Białoruska milicja w czwartek zatrzymała 16 dziennikarzy przygotowujących się do relacjonowania protestu w centrum Mińska i skonfiskowała ich telefony oraz dokumenty tożsamości. Wśród zatrzymanych był korespondent TVN Andrzej Zaucha, którego milicja wkrótce wypuściła.
Milicja zatrzymała łącznie 16 dziennikarzy, którzy przygotowywali się do relacjonowania protestu w centrum Mińska. Wszystkich zawieziono na komisariat w celu sprawdzenia akredytacji.
Wśród zatrzymanych byli dziennikarze Reutera, Biełsatu, Radia Swoboda, BBC i AP, a także korespondent "Faktów" TVN Andrzej Zaucha. Choć miał on wszystkie potrzebne akredytacje, to milicjanci "kazali mu pójść za sobą".
Poszliśmy do busa, czekaliśmy około 20 minut. Zebrali 16 osób, głównie z białoruskich mediów. Nie powiedziano nam dokąd jedziemy, kazano wyłączyć telefony - wspomina Zaucha w rozmowie z TVN24.
. https://t.co/SAPdczoMU6 , . pic.twitter.com/9uEFiSINnZ
tutbyAugust 27, 2020
Na komisariacie spisano nas, sprawdzono dokumenty. Oficjalnie było to sprawdzenie tożsamości. Naczelnik przekazał nam, że sprawdzono czy nie popełniliśmy żadnych przestępstw na Białorusi. Dziennikarzy zagranicznych doprowadził do wyjścia i dał do zrozumienia, że mamy sobie pójść - mówi.
W trybie pilnym uruchomiliśmy kanały dyplomatyczne. Usłyszeliśmy, że była to rutynowa kontrola - powiedział wiceszef MSZ Marcin Przydacz. Cieszymy się, że cała operacja zakończyła się sukcesem, podczas zatrzymania nic mu się nie stało - podkreślił.
Oprócz tego dziennikarka Taccjana Karawienkowa z agencji BiełaPAN podczas pobytu na komisariacie źle się poczuła z powodu wzrostu ciśnienia i pogotowie zabrało ją do szpitala.
Kaciaryna Andrejewa z Biełsatu zdołała zadzwonić do męża i poinformować go, że wraz Maksimem Kalitouskim są zabierani do aresztu na ulicy Akrescina. Sporządzono wobec nich protokoły za złamanie przepisów o imprezach masowych.
Od 9 sierpnia Białorusini protestują przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich, które według oficjalnych wyników wygrał urzędujący szef państwa Alaksandr Łukaszenka.