Nie ma zarzutów dla dyrektora szpitala psychiatrycznego w Radomiu, gdzie miało dojść do gwałtów na nieletnich pacjentach. Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, szefa placówki przesłuchano już w charakterze świadka. Radomska prokuratura bada, czy dyrektor nie dopełnił obowiązków. Dopiero za kilka tygodni okaże się, czy decyzja śledczych o braku zarzutów oznacza, że dyrektor nie będzie odpowiadał karnie.
Dyrektor szpitala był ostatnią osobą przesłuchiwaną w śledztwie. Po jego zeznaniach prokurator zlecił jeszcze pewne działania policji. Nie chciał jednak ujawnić jakie - dopiero po ich zakończeniu podejmie decyzję, czy szef szpitala usłyszy zarzuty.
Zebrany materiał dowodowy nie zezwolił jeszcze na ich postawianie. Nie bez znaczenia dla tej decyzji są też z pewnością ustalenia sądu w Jędrzejowie, który bada, czy w radomskim szpitalu psychiatrycznym w ogóle doszło do gwałtów. Na razie podejrzewanego o to nastoletniego pacjenta wysłano na 6-tygodniową obserwację psychiatryczną. Najwcześniej pod koniec września będzie wiadomo, czy będzie odpowiadał karnie.
W maju w placówce w Radomiu 16-letni były pacjent miał zgwałcić dwoje dzieci. Nie wiadomo, jak dostał się na oddział. Wcześniej został wypisany z placówki, a sąd nie zastosował wobec niego żadnych środków zapobiegawczych.
Według zeznań matki jednego z chłopców, dziecko zostało dwukrotnie wykorzystane seksualnie przez 16-latka. W rozmowie z mediami kobieta opowiadała, że zostawiła chłopca na obserwację w szpitalu po rozmowie z pedagogiem szkolnym. Jej syn miał problemy emocjonalne. Kiedy następnego dnia zadzwoniła do dziecka, ten zaczął płakać, mówiąc, że ktoś mu "zrobił krecika".
Początkowo nie chciał opowiedzieć, co się wydarzyło. Okazuje się, że 16-latek dwukrotnie brutalnie napastował dziecko. Chłopczyk bronił się, jak umiał - opowiadała matka. Niestety, tamten był silniejszy.
Sprawą zajęła się prokuratura i sąd rodzinny. W szpitalu wszczęto kontrolę, by sprawdzić, w jaki sposób personel szpitala gwarantuje pacjentom bezpieczeństwo. Dyrektor szpitala psychiatrycznego od początku twierdził, że "jeśli ktoś zawinił, to na pewno nie on" i nie zamierza podać się do dymisji. Według niego, jeśli potwierdzą się podejrzenia, że w oddziale dziecięcym doszło do gwałtów, odpowiedzieć powinien ktoś z personelu.