„Chciałbym, żeby to była tylko sól, bo to - relatywnie, ponieważ ryby są martwe, bobry są martwe i nie da się tego odwrócić - byłby najkorzystniejszy ekologicznie wariant. Konsekwencje, które pozostawiłaby po sobie rtęć, byłyby o wiele groźniejsze” - mówi w rozmowie z RMF FM prof. Mirosław Barczak z Wydziału Chemii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie o skażeniu Odry. Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa przekazała dziś, że pierwsze badania pobranej wody z Odry wskazują na jej wysokie zasolenie.

REKLAMA

Trwa ustalanie kto spowodował katastrofę ekologiczną w Odrze. Wciąż nie wiadomo też jakie substancje dostały się do rzeki. W piątek nieoficjalnie niemieckie media informowały, że przyczyną śnięcia tysięcy ryb jest rtęć. Dziś minister klimatu i środowiska Anna Moskwa podała, że z aktualnych wyników badań wody przekazanych przez stronę niemiecką wynika, że w wodzie nie stwierdzono rtęci. Szefowa resortu dodała też, że "analizy po obu stronach granicy wskazują na wysokie zasolenie". Co to właściwie oznacza? O tym reporter RMF FM Krzysztof Kot rozmawiał z profesorem Mirosławem Barczakiem z Wydziału Chemii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.

Naukowiec tłumaczył, że sól od dekad była wprowadzana do Odry. Zasolona woda może pochodzić na przykład z kopalń, które muszą odsalać zakłady. Ale żeby w rzece pojawiły się tak negatywne konsekwencje musiały pojawić się też inne czynniki. Tutaj mamy do czynienia z niekorzystnym zjawiskiem związanym z suszą - to znaczy ta objętość wody w rzece jest dużo mniejsza i przy tej samej ilości soli i substancji zasalających mamy dużo większe jej stwierdzenie. A to już może mieć dużo bardziej negatywne konsekwencje na ryby czy inne organizmy żywe - mówił.

Zdaniem naukowca katastrofa w Odrze nie może być też efektem jednego zrzutu. Ten jeden zrzut musiałby być niewyobrażalny. Ciężko mi sobie wyobrazić, żeby ktoś podjechał i nagle zrzucił kilka tirów soli do wody (...) Chociaż Odra jest na tyle pod tym względem rzeką niekorzystną, że jest dość dobrze uregulowania, więc możliwości rozproszenia się zanieczyszczeń są mniejsze niż w Wiśle - zaznaczył specjalista.

Do tak wielkich zmian warunków życia większość organizmów nie miała szans się dostosować. Mamy z jednej strony większe stężenie soli - przy czym nie mamy tutaj na myśli jedynie chlorku sodu, soli kuchennej - tu chodzi o bardzo wiele substancji, które są wprowadzane do wody i zmieniają jej właściwości. Organizmy są do pewnego stopnia przystosowane, ale nie do aż tak dużych stężeń, które mogły się pojawić - podkreśla naukowiec.

Od końca lipca obserwowany był pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół biegu rzeki. Śnięte ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. Wędkarze wyłowili ich co najmniej kilka ton. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu bada sprawę śniętych ryb w Odrze od chwili otrzymania pierwszego zgłoszenia pod koniec lipca. Zakaz wstępu do Odry został wprowadzony w województwach zachodniopomorskim, lubuskim i w dolnośląskim