ujawniają ich intencje. Zresztą zobaczcie to sami!

Dla naszych Czytelników mieliśmy 10 egzemplarzy "Niewidzialnych" Sebastiana Reńcy. By zdobyć ten tom, należało podać hasło, składające się z dwóch wyrazów (w sumie trzynastu liter), a tworzyły je pierwsze litery akapitów powyższego tekstu. Na rozwiązania czekaliśmy pod adresem fakty@rmf.fm.

Poprawna odpowiedź to: DAWNE ZBRODNIE.

Książki trafią do autorów dziesięciu pierwszych maili z prawidłowymi odpowiedziami. Zwycięzcom gratulujemy!