Mieszkańcy hiszpańskich wsi boją się powszechnych w okresie przedświątecznym podróży ludzi z miast w swoje rodzinne strony. W niektórych miejscowościach rodziny zakażonych koronawirusem są stygmatyzowane, a przyjezdni uznawani za roznosicieli "wirusa z miasta”.

REKLAMA

70-letni rolnik Antonio Azevedo, mieszkaniec okolic Caceres na zachodzie Hiszpanii, już na początku marca zawiadomił telefonicznie rodzinę, która co roku miała w zwyczaju odwiedzać go wiosną z okazji świąt wielkanocnych, aby nie przyjeżdżała.

Nie chcę tu tego 'wirusa z miasta'. Jestem w grupie ryzyka, dlatego nie życzę sobie odwiedzin. Po prostu nie chcę zachorować i umrzeć - powiedział Azevedo, przypominając, że obowiązujący od niedzieli w Hiszpanii zakaz przemieszczania się jej obywateli jest "obchodzony przez wiele osób".

Dochodzi do aktów agresji i wandalizmu

Równie duże obawy o przywiezienie koronawirusa "z daleka" mają mieszkańcy niektórych wsi w sąsiadującej z Caceres prowincji Salamanka. Drastyczne kroki podjęto m.in. w rolniczej gminie Candelario, gdzie miejscowy burmistrz wydał nawet specjalny komunikat, informując o pojawieniu się pierwszego przypadku zakażenia koronawirusem.

72-letni chory, który ostatecznie zmarł w szpitalu w Salamance z powodu koronawirusa, był mieszkańcem wsi Candelario. Większość okolicznych mieszkańców za "przywiezienie wirusa" do ich liczącej niewiele ponad 700 osób miejscowości obwiniło "obcych": turystów i mieszkańców miast odwiedzających swe rodzinne strony.

Jak poinformowała "La Gaceta de Salamanca", krótko po śmierci mieszkańca wioski doszło do kilkudziesięciu aktów agresji przeciwko osobom, które w ostatnich dniach przybyły na wypoczynek do tego rolniczego zakątka Hiszpanii, w tym wobec kilku zagranicznych turystów.

Z szacunków policji z Salamanki, wysłanej w związku z nagłymi przypadkami agresji w spokojnej dotychczas miejscowości, wynika, że "nieznani sprawcy" dopuścili się aktów wandalizmu wobec kilkunastu aut należących do osób, które nie pochodziły z Candelario.

Ponad tysiąc ofiar śmiertelnych koronawirusa w Hiszpanii

Pomimo zamknięcia przez Hiszpanię swoich granic z Portugalią, Francją i Marokiem, w środę służby graniczne odnotowały wjazd ponad 7000 samochodów na terytorium kraju, głównie Hiszpanów powracających z urlopów, a także tirów. Blisko 1000 innych aut nie zostało wpuszczonych.

Zgodnie z danymi ministerstwa zdrowia Hiszpanii pomiędzy czwartkowym a piątkowym popołudniem w kraju przybyło aż 235 nowych ofiar śmiertelnych i 2833 przypadków infekcji koronawirusem.

Z szacunków resortu zdrowia w Madrycie wynika, że łącznie z powodu Covid-19 zmarło w Hiszpanii już 1002 osób, a blisko 20 tys. zostało zakażonych.